Góry wzywają – recenzja „Spod zamarzniętych powiek”
Wiele prawdy ma w sobie powiedzenie Góry wzywają, muszę iść. Gdy człowiek pozna jak smakuje zdobycie szczytu, nawet jeżeli jest nim Kasprowy Wierch, już zawsze będzie chciał więcej, wyżej i jak najczęściej. Wyobrażam sobie jak mocny musi być ten zew, gdy wejdzie się na jeden ze szczytów Himalajów lub Karakorum…To uzależnienie, od którego ciężko się uwolnić.
W świetle głośnych wydarzeń tej zimy, rozgrywających się na szczycie Nanga Parbat i zakończonej w ostatnich dniach Zimowej Narodowej Wyprawy na K2, ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik, książka Adama Bieleckiego „Spod zamarzniętych powiek” wśród bestsellerów ostatnich miesięcy nabiera zupełnie innego znaczenia.
Postrzelona pasja
Bielecki należy dziś do grona najlepszych polskich himalaistów. Jest postacią rozpoznawalną medialnie, ale cały czas pozostaje przy tym zwykłym, sympatycznym „chłopakiem z sąsiedztwa”. Adam wspomina swoje pierwsze fascynacje wspinaczką. Jako trzynastolatek był za młody, by zapisać się na kurs skałkowy, próbował więc swoich sił głównie podczas wypraw z siostrą i rodzicami, którym, jak wielokrotnie podkreśla w swojej książce, wiele zawdzięcza. Zawzięty i zdeterminowany w dążeniu do celu, nie poddawał się i nie rezygnował z marzeń, którymi stawały się kolejne szczyty, najpierw Tatr, potem Alp, Pamiru, a wreszcie Himalajów i Karakorum. Miał 17 lat, gdy zdobył Pik Lenina (7134 m n.p.m) i Chan Tengri (7010 m n.p.m).
Młodzi, gniewni, ambitni
Złota era polskiego himalaizmu przypada na drugą połowę lat siedemdziesiątych oraz lata osiemdziesiąte. Wtedy ciężko było dorównać Polakom w tej dziedzinie. Sport ekstremalny, sztuka, sposób życia – każdy nazywał wspinaczkę jak chciał. Nazwiska Jurka Kukuczki, Wandy Rutkiewicz czy Wojtka Kurtyki były na ustach całego świata. Wierni swoim zasadom (wspinali się w stylu alpejskim – bez tlenu i korzystania ze starych poręczówek) nie kolekcjonowali szczytów i prestiżowych nagród – dla nich ważniejsze było wytyczanie nowych dróg, ekstremalne zimowe wejście lub bycie pierwszym. Dzisiejsi nauczyciele „młodych, gniewnych i ambitnych” to głównie Krzysztof Wielicki, kierownik tegorocznej wyprawy na K2 i nieżyjący już Artur Hajzer – twórca programu Polski Himalaizm Zimowy. Pasmo polskich zimowych sukcesów w Himalajach zaczęło się od zimowego wejścia na Mount Everest (8848 m), którego dokonali Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki 17 lutego 1980 roku. Ze wszystkich 14 ośmiotysięczników Ziemi, stanowiących tak zwaną Koronę Himalajów (choć zawiera ona również ośmiotysięczniki Karakorum), Polacy zdobyli 10 szczytów.
Po dość głośnej wyprawie na Broad Peak w 2013 roku, kiedy to zginął Maciej Berbeka i Tomek Kowalski, zapał zimowego zdobywania szczytów osłabł nie tylko w Bieleckim, ale na szczęście czas leczy rany i dziś Polacy znów są silną drużyną, gotową podejmować takie kolejne wyzwania w najwyższych górach świata.
Nie o to chodzi, by złapać króliczka
Alpinizm to specyficzny sport. Nie dostajemy medali, nie oglądają nas dziesiątki tysięcy ludzi na stadionach (…), nie ma przepisów, regulaminów. Góry są niemymi świadkami naszych sukcesów i porażek[1]. Bielecki jest w swych opowieściach bardzo szczery i prawdziwy. Wspinaczkę traktuje jako swoistą filozofię życia i tłumaczy, że „najpiękniejszy we wspinaniu jest czas, kiedy liczy się tylko metr kwadratowy terenu przed tobą”. Kluczem do radości z uprawiania sportu jest przede wszystkim ściganie się ze samym sobą i własnymi słabościami. Dzięki górom człowiek uczy się doceniać doliny, przestaje narzekać na padający deszcz i cieszy się na myśl o ciepłym posiłku. Młody himalaista podkreśla fakt, że czasem najważniejsze nie jest stanąć na szczycie, ale umieć odpuścić i wrócić bezpiecznie do domu.
Niemożliwe nie istnieje
Bielecki to prawdziwy gawędziarz: wzrusza do łez, bawi anegdotami i uczy, że niemożliwe nie istnieje. Pamiętaj, że nie ma rzeczy niemożliwych, a największym ograniczeniem jest nasza wyobraźnia[2] – powtarza. Równie ciekawe są fotografie jego autorstwa z różnych wypraw, a także załączone kody do filmików, które możemy obejrzeć na stronie internetowej. „Spod zamarzniętych powiek” Adama Bieleckiego to świetna lektura o determinacji, olbrzymim harcie ducha i pokonywaniu własnych słabości w dążeniu do celu, którą czyta się jednym tchem. Motywuje do wyjścia z domu, odrobiny aktywności i odnalezienia pasji, dzięki której człowiek będzie mógł poczuć, że żyje pełnią życia.
A. Bielecki, D. Szczepański, Spod zamarzniętych powiek, wydawnictwo Agora, Warszawa 2017
[1] Bielecki Adam, Szczepański Dominik, Spod zamarzniętych powiek, wyd. Agora, Warszawa 2017, s. 312.
[2] Ibidem, s. 407.
Nasza ocena:
Korekta: Marta Rosół, Hanna Kostrzewska
Agnieszka Wielińska – rocznik ’92. Z wykształcenia filolog-rusycysta, z zamiłowania fotograf, zwłaszcza dzikiej przyrody. Ruda, piegowata, wiecznie uśmiechnięta, roztrzepana idealistka, chodząca własnymi ścieżkami. Gorącą krew ma w genach – jest człowiekiem (z) gór. Nigdy nie potrafi zbyt długo wytrzymać w jednym miejscu. Jej największym marzeniem jest podróż koleją Transsyberysjką z Moskwy do Władywostoku i obfita relacja fotograficzna z tych dzikich wojaży. Głęboko wierzy, że chcieć – znaczy móc. Wystarczy działać!