Kat, który pragnie stać się ofiarą – recenzja filmu „Jeszcze nie koniec”
Xavier Legrand w 2013 roku zadebiutował docenionym przez krytyków krótkometrażowym dramatem ,,Zanim stracimy wszystko”. ,,Jeszcze nie koniec” stanowi niejako rozwinięcie podjętego kilka lat wcześniej tematu. Francuski reżyser wyrasta tym samym na twórcę kina społecznie zaangażowanego, który nie boi się podejmować tematów trudnych, wstydliwych i naznaczonych obyczajowym tabu. Nie oszczędza przy tym widza, tocząc z nim emocjonalną szarpaninę.
Bohaterowie ,,Jeszcze nie koniec” walczą w sądzie o opiekę nad najmłodszym dzieckiem. Miriam (Léa Drucker) i Antoine (Denis Ménochet) mają osiemnastoletnią córkę Josephine (Mathilde Auneveux), która może już sama decydować o swoim losie oraz małoletniego Juliena (Thomas Gioria), stającego się kartą przetargową rodziców. Antoine pragnie mieć takie same prawa do swojego syna, co jego matka, a sąd przystaje na jego propozycję. Wszystko to z początku przykryte płaszczykiem prawniczych regulacji i paragrafów, pod którymi można czuć się spokojnie, stopniowo przeradza się w otwartą wojnę między byłymi małżonkami. ,,Ten facet” – bo tak swego ojca nazywa Julien – nie chce i nie lubi odpuszczać, mimo klęski zarówno na płaszczyźnie wychowywania dzieci, jak i budowania długotrwałej relacji z kobietą. To zdaje się być gwoździem do trumny głównego bohatera, niepotrafiącego pogodzić się z faktem, że nie sprawdził się w żadnej z ról. Poczucie winy i rozpacz Antoine’a zaczynają przeplatać się z agresją, której celem początkowo staje się Julien. Przerażenie i zagubienie dziecka są wręcz namacalne, dzięki czemu widz ma poczucie bezpośredniego kontaktu z rodzinnym dramatem.
To właśnie postać Antoine’a nadaje filmowi tonację: jego wahania nastrojów powodują narastające napięcie. Kat w tym wypadku pragnie wejść w rolę ofiary, obarczając winą za zastaną sytuację Miriam. Razem z nią z przerażeniem wyczekujemy momentu, w którym ,,ten facet” zapuka do drzwi żądając rozmowy. Niezwykle naturalistyczna gra aktorska i scenografia pozwalają poczuć się nam świadkami wydarzeń. Wchodzimy w prywatny obszar rodziny, uświadamiając sobie, że podobne dramaty zwykle rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami, a co gorsza, istnieje na nie społeczne przyzwolenie.
Prawo nie jest w stanie uchronić bohaterów przed najgorszym, stwarzając jedynie otoczkę uporządkowanej rzeczywistości. Jak się okazuje, światem nie rządzi ład, a ręka silniejszego. Bezpieczna i zamknięta domowa przestrzeń jest tylko iluzją, która w zatrważającym finale pryska niczym mydlana bańka…
Ocena:
Film można obejrzeć w Cinema City:
Korekta: Marta Rosół