CAPSULE REVIEW: „ATAK PANIKI”
Od kilkunastu lat polska kinematografia przyzwyczajała nas do tego, że słowo „komedia” traktujemy z pobłażaniem, mając przed oczami ciąg zaprojektowanych na tych samych kliszach plakatów z kolejnymi produkcjami. Choć do zamierzonych efektów komicznych zazwyczaj im daleko, a nieudolne podrygi głównych bohaterów, mające prowadzić do romantycznego finału, wyłącznie wzbudzają naszą frustrację, to nowe pokolenie filmowców porzuca ten schemat. Ich propozycja wiąże się z powrotem do starej dobrej satyry.
Od wieków wiadomo, że najlepiej wychodzi nam śmianie się z… na nas samych. I na tej prawdzie reżyser oparł pomysł na swój debiut. Paweł Maślona pokazał całe spektrum niemożliwych, a przy tym tak dobrze nam znanych sytuacji. Trzeba zaznaczyć – w wyjątkowo oryginalnych odsłonach. Wspólnie z Aleksandrą Pisułą i Bartłomiejem Kotschedoffem (współscenarzystami) rozpoczęli film od… sceny samobójstwa. Mimo tego, że postać Witka schodzi ze sceny bardzo szybko, autorzy nie pozwolą nam o niej zapomnieć. W szereg nietypowych postaci wchodzą również: trójka upalonych nastolatków z rodzącym się poczuciem winy; uzależniony od gier komputerowych kelner, który pada ofiarą szantażysty; małżeństwo wracające z wakacji, mające za sąsiada natrętnego pasażera; dziewczyna utrzymująca się z masturbacji w internecie, której „godziny pracy” przerwą niechciani goście; ekscentryczna pisarka na randce z byłym partnerem oraz panna młoda na własnym ślubie, z którego zniknął pan młody.
Wyraziści bohaterowie potraktowani są na równi. Choć każdemu z nich można przypisać oddzielny epizod, dodatkowe postaci, pojawiające się w danym wątku, również otrzymują swoją narrację. Zwrócić uwagę także należy na wspaniałą obsadę. Maślona pokusił się o fuzję kilku pokoleń i technik aktorstwa. Zatem obecne są zarówno świeże twarze (Aleksandra Pisuła, Julia Wyszyńska), jak i te już znane i lubiane (Magdalena Popławska, Artur Żmijewski). Dodatkowo spotkamy na ekranie teatralne autorytety (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Dorota Segda) oraz dawno niewidziane osobowości (Anna Romantowska).
Początkowe zażenowanie nieodpowiedzialnym zachowaniem bohaterów z kolejnymi minutami przeradza się w coś na kształt współczucia. Postaci uwięzione w gorsecie konwenansów ignorują sygnały ostrzegawcze, przyzwalając na rozwój wydarzeń. I mimo tego, że spodziewamy się, a z czasem nawet oczekujemy, wybuchu owej paniki, chętniej oglądamy nieudolne próby wybrnięcia z sytuacji posuniętych do granic absurdu. Bezsilność bohaterów, poprzez serwowany czarny humor, staje się mocno zabawna. Pozwala nam wyjść ze skorupy kompleksów, oczekiwań i upokorzeń, dając po prostu poczucie ulgi.
W sferze realizacji twórcy również puszczają nieśmiałe oczko. Dopieszczone fryzury, kostiumy i scenografia sprawiają, że po cichu zazdrościmy bohaterom takiego życia. Jednak największe ukłony należą się za pomysł połączenia historii. Oczywiście, od początku zdajemy sobie sprawę, że w jakiś sposób poszczególne wątki i postaci korelują ze sobą, lecz i tutaj scenariuszowe trio zaskakuje rozwiązaniem.
Dylematy moralne przedstawione w niebanalnych epizodach (wprowadzenie matki w meandryczny świat gier czy stracenie levelu?), błyskotliwa forma (piękny weselny master shot) i śledzenie tropów niczym w dobrym kryminale spowodują, że pokochacie ten film. Okej, może znajdziecie jeszcze kilka innych zachwycających elementów. W każdym razie, takich satyr nam trzeba!
PS A teraz do kina i dajcie znać, który wątek uwielbiacie najbardziej.
Ocena:
Film można obejrzeć w Cinema City:
Korekta: Dawid Dróżdż, Michał Trusewicz