Bytom bez Wydziału Teatru Tańca?
Wstrzymanie rekrutacji na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie i związane z tą decyzją przeniesienie edukacji do centrali Uczelni ukazują smutne realia funkcjonowania szkół artystycznych, a także okoliczności, w jakich decyduje się o kulturze.
Decyzją Senatu Akademii w obawie „(…) o jedność Uczelni, o jej bezpieczeństwo finansowe, o jakość kształcenia studentów tej specjalności”[1] kształcenie w Bytomiu za rok zacznie ulegać wygaszaniu. W roku 2018 odbędzie się ostatnia rekrutacja na jedyne w kraju studia na specjalizacji Aktor Teatru Tańca. Według zapewnień prof. Doroty Segdy, aktorki i rektor AST, edukacja aktualnych studentów przebiegnie bez przeszkód aż do swego finału, a sama idea WTT będzie kontynuowana w ramach nowego kierunku/specjalizacji już w Krakowie. Trzon dydaktyczny krakowskiej jednostki stanowić mają pedagodzy bytomskiego Wydziału. Edukacja w Krakowie ma dać przyszłym studentom więcej szans rozwoju, lepszą infrastrukturę, opcję na szybszą karierę i odpowiednie znajomości.
Na temat samej decyzji można toczyć wiele dyskusji – Wydział Teatru Tańca od lat mierzył się z problemami małej frekwencji podczas egzaminów, a narastający spór personalny między władzami uczelni, a założycielem Wydziału, dr. Jackiem Łumińskim paraliżował wiele dobrych inicjatyw. Z jednej strony Wydział funkcjonował w oparciu o autorską metodę twórczą Łumińskiego oraz sieć międzynarodowych kontaktów połączonych z wyjątkową refleksją na temat polskiej kultury postrzeganej z perspektywy pozakrajowej. Jak się okazuje, z perspektywy Krakowa groziło to jednak zbyt silną autonomią Wydziału oraz brakiem powiązań z całą akademią – WTT mocno manifestował swoją odrębność, co godziło w centralistyczne zapędy uczelni. Kwestia uzależnienia funkcjonowania bytomskiej szkoły od jej założyciela to temat zasługujący na osobny artykuł, nie ulega jednak wątpliwości, że Wydział działał wręcz samodzielnie, a ze względu na odległość od Krakowa nie czuł silnego powiązania z Akademią. Gdy jednak 10 lat temu podejmowano decyzję o powstaniu Wydziału, władze uczelni niewątpliwie miały świadomość tego, że jest to odległe miasto – mogły więc spodziewać się takich problemów i przeciwdziałać. Niezależnie od wewnętrznych problemów związanych z funkcjonowaniem Wydziału, wygaszenie studiów na WTT to cios wymierzony w region i lokalną społeczność Bytomia. Społeczną odpowiedzialnością Akademii jest współpraca z najbliższym środowiskiem – to jedna z cech nowoczesnego Uniwersytetu. W momencie, w którym prof. Segda zapewnia opinię publiczną o tym, że AST jest najbardziej nowocześnie kształcącym artystycznym podmiotem w Polsce, jej słowa kłócą się z decyzją o wygaszeniu aktywności Wydziału oraz społeczną misją Akademii.
Przez 10 lat istnienia WTT związał się silnie z Bytomiem. Miasto subsydiuje Wydział oraz przekazało mu nieruchomość pod inwestycję. Funkcjonujący blisko Teatr Tańca i Ruchu Rozbark dopełniał wizerunek Bytomia jako miejsca związanego ze sztuką tańca. Symbolicznym wyrazem powiązania miasta z teatrem ruchu niech będzie zorganizowanie tutaj w 2017 roku Polskiej Platformy Tańca. Przez ponad dekadę miasto budowało przekaz, w którym wspiera rozwój tańca – i robiło to realnie z wykorzystaniem różnych narzędzi. Bytom jest miastem z jednym z największych problemów ekonomicznych w Polsce – wraz z Wałbrzychem i Łodzią został najsilniej dotknięty traumą restrukturyzacji. Władze, szukając dla miasta nowego pomysłu, zdecydowały się na wsparcie inicjatyw kulturalnych i artystycznych, czego wyrazem jest chociażby wsparcie WTT. Od 2008 roku w dużej mierze na tym bazuje pozytywny potencjał tego ośrodka – teraz, decyzją Senatu krakowskiej uczelni, wysiłek ten nie doczeka się długofalowych rezultatów.
