Refle-ksje: sztuka w 2017

W lutym nie pamięta się już o ubiegłym roku, a zeszłoroczne podsumowania dawno zeszły na dalszy plan. A jeśli drugi plan buduje obecną narrację? Ile z zeszłorocznych wydarzeń w świecie sztuki wyznaczyło nowy szlak? Ile z nich odejdzie w zapomnienie? Nie sztuką jest zrobić chwilowy szum, sztuką wywołać refleksje i pozostać na dłużej. O sztuce w 2017 roku, bardzo subiektywnie i w migawkach.

featured_podsumowanie_sztuka2017

Ciało obnażone

Jednym z najbardziej zapadających w pamięć wydarzeń kulturalnych minionego roku jest wystawa „Body Worlds” doktora Gunthera von Hagensa. Choć jest to wystawa naukowa, a nie artystyczna, zdecydowanie można powiedzieć, że z estetyką ma wiele wspólnego. Kontrowersje jej dotyczące skupiają się przede wszystkim na tym, że odbiorca ma okazję zobaczyć prawdziwe, ludzkie ciało, odpowiednio zachowane przez proces plastynacji. Dzięki eksponatom możemy zdecydowanie lepiej poznać własne ciało, jak i w ogóle dostajemy możliwość zajrzenia pod skórę, co dla przeciętnego człowieka jest raczej niemożliwe. Na wystawie znajdują się nie tylko plastynaty układu mięśniowego, ale także szkielety i poszczególne narządy wewnętrzne. Na ich podstawie zaprezentowane są porównawczo narządy zdrowe oraz chore, jak na przykład płuca niepalącego i palacza. Jeśli chodzi o wizualny wymiar wystawy, jedynie świadomość, iż oglądamy wnętrzności zmarłych ludzi, może wprawić nas w dyskomfort, natomiast same ciała i narządy wyglądają niemal… kunsztownie. Po wyjściu z wystawy człowiek zaczyna sobie zdawać sprawę, jakim jest wielkim i skomplikowanym dziełem biologicznym. Choć minął już prawie rok od obejrzenia ekspozycji, niektóre elementy wciąż mocno siedzą w mojej głowie i miały wpływ na zmianę postrzegania własnego ciała.

AD

body worlds

„Body Worlds” doktora Gunthera von Hagensa, mat. prasowe.

Kultura na pograniczu dyscyplin

Wydarzeń kulturalnych wartych uwagi było w ubiegłym roku sporo. Mnie jednak najbardziej cieszą te z pogranicza kulturowo-technologicznego. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że zaczynają się pojawiać wydarzenia, które łączą moje prywatne i zawodowe zainteresowania. A po drugie – jestem przekonana, że zarówno kultura może wiele zyskać, wykorzystując najnowszą technologię, jak i same rozwiązania IT powinny uwzględniać nas – użytkowników. W ostatnich miesiącach odbyły się dwa eventy, które zrobiły na mnie wrażenie, a mianowicie: Kultura w danych – Data (for) Culture oraz WUD Silesia.

Pierwsze z nich traktowało o wzajemnych powiązaniach pomiędzy analizą danych a kulturą, w tym – przedstawiało badania dotyczące Katowic. Polecam zerknąć na wyniki tych badań – wizualizacja sprawia, że są nie tylko wartościowe merytorycznie, ale też po prostu ładne i zrozumiałe dla każdego. Mam nadzieję, że to nie był jednorazowy event i za jakiś czas doczekamy się kolejnej edycji. Natomiast drugim wydarzeniem była konferencja związana z użytecznością, UX czy user centered design. I choć z pozoru pojęcia te mogą się kojarzyć z branżą IT, to jak sama nazwa mówi – chodzi o postawienie człowieka w centrum. Cóż może być bardziej humanistycznego! Jako uczestnik muszę przyznać, że prelekcje były zarazem inspirujące i na wysokim poziomie, jak i przystępne. Moją uwagę zwróciła też tablica w strefie Fun&Art, która obrazowała powiązania pomiędzy poszczególnymi serialami i filmami – plus za kreatywność organizatorów.

SC

kultura w danych

Mat. prasowe.

