Nie wszystko rzeczywiste, co się nam wydaje – recenzja „Opowiadań bizarnych” Olgi Tokarczuk

„Opowiadania bizarne” Olgi Tokarczuk, sugerując się tytułem, doborem gatunku czy fabularnych rozwiązań, powinny zawierać na tyle skrajną dziwaczność, by zostawiać czytelnika z poczuciem dysonansu. Takimi jednak nie są. W epoce mocnych seriali „Czarne lustro” czy „Westworld” trudno zaskoczyć odbiorcę świeżą propozycją na to, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Mimo to dziesięć opowiadań ukazujących się w przededniu nagrodzenia autorki renomowaną nagrodą Bookera, dobrze radzi sobie jako literacka odpowiedź na trend cudów, dziwów czy zaskoczeń i – choć nie funduje nowych egzystencjalnych pytań – odważnie ponawia te stare.

opowiadania bizarne_reflektor1

Olga Tokarczuk, dwukrotna laureatka Nagrody Nike, tegoroczna zdobywczyni The Man Booker International Prize, posiada swoje fetysze. A skoro cieszy się popularnością, to znaczy, że dzieli je z innymi. Fetysze te to tematy-wytrychy, za pomocą których Tokarczuk próbuje przedostać się za kotarę Izydy. Trzy tematy: pierwotnego porządku (boga), WIELKIEJ KSIĘGI; śmierci, choroby; oraz odmienności, szaleństwa, co poprzez błąd i uszczerbek odrywa się o uzusu, docierając do metafizycznej granicy między ludzkim a (już) nie ludzkim, ale demonicznym lub boskim. W skomplikowanych charakterach, szkatułkowych życiorysach, wypaczeniach i dziwactwach wprowadza Tokarczuk rysy, co mają zakrzywić dawno oswojoną rzeczywistość. Wszystko za sprawą dyskursu zwątpienia: czy została oswojona dobrze?

W interesującym wywiadzie dla Telewizji Literackiej TVL dotyczącym powieści „Prowadź swój pług przez kości umarłych” autorka na pytanie, co w akcie kreacji zostało wypaczone, skoro człowiek jest jaki jest, a miał być dobry, odpowiada „no więc właśnie”. Już w wymienionej powieści, na kanwie której powstał głośny „Pokot” Agnieszki Holland, pojawiają się trudne pytania natury etycznej. Niebezpieczne. Opowiadania je rozszerzają. Zachowujemy ciąg logiczny: w obu tekstach świat przedstawiony nie może dłużej trwać w formie, w jakiej go zastajemy a jedynymi bohaterami, którzy to widzą, są odmieńcy trochę na wzór rosyjskich jurodiwych. Również pytanie, echo kwestii z tragedii antycznej, pada to samo: boskie czy ludzkie prawo? Tylko poszukiwanie boga jest inne. W „Prowadź swój pług” boskości szukamy w miłości, szacunku, przywiązaniu do zwierząt, które czytać należy jako pokłon dla świata natury, tożsamej z panteizmem, chrześcijańskim bogiem za czasów Edenu (bogiem-ogrodnikiem) taoistycznym Yin, Tezcatlipocem czy boginią Śakti. W „Opowiadaniach bizarnych” pytamy o boskość, ale w formie Yang, logosu, ducha, kreacji, meksykańskiego Huitzilopochtli, boga Śiwy czy chrześcijańskiego Jahwe już po wygnaniu z Raju.

opowiadania bizarne_reflektor

Tokarczuk pyta o boskość, stwórcę, wielki mechanizm. A wahaniem czy człowiek się w tej sferze za mocno nie rozpanasza, kontynuuje historię wieży Babel. Gdy sięgniemy już po boskie atrybuty, co dalej? Ideał sięgnie bruku, człowiek boskość złajdaczy, czy ukryte za kotarą, deus ex machina drgnie wreszcie, zareaguje? Na taką reakcję czekamy w, najlepszym chyba ze zbioru, opowiadaniu „Kalendarz ludzkich świąt”, opowieści o Monodikosie-bogu-ewangelii-religii, który dostaje się w ręce człowieka. Takich zetknięć w „Opowiadaniach” jest więcej, badania genetyczne, klonowanie, ścisła cenzura i folgowanie superego, negacja tego, co naturalne, fizyczne, tożsame z id, przeszczepy a nawet inżynieryjne inkarnowanie. Świat się przebudowuje, zachłanny rozum spenetrowawszy i poddawszy sobie materię, sięga po ducha, esencję, zaczyna badać sacrum.

