Regały sztuki: Dynamika formy architektonicznej
Jak mówić o architekturze? Ile osób tyle narracji. Szczególnie, że to dość użytkowa forma sztuki, bo choć nie każdego zafascynuje na tyle, by kończyć studia kierunkowe, to jednak każdy w jakimś stopniu jej dotyka – choćby przechadzając się na co dzień ulicami miast.
Możemy nie czytać książek, nie zaglądać do galerii i muzeów, a jednak właśnie na porządku dziennym wchodzimy w interakcje z przestrzenią miejską, z miejscem, w którym mieszkamy, czy gdzie pracujemy, z drogą, którą pokonujemy codziennie do pracy. Choć chcąc nie chcąc, jesteśmy wplątani w te relacje, to nic nas nie obliguje do zagłębiania wiedzy w tym obszarze. I to też z tego powodu, że w toku edukacji bardzo niewiele miejsca poświęca się na te zagadnienia w kontraście do innych sztuk. A szkoda. Pozycją, która może nieco przybliżyć świat sztuki może być Dynamika formy architektonicznej Rudolfa Arnheima.
Fakt, że autor był zarówno teoretykiem sztuki, jak i psychologiem sprawia, że patrzy on na twory architektoniczne z interesującej perspektywy. Arnheim co ważne, nie podchodzi do architektury w sposób, w jaki zwykło się o niej myśleć – to znaczy skupiając się na tym „jak konstruować” i „jak budować”. Dynamika formy architektonicznej skupia się raczej na psychologii percepcji. Odwołuje się więc do tego, co każdy z nas podskórnie odczuwa, widząc daną budowlę czy ich kompozycję. Czasem, a zaryzykowałabym powiedzenie, że nawet często nie zwracamy uwagi na to jak architektura wpływa na nas i jak ją postrzegamy. Arnheim uczy więc myśleć o architekturze i postrzegać świadomie. Pokazuje detale i relacje, na które być może nie zwrócilibyśmy sami uwagi. I myślę, że to ważne, nie tylko w kontekście sztuki, ale i modnego ostatnio pojęcia mindfulness – uważności, skoncentrowania się na tym co tu i teraz. Kwestią istotną w mojej ocenie jest też pewna świadomość tego, skąd biorą się nieraz podświadome odczucia – fakt, że pewne twory architektoniczne mogą nas przytłaczać i wprowadzać w zagubienie, zaś inne wprowadzać poczucie porządku i harmonii.
Przykłady? Zaciekawiło mnie choćby porównanie budynku Hotel de Matignon i jego nietypowej osi do sonaty skrzypcowej Jean-Marie Leclaira, a konkretniej zmiany tonacji w tym utworze. Albo też przykład projektu Eero Saarinena – lotnisko JFK, w którym, jak mówi Arnheim, „większość ludzi ma trudności z zachowaniem wewnętrznego poczucia koordynat przestrzennych”, ze względu na jego dynamikę i formę bliższą raczej rzeźbie. Nie brak i odwołań do architektury wnętrz – choćby projektu krzesła autorstwa Miesa van der Rohe. I choć intuicja celnie wskazuje na synergię porządku i płynności, to szersza analiza odkrywa znacznie więcej – zarówno pod względem konstrukcyjnym (zależności geometryczne), jak i ukazując projekt jako symbol, coś odzwierciedlającego w sobie nie tylko koncept autora, lecz także pewien szerszy kontekst historyczno-kulturowy.
Autor w poszczególnych rozdziałach odkrywa kolejno różne aspekty architektury, starając się wyjaśnić poszczególne zjawiska. I tak skupia się choćby na postrzeganiu przestrzeni, na relacjach pion-poziom, na kontraście pełne-puste. Przeczytamy też o porządku, chaosie, ekspresji, mobilności czy symbolice. Dużo tu smaczków i refleksji, które nie tylko przekazują suche fakty i wskazują zależności. To raczej myśli (poparte przykładami) pokazujące pewną drogę, odsłaniające sposoby myślenia, które być może nie był dla czytelnika oczywiste. Choćby to jak postrzegamy przestrzeń – koncepcja „pustego, bezgranicznego zbiornika” to nie jedyny możliwy sposób jej rozumienia. Albo inny przykład – czy przekrój poziomy w pełni wyjaśnia nam zawiłości danej budowli? A może wręcz odwrotnie – wypacza nasze wyobrażenie o niej, tak samo, jak wtedy gdy chcielibyśmy zaprezentować przekrój poziomy człowieka?
Zaletą tej publikacji jest z pewnością jej przystępność dla osób na co dzień nie związanych z terminologią kulturoznawczą a jednak żądnych wiedzy. Warto zaznaczyć, że przystępność ta nie ujmuje w żaden sposób wywodowi merytorycznemu. Kolejny silny punkt to interdyscyplinarność albumu i odwoływanie się do przykładów z życia – konkretnych budynków, instalacji, dzieł. Do tego ubogacona jest ona wieloma ilustracjami, co pomaga zrozumieć koncept, do którego aktualnie odwołuje się autor, acz przyznam, że czasami to nie wystarcza. Nie wiem, na ile to ujmuje książce, zaś na ile jest zaletą fakt, że skłania do własnych poszukiwań, ale przynajmniej parokrotnie ciekawość skłoniła mnie do odszukania danego miejsca, o którym wspominał autor, do przesłuchania utworu, do jeszcze pełniejszego doświadczania.
Czytelnik, który nie jest zbyt ekspertem w dziedzinie architektury i kultowych budowli, może być miejscami nieco onieśmielony, jeśli nie zirytowany tą mnogością przykładów i odwoływaniem się do czegoś, co dla autora zdaje się być oczywiste. Może nieco przystępniejszym w odbiorze jest popularny ostatnio serial Abstract, dokumentujący współczesną sztukę. Kluczem w nim jest gra obrazami i poznanie nie tyle dzieł, co raczej samego twórcy. Arnheim podchodzi do tematu zupełnie inaczej – pierwsze skrzypce grają twory architektoniczne, nie zaś ich autorzy, a obraz ustępuje miejsca pogłębionej analizie, wyjaśnieniu.
I trzeba przyznać, że nie jest to książka przełomowa czy specjalnie nowoczesna. Oryginał wyszedł ładnych parę(dziesiąt) lat temu, choć na polskim rynku wydawniczym jest to pozycja świeża – tłumaczenie na nasz ojczysty język pochodzi z 2016 roku. Pomimo tego (a może właśnie dlatego) jest ona niezwykle aktualna. Przecież ludzka percepcja (w swym najbardziej podstawowym znaczeniu) nie zmieniła się na przestrzeni lat i nie mam tu na myśli lat, w których żył Arnheim w konfrontacji do doczesności, ale myślę raczej o starożytnej Grecji, Rzymie, czyli czasach, kiedy powstało tak wiele „kultowych” dziś budowli.
Rudolf Arnheim, Dynamika formy architektonicznej, Wydawnictwo OFFICYNA, Łódź 2017.
Tekst i zdjęcia: Sylwia Chrapek
Korekta: Angelika Ogrocka