4. FPF Bytom Film Festival – recenzje nagrodzonych filmów
Podczas bytomskiego Festiwalu, jak co roku, przyznano nagrody filmom, które wzbudziły największy zachwyt wśród jurorów. W kategorii najlepszy dokument zwyciężyły „Siostry” Michała Hytrosia, laur w kategorii najlepszego filmu animowanego zgarnęła Marta Pajek za film „III”, zaś najlepszym filmem fabularnym Festiwalu okazał się „Play” w reżyserii Piotra Sułkowskiego. Do głosu dopuszczono także widzów, którzy nagrodę publiczności oddali w ręce sióstr Bui Ngoc – twórczyń śmiałej interpretacji Mickiewiczowskiej „Świtezianki”. Opiniami na temat zwycięskich filmów dzielą się Agnieszka Karpiel, Anna Helena Godoń oraz Robert Siwczyk.
„Świtezianka”, reż. Julia Bui Ngoc i Mai Bui Ngoc
Dzięki „Świteziance” ballada na dobre zagościła w polskiej poezji. Historia relacji spersonifikowanej natury, strażniczki wierności, a zarazem kusicielki, oraz urodziwego strzelca, do dziś urzeka swoją rytmiką i trudnym do opisania magnetyzmem, znamiennym dla utworów tamtego okresu. Jednocześnie… trąci myszką. Przyroda ma postać kobiety i jest uwodzicielska, powabna i stoi na straży moralności, której pogwałcenie grozi z jej strony zemstą. Strzelec jest oczywiście piękny i młody i daje się wodzić za nos pokusom.
„Świtezianka”, sióstr Bui, realizacyjnie zarzucić nie można niczego. Efekty cieszą oko, ba! Są wykonane absolutnie rewelacyjnie. Nie widać tutaj prawie ingerencji komputera. Czuje się wilgotność leśnego powietrza, zapach zbutwiałego drewna i prawie dotknąć można zwiewnego materiału Świtezianki.
Problemy zaczynają się tam, gdzie powinna pojawić się interpretacja. Tymczasem mamy tu do czynienia z bardzo wierną ekranizacją, która powstała po to, żeby autorzy efektów specjalnych mogli popisać się swoimi umiejętnościami. Jeśli w wykonanie filmu zostało włożone mnóstwo pracy i wysiłku, tak w kwestii przełożenia ballady na język filmowy twórcy poszli po najmniejszej linii oporu. „Świteziance” potrzebne jest współczesne spojrzenie na relację człowieka z naturą. Przełożenie jeden do jednego tego, co można odnaleźć w utworze, który interpretowany jest na wiele sposobów, skutkuje niewiele wnoszącą nudą i zbędną dosłownością. Jedyną zmianą dokonaną przez reżyserki jest uczynienie bohatera współczesnym nastolatkiem. Tylko to niczego nie redefiniuje. Trudno nawet wskazać na uniwersalizm ballady po takim zabiegu. „Świtezianka” zatem jest próbą efektowną, estetyczną, ale zupełnie niepotrzebną w takiej formie.
„PLAY”, reż. Piotr Sułkowski [spojlery]
Najnowsza szkolna etiuda Sułkowskiego, która zdobyła nagrodę jury w konkursie na najlepszy film fabularny na Bytom Film Festival, to film z pogranicza dreszczowca i groteski. Zaczyna się jak standardowy thriller. Skatepark. Chłopak w upadku na deskorolce rani sobie kolano. Jego matka (Joanna Kulig), jakby żywcem wyjęta z filmu Katarzyny Rosłaniec, korzysta z propozycji podwiezienia do domu przez nieznajomego (Adam Woronowicz).
Ten standardowy dla wszystkich thrillerów początek skręca, wraz z samochodem kierowanym przez Woronowicza, w stronę sennej mary. Scena zjadania ciała postaci granej przez Kulig to ledwie rozbieg dla coraz szybszej jazdy bez trzymanki. Onirycznej, zagmatwanej chronologicznie, mieszającej punkty widzenia niczym w „Zagubionej autostradzie” Lyncha. Kiedy dojeżdżamy do finału widzom ukazuje się kontrastująca z resztą filmu satyryczna puenta Obśmiewająca współczesną reklamę. Co zaskakujące, nie czułem ani chwili znużenia, ani fałszu w prezentowanych obserwacjach Sułkowskiego. W przeciwieństwie do innego filmu w konkursie, czyli „Szczęścia” Buchwalda, nie miałem poczucia siermiężnej satyry. Celnie wbita szpila i zakończenie całości w odpowiednim momencie, bez zbędnego przeciągania stanowi, główną siłę filmu 35-letniego absolwenta łódzkiej „Filmówki”.
Sułkowski (który odpowiada ze scenariusz i reżyserię) udowadnia „Play”, że w polskim kinie ciągle jest miejsce na świadomą zabawę materią filmową a takie filmy jak „Baby Bump” czy „Wieża. Jasny dzień” nie są jednostkowymi przypadkami, ale nową siłą, która niebawem mocno namieszać.
Robert Siwczyk
inżynier maszyn górniczych z wykształcenia, z zamiłowania miłośnik kina, który ma @Klatki na oczach. Zafascynowany niemowlęcą, niemą epoką kina. Fan eksploracji filmowych kręgów kulturowych w naszym kraju niepoznanych i wciąż tajemniczych takich jak: Bhutan, Chile, Indonezja. Współtworzący @Klub Filmowy Ambasada i działający również w @Klub Filmowy Grajfka.
