Refleksje przedoscarowe cz. 2 – The Fantastic Flying Books Of Mr. Morris Lessmore

reż. Brandon Oldenburg, William Joyce

Tegoroczne nominacje do najważniejszej z filmowych statuetek nie obejdą się oczywiście bez krótkometrażowych animowanych pozycji. Wśród kandydatów z Kanady (Wild Life, Niedziela), Wielkiej Brytanii (Morning Stroll) i USA (La Luna, The Fantastic Flying Books Of Mr. Morris Lessmore) można znaleźć miniaturowe historie, które naprawdę potrafią chwycić za serce.

Takim dziełem jest z pewnością film Williama Joyce’a i Brandona Oldenburga, opowiadający o niejakim panu Lessmore. Animacja została wyprodukowana przez Moonbot Studios i niewątpliwym jej atutem jest różnorodność stylu, w jakim została zrobiona – twórcy posłużyli się zarówno animacją komputerową, klasyczną, jak i makietami czy miniaturami budynków.

Oglądając to dzieło, już od samego początku przenosimy się w świat opowiedziany przez Morrisa Lessmore’a  – młodego człowieka zafascynowanego książkami. Pewnego dnia, podczas pisania przez bohatera książki (a może pamiętnika?), w mieście zrywa się wichura, która porywa nie tylko stos książek, ale i całe domy oraz samego Morrisa Lessmore’a, usilnie starającego się uratować swoje niedokończone dzieło. Żywioł jednak pozbawił ludzkie życie barw, a książkę bohatera – literek. Młody człowiek, włócząc się po zgliszczach miasta, trafia w końcu do opuszczonego budynku biblioteki, pełnego starych globusów i latających, dwunożnych, jedzących płatki na śniadanie książek. Od tej pory nasz bohater zaczyna przywracać mieszkańcom radość z czytania, a książkom ich dawny blask.

Historia może jest prosta, ale bardzo dobrze opowiedziana. Wywołuje uśmiech na twarzy i skłania do zastanowienia się nad stanem dzisiejszej kultury, w globalnym rozumieniu tego słowa. Czy w dobie cyfryzacji świata tradycyjne książki mają szanse na przetrwanie? Twórcy animacji sądzą, że tak. Wygląd i zachowanie głównego bohatera wzorowane jest na ikonie kina niemego, Busterze Keatonie, który również stał się reliktem dawnej epoki. Poprzez brak dialogów w filmie Joyce i Oldenburg udowadniają, że filmy nieme mogą dziś również bawić i stanowić inspirację dla kinematografii XXI wieku. Wystarczy wymienić filmy takie jak Antena Estebana Sapira (2007) czy nominowanego w tym roku do Oscara Artystę Michela Hazanaviciusa, żeby stwierdzić, że twórcy The Fantastic Flying Books Of Mr. Morris Lessmore nie są osamotnieni w swoich przekonaniach.

Obejrzenie tej nostalgicznej animacji wysnuwa bardzo ważny wniosek. Mimo że konsumpcjonizm niczym huragan niszczy niejako słowo pisane i pozbawia nasze życie kolorów, powinniśmy nadal czerpać przyjemność z czytania książek, które przenoszą nas chociaż na chwilę w inny, lepszy świat, czyli jakby w czasy dzieciństwa, kiedy głowa jest pełna marzeń, a serce nadziei. Morris Lessmore poprzez swoją historię przekazuje nam, że czytanie może przywrócić tę błogą, dziecięcą beztroskę. Nawet jeśli animacja Joyce’a i Oldenburga nie wygra statuetki, z pewnością zasłużenie otrzymała nominację.

Ocena Reflektora: 5!