Ciało. Miłość. Intymność.

Rok 2017 upłynął pod znakiem zwrotu emocjonalno-intymnego, którego rozwój można śledzić począwszy od wystawy „Ministerstwo Spraw Wewnętrznych” (Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa), a kończąc na działalności instagramowej Zofii Krawiec. Miniony rok zaowocował artystycznymi bataliami o ciało, które zostało zawłaszczone przez biopolityczne mechanizmy władzy (patriarchalnej lub kapitalistycznej). „Polki, Patriotki, Rebeliantki” (Galeria Arsenał, Poznań) to wystawa bezpośrednio wpisująca się w fale demonstracji ulicznych (Czarny Protest), pokazując tym samym, że kobiece ciało nadal jest źródłem energii w walce o własną autonomię. Ta myśl pozostaje szczególnie aktualna w rzeczywistości zdominowanej przez wartościujące męskie spojrzenie, który jest podmiotem władzy i ekonomii wizerunków ciał promowanych przez media społecznościowe. Feministyczne prace zgromadzone na poznańskiej wystawie zdemaskowały pozornie transparentne symbole narodowe, wskazując w nich źródło opresji i przemocy wobec ciał każdego Innego. Zofia Krawiec – krytyczka sztuki – trafnie wskazała, że miłość zawsze była polityczna, gdyż to dominujący system władzy reguluje to, co może być przedmiotem naszego pożądania. Praktyka artystyczna 2017 roku to dowód, że miłość – a przy tym również ciało, intymność, łzy – może być niegasnącym źródłem naszej wolności, autonomii i swobody ekspresji w czasach, gdy fala binarnych podziałów, niekontrolowanej agresji, nieuznawania ciał (również uchodźczych, stających się „niechcianymi ciałami”) wdziera się w nasze codzienne życie, którego granice wyznaczają język i usta, mówiące „ja jestem”. Dlatego dobrze, że sztuka 2017 to najpełniejszy wyraz naszego ludzkiego istnienia, wyrażonego wściekłym krzykiem i intymnym szeptem.

MT

ARSENAL_zapro_POLKI

Zaproszenie na „Polki, Patriotki, Rebeliantki”, mat. prasowe.

Queerowe dziedzictwo

Miniony rok obfitował w takie wystawy, które okazywały się symulacjami polskości, patriotyzmu, tradycji, jednorodnych tożsamości. Równolegle do krakowskiego #dziedzictwa (Muzeum Narodowe, Kraków) Karol Radziszewski zorganizował kolejną edycję warszawskiego festiwalu Pomada, której towarzyszyła skromna wystawa „Dziedzictwo”, będąca queerową alternatywą dla smutnych, biało-czerwonych polskości prezentowanych również w Zamku Ujazdowskim („Późna polskość”, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski). Wystawa Radziszewskiego to w istocie artystyczny esej, będący wirtuozerskim palimpsestem różnych sygnałów różnicy, próbujących zdemaskować sztuczność jednej wersji tożsamości – męskiej, kobiecej, polskiej i patriotycznej. To ciekawy ruch, zwiastujący świadomość polityczną sztuki polskiej 2017 roku, próbującą przede wszystkim odzyskać życie ciał, zawłaszczonych przez opresyjne normy władzy kulturowej. Zatem „Dziedzictwo” to panorama narracji Inności, które swoim pojawieniem się w przestrzeni publicznej próbują de-kodować polityczne znaczenia, które zostały przypisane naszym ciałom. Działalność Radziszewskiego w 2017 roku to interesująca subwersja, dokonująca się na tkance polityki historycznej i tożsamościowej w Polsce.

MT

#Dziedzictwo w Muzeum Narodowym w Krakowie, grudzień

#Dziedzictwo, fot. Anna Pajęcka.