Działanie to ukazuje centralistyczne zapędy istniejące nie tylko w strukturach władzy i polityce, ale również w edukacji i kulturze. Prof. Segda mówi o „większych szansach jakie daje Kraków” – rodzi się jednak pytanie, czy kultura zasługuje na rozwój jedynie w największych ośrodkach miejskich? Region skazany na ogólne wykluczenie, borykający się z dużymi problemami natury społecznej, ekonomicznej czy politycznej tym mocniej odczuje utratę Wydziału. Aktualnie w Bytomiu działają dwie wyższe Uczelnie – WTT oraz sąsiadujący z nim Wydział Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Z miasta wyprowadził się już wielki przemysł oraz związany z nim kapitał finansowy – utrata generatora potencjału społecznego w postaci artystycznej jednostki to kolejny cios dla tego miejsca. Według komunikatu decyzja o wygaszeniu WTT jest „wynikiem wieloletniej obserwacji przez Senat problemów organizacyjnych, finansowych (…) wydziału zamiejscowego”. W trakcie prowadzenia swych obserwacji Senat nie inicjował jednak programów naprawczych w wewnętrznej strukturze funkcjonowania Wydziału, a w kontekście aktualnej sytuacji nie przedstawił nawet dogłębnego uzasadnienia powziętej decyzji wraz z podaniem owych problemów. Dziwi fakt „obserwacji”, zamiast interwencji – to Senat uczelni wraz z Rektorem posiadają odpowiednie narzędzia do kierowania uczelnią, nie ograniczają się one jedynie do decyzji o stworzeniu bądź likwidacji poszczególnych jednostek/stanowisk. Dlaczego więc zaniechano innych odważnych decyzji, dzięki którym można było utrzymać siedzibę w Bytomiu? Skoro przez 10 lat inwestowano w rozwój Wydziału, stworzono specjalistyczną i nowoczesną infrastrukturę do edukacji, to muszą istnieć szczegółowe raporty, które wskazywałyby na konieczność zamknięcia WTT w jego aktualnej formie. Jeśli Uczelnia nie posiada takich dokumentów, zachodzi podejrzenie, że decyzja została jednak podjęta wskutek powierzchownej dyskusji. W obliczu likwidacji – stanowiącej najprostsze z możliwych rozwiązań – społeczność akademicka ma pełne prawo domagać się kompleksowych informacji o przyczynach i prognozowanych efektach takiego działania.
Przecież istnieją dokumenty strategiczne Uczelni oraz plany rozwoju Wydziału, jak i Akademii. W aktualnej dyskusji brakuje szczegółowego operowania danymi, oparcia się o istniejące dokumenty (jak np. Wydziałowa Księga Jakości, która tłumaczy misję i ideę WTT). Wychodzę z założenia, że jako społeczeństwo mamy prawo wymagać od decydentów podejmowania decyzji na podstawie jawnych argumentów opartych o rzetelnie przygotowane dokumenty. Tego samego wymagam od urzędników w innych publicznych podmiotach – nie tylko na uczelniach. To mechanizmy warunkujące zdrowy rozwój społeczeństwa – transparentność, jawność i merytoryczne uzasadnienie podejmowanych decyzji.
Dofinansowanie kompleksowego remontu siedziby WTT z funduszy unijnych, zalety marketingowe wynikające z posiadania 3 ośrodków w obrębie Akademii, sfera wpływów rozciągająca się na całą południową Polskę, bliskość potężnego ośrodka metropolii Silesia – to fakty ekonomiczne, które w rękach dobrego menadżera pozwoliłyby uczynić z Bytomia wydział, jakim Akademia Sztuk Teatralnych mogłaby szczycić się tak, jak krakowską centralą (z 70-letnią tradycją). Niestety, wybrano wariant, który redukuje potencjał Uczelni. Tym samym odbierze całemu regionowi atut w postaci szkoły teatralnej. Co więcej, na Śląsku oraz w bezpośrednim sąsiedztwie WTT działa niemal 15 instytucjonalnych teatrów. Nie rozumiem więc argumentu o silniejszej pozycji Krakowa pod tym względem. Kolejnym powodem podawanym przez Senat są problemy z utrzymaniem przez WTT uprawnień akademickich – jednak według ostatniej parametryzacji Wydział utrzymał ocenę „B” (tę samą ocenę otrzymał krakowski Wydział Aktorski). Trudności z utrzymaniem minimum kadrowego to nie problem z jakim mierzy się jedynie AST – w obecnym systemie szkolnictwa wyższego to wyzwanie wielu jednostek. A jednak przez ostatnie 10 lat udawało się utrzymać niezbędną kadrę. Co więc stało na przeszkodzie, by kontynuować aktualny stan rzeczy?