„Siostry”, reż. Michał Hytroś
W czasie tegorocznego Bytom Film Festival w kategorii najlepszy dokument zwyciężył krótkometrażowy film zatytułowany Siostry, w reżyserii Michała Hytrosia. Student PWSFTViT w Łodzi zatriumfował tym razem w odległych bytomskich rejonach.
Studencka etiuda nakręcona w 2017 roku opowiada o życiu zakonnic, mieszkających od wielu lat za murami najstarszego w Polsce żeńskiego klasztoru sióstr Benedyktynek. W żartobliwy sposób przybliżają widzom własną codzienność i rozprawiają na temat swojej przeszłości, podporządkowanej zasadzie „ora et labora”. Rozmyślają również o przemijaniu, wyrażając przy tym głęboką tęsknotę za młodością oraz za okresem dzieciństwa.
Wesołe staruszki odziane w długie czarne habity usiłują ocieplić wizerunek klasztoru w oczach w oczach społeczeństwa. Traktują one zakon nie tylko jako bożą świątynię, przepełnioną skupieniem i powagą, ale również jako miejsce szczęśliwej egzystencji. Wiążą z nim również wiele wspomnień i przeżyć. Zakonnice tworzą wspólnotę doświadczonych, dojrzałych kobiet, połączonych szczerą miłością do Boga. Za ciężkimi drzwiami monumentalnego budynku, na pierwszy rzut oka budzącego głęboki respekt, kryje się radość z istnienia. Siostry łączy ogromna przyjaźń, co widać w scenach gry w scrabble czy wzajemnych intymnych zwierzeń.
Na początku produkcja Hytrosia wywiera niezbyt pozytywne wrażenie. Kadry utrzymane w czarno-białej kolorystyce działają na oglądających zarówno kojąco, jak i odstraszająco. Przesadny spokój, porządek oraz ład zamiast relaksować wzbudzają niepokój. Różnorodne odgłosy przerywające wszechobecną ciszę zaburzają harmonię dokumentu, utrzymanego w lekkiej, zabawnej konwencji. W „Siostrach” wszystko wygląda na przestarzałe, zużyte. Widok archaicznych wnętrz i ubrań nie zachęca, jednak z drugiej strony daje pocieszenie. Pozwala docenić uroki młodzieńczych lat, które bardzo szybko mijają. Film nie idealizuje starości. Przedstawia ją taką, jaka jest. Gorzka i smutna, ale prawdziwa i nieunikniona.
Opowieść młodego adepta sztuki filmowej odznacza się przyjemnym, lecz dość naiwnym poczuciem humoru. Niektóre kwestie padające z ust zakonnic bywają śmieszne, inne zaś przyprawiają o uśmiech zażenowania. Podczas seansu mamy wrażenie, że kobiety wypowiadają pewne żarty pod publikę, siląc się na naturalność. Fatalny dźwięk utrudnia odbiór dokumentu, który nawet jak na standardy etiud studenckich wypada niekorzystnie. Zakończenie, mające wywołać falę refleksji, pozostawia widowni furtkę do dalszej kontemplacji. Z pozoru prosta, prozaiczna scena serwuje mnóstwo możliwości do interpretacji i stanowi zaletę filmu.
Michał Hytroś sięga jednak po magię tradycji i klasycznych form, przywracając je po raz kolejny do łask krytyków. Chociaż „Siostry” nie są dokumentem najwyższej klasy to polecam w wolnej chwili się z nim zapoznać. W końcu czym jest dziewiętnaście minut naprzeciw wieczności?
Anna Helena Godoń
Licealistka kochająca elegancję i dobrą literaturę w stylu „Ojca chrzestnego” i „Pani Bovary”. W wieku 11 lat obejrzała po kryjomu „Gnijącą Pannę Młodą” i tak zaczęła się jej przygoda z kinem. Od lat pozostaje w polsko-francuskiej wojnie językowej, zaś w przyszłości planuje pisać również po francusku.
„III”, reż. Marta Pajek
Nagrodę jury 4. edycji Bytom Film Festival w kategorii Animacja/Eksperyment zdobyła praca Marty Pajek pt. ”III”. Absolwentka Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych proponuje nam prezentację trudnej relacji między dwojgiem bohaterów. W pierwszej scenie kroczymy białym korytarzem za ubraną w czarny przypominający niedźwiedzią sierść kożuch.
Główna część animacji rozgrywa się w jednym pokoju, gdzie jedynymi świadkami zbliżenia między postaciami są rośliny, które zdają się współodczuwać ich emocje. Jako widzowie obserwujemy ich spotkanie, nasza ciekawość rośnie niczym wydłużające się liście kwiatów zawieszonych nad głowami bohaterów. Od ciekawości do chęci ucieczki, od lęku do ekstazy, od agresji do czułości, od dwóch osobnych bytów do zatracenia się w jednym ciele i jednej duszy. Całość przekazu wzmacnia efekt drżącej i bardzo oszczędnej kreski, po którą sięgnęła autorka tworząc „III”. Oglądając tę krótką animację odczuwamy każdą zmianę nastroju bohaterów, ich lęk, a także podniecenie i zatracenie się w sobie. Jak łatwo jest porzucić siebie w momencie spotkania z drugim człowiekiem, który jednocześnie nas fascynuje i przeraża? Takie pytanie stawia przed widzami Marta Pajek i z powodzeniem zachęca nas do szukania odpowiedzi.