Wielkie nazwiska, ważne tytuły

Gdyby wskazać, które wystawy ubiegłego roku cieszyły się uznaniem publiczności i rekordową frekwencją, należałoby wspomnieć o dwóch: ekspozycje „Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst” (kuratorka: dr Helga Prignitz-Poda) w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu oraz „David Lynch. Dynamism And Silence” (kurator: Marek Żydowicz) w Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu w Toruniu. Oba wydarzenia dały możliwość szerszego, a tym samym pogłębionego spojrzenia na twórczość artystów, których specjalnie nikomu przedstawiać nie trzeba. Zwłaszcza ekspozycja Davida Lyncha zasługuje na wielkie brawa, zarówno pod względem fenomenalnej aranżacji, jak i towarzyszącej jej publikacji „David Lynch. Polskie spojrzenia”. Redaktorami tej wyjątkowej książki są dr Anna Osmólska–Mętrak i dr Radosław Osiński, a autorami tekstów – najważniejsi krytycy filmowi – laureaci i wyróżnieni w Konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Czy potrzeba lepszej rekomendacji? Sama wystawa, jak i książka to must see i must have dla wszystkich wielbicieli twórczości legendarnego reżysera „Twin Peaks”. I nie będę ukrywać – moje pierwsze miejsce bezapelacyjne wędruje właśnie dla toruńskiej ekspozycji, którą można jeszcze oglądać do 18 lutego! Kto będzie w okolicy, nich koniecznie zajrzy do CSW Znaki Czasu!
Na Śląsku tymczasem wielką popularnością cieszyła się wystawa „Mroki podświadomości. Beksiński” pokazywana w Muzeum Historii Katowic. Ekspozycja badała śląski kontekst twórczości Beksińskiego i jego relacji z artystami, którzy właśnie na Śląsku żyli i tworzyli, a byli to między innymi Andrzej Urbanowicz, Urszula Broll czy Henryk Waniek. W Katowicach także można było oglądać świetną wystawę w Galerii Sztuki Współczesnej BWA „Przesilenia”, której kuratorką była Marta Lisok. Była to ekspozycja badająca rzadko podejmowany współcześnie temat, a jest nim potencjał dźwięku, jak i wsłuchiwanie się w podszepty własnego ciała i rzeczywistości.
Nie należy też zapominać o tym, że 2017 rok był Rokiem Awangardy, która w Polsce obchodziła symboliczne stulecie. Choć świętowanie wbrew pozorom odbywało się nieco w tle i trochę zbyt po cichu, należy tutaj wspomnieć o doskonałej wystawie „Montaże. Debora Vogel i nowa legenda miasta” w łódzkim Muzeum Sztuki (kuratorzy: Andrij Bojarow, Paweł Polit, Karolina Szymaniak), która przybliżała twórczość znakomitej, awangardowej teoretyczki i krytyczki sztuki.

ZS

beksiński_muzeum historii katowic

Muzeum Historii Katowic, Mroki Podświadomości. Wystawa twórczości Zbigniewa Beksińskiego – mat. prasowe.

Śląska sztuka szuka

Różne siły spychają Śląsk poza drogę głównego obiegu i ogólnopolskiej narracji. A przecież to nie tak, że tutejsze instytucje nie mają pomysłu na sztukę, ani nie tak, że śląski artysta to jakiś wieczny wagabunda, wyrzutek (oficjalnie: hipster), który nie potrafi odnaleźć się w modnych dyskursach, co rusz rzucając niepoprawne teksty obnażające jego nie-przynależność do świata sztuki. Widać wyraźnie, że instytucje szukają sposobów, żeby raz – odpowiedzieć na potrzeby ludzi i przyciągnąć ich do siebie, dwa – stworzyć taki kontent, który ukontentuje tak szeroką publikę, jak i oczekującą krytykę. Lokalne instytucje prężą szare komórki i walczą o nazwiska, które potencjalnie przyciągną ludzi (jak chociażby wystawa Zdzisława Beksińskiego w Muzeum Historii Katowic – KLIK). Wzrasta świadomość dbania o odbiorców, ale też potrzeby edukacji kulturalnej.