„Opowiadania bizarne” nawiązują do nurtu opowieści niesamowitych, których wysyp można było zauważyć w drugiej połowie dziewiętnastego i pierwszej połowie dwudziestego wieku – specyficzny styl literacki wypracował sobie miano gatunku, oscylującego dzisiaj pomiędzy baśnią a science fiction. Nie-samowite (das Unheimliche), antonim „samowitego” (heimlich), według Freuda oznaczającego to, co domowe, znajome, staje się niesamowitym, gdy domowe już nie chroni, nie przechowuje, a wypiera i kryje, w efekcie wynaturzając to, zwyradniając. O ile jednak opowieści z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku niesamowitości szukają w sferze podświadomości (nieświadomości indywidualnej) i zgromadzonych w niej demonach/traumach, ewentualnie wynalazkach techniki (zagrażających zastanemu porządkowi), to Tokarczuk oczekuje jej od rewelacji rozbuchanego intelektu. Zmienił się obcy, my pozostajemy tacy sami: „Miejsce, gdzie mieszkają [ludzie], jest „światem” (mówiąc dosłownie: „naszym światem”), kosmosem, inna przestrzeń nie jest już kosmosem, lecz czymś w rodzaju „innego świata”, przestrzenią obcą, chaotyczną, opanowaną przez upiory, demony i „obcych” (…)”, [Miracea Eliade, Sacrum i profanum. O istocie religijności]. Obcy zmienił miejsce pobytu.

opowiadania bizarne_reflektor2

Dzisiejsze „samowite”-ukryte, czai się w laboratoriach i bazach wojskowych, ujawnia w małych miasteczkach typu Twin Peaks czy Hawkins, karmi żądzą władzy i wiedzy, a opowiada o nim językiem naukowym rzesza naukowców i miliarderów. Dlatego Tokarczuk bohaterami swoich opowiadań znowu czyni wyrzutków, odmieńców umieszczonych na granicy (przestrzeni i czasu). Jej bohaterowie są groźni, bo są inni, a są inni, w myśl Ryszarda Kapuścińskiego – bo nie należą do tego, co masowe i promowane przez elity. Kto jest mniejszością, a skoro mowa o niedalekiej przyszłości, kto mniejszością niedługo się stanie? Będą to ludzie śmiertelnie chorzy lub starzy, osoby pamiętające rytuały i misteria, stary świat i jego ład, ceniące przyporządkowanie słowa do jego desygantu, wszyscy wyrzuceni poza nawias sukcesu i sterylności, rewolucjoniści, którzy nie są już jak w „Prowadź swój pług…” bojownikami o naturę, ale o boga-ducha, o jakiś wyższy (sprawiedliwy) porządek niż ten, na którego wymyślenie stać było ludzkość do tej pory.

„Opowiadania bizarne” nie podają gotowej odpowiedzi, gdzie tego porządku szukać, lecz doradzają metodę poszukiwań. Odpowiada ona działaniu opisanej przez Carla Gustawa Junga intuicyjnej funkcji psychicznej, odrzuconej przez zachodnie społeczeństwo. Jej działanie zasadza się na głębokim, całościowym wglądzie (w sytuację, zjawisko, treść), myśleniu symbolicznym, sumieniu, w tym, co czujemy, że jakieś powinno być, choćby podważało morale kilkusetletnich tradycji (Oresta: „Dlaczego sprawy naturalne wydają nam się przerażające albo wstydliwe? Skąd wiemy, co dobre, a co złe? (…) Czy to jest to samo oko – to, które patrzy, i to, które się widzi?), intuicji, nieświadomości, instynkcie. Ukazany w opowiadaniach bóg jest tajemnicą posługującą się jakimś systemem, jednak dla homo sapiens niezrozumiałym. Co więc poszło nie tak? Jak daleko należy się cofnąć, gdzie szukać pomyłki? Bóg Tokarczuk to bóg uśpiony, milczący, nierzeczywisty, bo niepojęty. To pozbawione cech boskich, sztucznie podtrzymywane przy życiu przez odległe ryty ciało Monodikosa. Ale choć jego prawdziwa natura pozostaje dla człowieka zagadką, przecież nie można jej całkowicie podważyć. Nie można założyć, że nie zatrzyma nas, kiedy będziemy kładli ostatnie cegiełki. „Człowiek, którego widzisz, nie istnieje dlatego, że go widzisz, ale dlatego, że on na ciebie patrzy”. Ten człowiek nie musi być rzeczywisty. Nie wszystko musi być rzeczywiste.

To, co wielkie, jest nieuchronnie ukryte przed słabymi – William Blake

Olga Tokarczuk, Opowiadania bizarne, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.

Korekta: Angelika Ogrocka


Kinga Kościak
 Kinga Kościak – literaturoznawca, krytyk literacki, po godzinach zajmująca się analizą marzeń sennych.