Różnorodność punktów widzenia to zaleta, o którą zabiegać powinna uczelnia artystyczna – w tym przypadku oddała ją bez walki. Decyzję o wygaszaniu Wydziału mogła poprzedzić wnikliwa dyskusja połączona ze społecznym namysłem dotyczącym tego, jak można ocalić to miejsce. WTT stał się częścią regionu, który ma prawo do dyskusji o jego przyszłości – zwłaszcza jeśli w rachubę wchodzi tak radykalna opcja jak przeniesienie Wydziału do innego miasta. I właśnie ów brak dialogu władz uczelni ze wszystkimi zainteresowanymi boli najbardziej. Być może wszystkie argumenty świadczyły o zasadności tego kroku, utrzymanie Wydziału jest wszak drogim i skomplikowanym organizacyjne przedsięwzięciem – nic jednak nie usprawiedliwia takiego sposobu komunikacji.
Smutek budzi również to, jak nikła jest współpraca regionalna uczelni artystycznych. Przez 10 lat istnienia Wydział Teatru Tańca nawiązywał współpracę z innymi jednostkami w sąsiedztwie – Akademią Muzyczną i Akademią Sztuk Pięknych w Katowicach oraz Wydziałem Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego (znanym jako Katowicka Szkoła Filmowa). Gdyby władze wskazanych uczelni przykładały większą wagę do współpracy oraz budowania wspólnych frontów, mogłyby razem bronić swoich interesów. Niestety wspólne działania placówek ograniczają się do sporadycznych projektów oraz pojedynczych akcji, a nie strukturalnej współpracy, która mogłaby zwiększyć znaczenie kształcenia artystycznego w regionie.
Decyzja o wygaszeniu działalności Wydziału Teatru Tańca z pewnością nie była łatwa dla władz uczelni – to jednak wyraźny sygnał o problemach związanych z zarządzaniem Akademią Sztuk Teatralnych oraz z ogólną transparentnością działań państwowych uczelni. Sytuacja ta podpowiada, że system wymaga przebudowy. Nie chcę zarzucać AST umyślnego działania na szkodę WTT – wierzę w to, że zarówno Pani Rektor, jak i Senat, dla studentów chcą jak najlepiej. WTT jest problematycznym Wydziałem. Być może w Krakowie na przyszłych studentów czekają lepsze warunki. Jak jednak widać na przykładzie Bytomia, dobre chęci to nie wszystko. Niezbędna jest jeszcze wiedza z zakresu zarządzania oraz większa świadomość społecznych konsekwencji podejmowanych działań. Bo właśnie przez brak dobrego zarządzania aktorzy-tancerze stracą autonomiczną przestrzeń dedykowaną jedynie im, a region ośrodek twórczy, który był istotny dla procesu lokalnych zmian społecznych. Jako mieszkańca regionu działającego w sferze kultury boli mnie to osobiście.
Korekta: Miłosz Markiewicz
Filip Pawlak – rocznik ’94. Student produkcji filmowej w Katowickiej Szkole Filmowej oraz Mediacji Sztuki Współczesnej na ASP Wrocław. Związany ze śląskim środowiskiem tanecznym (Wydział Teatru Tańca w Bytomiu, Teatr Tańca i Ruchu Rozbark), aktywista i okazjonalny dziennikarz. Smakosz kawy, wielbiciel żagli, pasjonat teatralnych eskapad i Bałkanów.
[1] http://bip.pwst.krakow.pl/index.php?id=526 [dostęp 14.05.2018 r.]