Pragnienie nie tyle zaistnienia na mapie ważnych instytucji polskiej sztuki, co zyskanie na znaczeniu udziela się Muzeum Śląskiemu, które od początku roku ruszyło z bardzo ambitnym planem realizacji odważnych wystaw i ugoszczenia ważnych postaci świata sztuki (chociażby Brachy Ettinger zaproszonej dzięki współpracy z Uniwersytetem Śląskim i kuratorką Anną ChromikKLIK), a także zagospodarowania kolejnych dwóch budynków kompleksu dawnej kopalni. Muzeum Śląskie stara się przyciągać na wiele sposobów i trafiać do bardzo zróżnicowanej grupy osobowej, naciskając przy tym na współpracę z lokalnymi mediami, co warto podkreślić. Bez tego trudno o tworzenie słyszalnego głosu w kulturze.

Oprócz Ettinger, MŚ gościło wystawę „Nie jestem już psem”, która może nie była wielką premierą, ale była głosem ważnym i dobrze, że odnalazła się również w śląskim kontekście. W ubiegłym roku bardzo modne było zrobienie sobie zdjęcia w „lustrzanej sali”, czyli w ekspozycji Dani Karavan „Reflection / Odbicie / אָפּשפּיגלונג” – każda szanująca się, kulturalna osoba musiała zarejestrować tam własne odbicie. Fani fotografii mogli dać się urzec Vladimírowi Birgusowi (KLIK), a w ramach świętowania roku awangardy pojawiła się dobra wystawa „Zwrotnica. Początki neoawangardy na Górnym Śląsku” (KLIK) (przy okazji warto wspomnieć bardzo dobrą wystawę w katowickiej BWA – „Linia i chaos – kompozycje przestrzenne”, szkoda tylko, że trwała ona tak krótko). Pojawiło się też kilka nowych ekspozycji stałych, m.in. „Na tropie Tomka”, która proponuje coś młodszej publice. Wychowywanie młodszego pokolenia do odbioru sztuki? Może się udać.

Poza wydarzeniami w MŚ, Rondo Sztuki obchodziło swoje 10-lecie, zastanawiając się przy okazji nad niepewnym obrazem przyszłości – komu i czemu ma służyć RS, czy praktykowana od dekady formuła się nie wypaliła? (KLIK). Pozostajemy bez jasnych odpowiedzi, otrzymaliśmy za to szereg ciekawych wystaw, takich jak chociażby „Versus” Malwiny Mosiejczuk (KLIK), „Re_Sublimacje” Klaudii Laty (KLIK) czy „Praktyka Widzenia” Dominika Ritszela i Piotra Wysockiego (KLIK). Tymczasem w niedalekim sąsiedztwie rozwija się Galeria „Szara”, która mocno walczy o pozycję w rejonie, realizując tak ciekawe wystawy, jak chociażby „Odmowę” Rafała Milacha (KLIK). To był jej pierwszy pełen rok działalności, warto zapoznać się z podsumowaniem, które napisali sami kuratorzy – Joanna Rzepka-Dziedzic i Łukasz Dziedzic (KLIK).

Nie tylko ważne, CO jest prezentowane, ale i JAK – mieliśmy okazję przekonać się o tym przy wystawie „Magja” Karola Formeli w Galerii Miasta Ogrodów (KLIK), której potencjał nie został w pełni wykorzystany przez sam układ ekspozycyjny – chaotyczne rozrzucenie obrazów na ciemnych ścianach zatarł wszelkie powiązania sprowadzając je do serii przypadkowych ilustracji, nie zaś spójnej opowieści, którą „Magja” miała szansę być.

Wybrzmiewa coraz bardziej głos młodszej generacji lokalnych artystów i to w nich, nie tylko w instytucjach, pokładamy nadzieję. Dobrą zapowiedzią była chociażby „Abstrakcja Użytkowa” Bartka Buczka tłumacząca jego rosnącą popularność (KLIK).

Miejmy nadzieję, że to zapowiedź dobrych zmian i nowych nurtów, które porwą uwagę publiczności nie tylko lokalnej.

MP

Zwrotnica_Muzeum Śląskie (7)

„Zwrotnica. Początki neoawangardy na Górnym Śląsku”, fot. Sebastian Łąkas.


Korekta: Angelika Ogrocka

Autorzy: Sylwia Chrapek, Agnieszka Dróżdż, Marta Połap, Zuzanna Sokołowska, Michał Trusewicz