Jak skutecznie wyleczyć komedię romantyczną
Komedia romantyczna może się kojarzyć z budyniem waniliowym polanym sokiem owocowym. Najpierw nie możemy się doczekać momentu, gdy zaczniemy jeść, a w połowie już czujemy przesyt. Śmiejemy się z fajtłapowatości głównych bohaterów, a potem, gdy po raz kolejny schodzą się i rozstają, zalewamy się łzami. Wychodzimy z kina i film trafia do kategorii – obejrzane/zapomniane.
„I tak Cię Kocham” winduje ten gatunek filmowy na bardzo wysoką półkę i pomimo tego, że nie brakuje w nim śmiechu, słodkości i łez, to jednak sprawnie wymyka się budyniowej konsystencji, a komedia romantyczna okazuje się tylko sprytnie wykorzystaną formułą. Poznajemy prawdziwą historię pakistańskiego komika Kumaila Nanijaniego (gra on samego siebie) i jego żony Emily V. Gordon, w którą znakomicie wcieliła się Zoe Kazan. Oboje są również autorami scenariusza do filmu, co czyni przedstawioną historię jeszcze bardziej autentyczną. Kumail próbuje zbudować swoje życie w Ameryce, do której przyjechał jako dziecko wraz z całą rodziną. Jednak oparte na tradycji, hierarchii i religijnych rytuałach relacje nie ułatwiają mu życia. Jest on zawieszony między światem muzułmańskim a amerykańską swobodą obyczajową. Występując na scenie, w popularnych stand-upach, stara się konfrontować ze swoim pochodzeniem. W tym upatruje szansy na zbudowanie porozumienia między nim a nastawionymi negatywnie do muzułmanów Amerykanami. Pierwsze brawa należą się twórcom filmu za odważne wprowadzenie dowcipów poruszających temat 11.09. Upłynęło już wystarczająco dużo czasu, aby uporać się z tak dotkliwymi doświadczeniami, a konwencja komediowa wydaje się najlepiej pasować do ich przepracowania.
Emily jest dziewczyną po przejściach, która mimo deklaracji, że nie interesują ją trwałe związki, zakochuje się w Kumailu i pokłada wiele nadziei w rodzącą się między nimi relacę. Momentem przełomowym historii jest jej nagła choroba, która sprowadza fabułę filmu na inne tory. Mimo że nie odejdziemy od konwencji komedii, to jednak to dramatyczne wydarzenie pozwoli rozbudować wszystkie postaci na tyle, że dużo lepiej zrozumiemy ich wybory i relacje.
Oryginalny tytuł filmu to „The Big Sick”. Jednak polskie tłumaczenie błędnie sugeruje, że oto oglądamy kolejny film o miłości. Tymczasem otrzymujemy historię, która porusza bardzo wiele problemów, zarówno dotykających społeczeństwo amerykańskie, jak i dotyczących bardziej uniwersalnych wartości, w których każdy może odnaleźć cząstkę siebie. Tytułowym „wielkim chorym” jest każdy z bohaterów filmu. Kumail próbuje zbudować swoje życie między rodzinną tradycją a amerykańskim snem. Emily, której choroba dosłownie (i w przenośni) atakuje serce, marzy o romantycznej miłości.
Kluczem do filmu może być pierwsza scena, w której widzimy Kumaila, słuchającego utworu „Devils Haircut” w trakcie jazdy autem przez ulice Chicago. Autorem piosenki jest Beck, niezależny twórca indie rocka, którego rodzice wyemigrowali do USA ze Szwecji, gdy był jeszcze małym dzieckiem. W teledysku Beck wędruje ulicami wielkiego miasta w kowbojskim kapeluszu, niczym John Voight w „Nocnym kowboju”, próbując odnaleźć siebie w nowym świecie. Nie trudno połączyć ze sobą historię tych trzech postaci – wszyscy musieli wydeptać swoje własne ścieżki, wiodące przez zaułki wielkich, amerykańskich miast. I, jak prowadzą nas pierwsze wersy piosenki: „Something’ s wrong’ cause my mind is fading and everyway I look there’s dead end waiting”, nie była to droga usłana różami.
„I tak Cię Kocham”, to historia wielkiej choroby, z którą żyjemy całe życie. Nikt nie potrafi postawić jednoznacznej diagnozy, a tym bardziej nie ma na nią uniwersalnego lekarstwa.
Ocena:
Korekta: Dawid Dróżdż, Michał Trusewicz