To był najlepszy czas, to był najgorszy czas – rok 2017 w kulturze.

Rok 2017 należał do kobiet – od czarnych protestów po akcję #metoo rozciągnęła się publiczna dyskusja o tym, do kogo tak naprawdę należy kobiece ciało. To pytanie wyznaczało kierunek wielu wydarzeń i projektów kulturalnych w ubiegłym roku. Zapraszamy do retrospekcji wraz z Anną Pajęcką, Wiktorią Bieliaszyn i Marią Nóżką.

napis na płocie otaczającym miejsce po wyburzeniu pawilonu meblowego Emilia, dawnej siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej, styczeń

Napis na płocie otaczającym miejsce po wyburzeniu pawilonu meblowego Emilia, dawnej siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej, styczeń. Fot. Anna Pajęcka.

Anna: Co wartego uwagi wydarzyło się w tym roku w kulturze – w Polsce i w świecie? Bo niewątpliwie zgodzimy się, że to był rok kobiet.

Maria: Myślę, że co roku jest rok kobiet, tylko w tym roku ich problemy i twórczość zostały bardziej zauważone. Na każdym polu: w sztuce, w literaturze, w filmie, w życiu społecznym.

Anna: To, że możemy mówić o roku kobiet w Polsce, to nadal pokłosie tego, co uruchomiły zeszłoroczne Czarne Protesty. I chociaż w tym roku już nie byłyśmy takie rewolucyjne na ulicach, to ta aktywność przeniosła się na inne pola widoczności, miękkich działań.

Pod względem politycznym ten rok nie był dla sztuki wizualnej, którą ja się przede wszystkim zajmuję – mam wrażenie – aż taki straszny, jak się zapowiadał. Spodziewałam się zamachu na kulturę i kompletnego podporządkowania, ale instytucje nie przeszły wielkiej rewolucji. Nie oznacza to, że nie ma zagrożenia, ale nastąpiło upolitycznienie środowisk sztuki w ramach buntu.

migawka z performansu, luty

Migawka z performansu, luty. Fot. Anna Pajęcka.

Maria: W tym roku Zachęta nie zbierała pieniędzy na rozbudowę kolekcji, bo minister Gliński nie musiał popisywać się, że nie da pieniędzy na sztukę współczesną. Mnie się wydaje, że to co pojawiło się w polityczności, to obudzenie jej u najmłodszych artystów. Właśnie na warszawskiej ASP studenci organizują Czarną Pracownię i to oni organizują w trakcie protestów związanych z sądownictwem działania wspólnego malowania transparentów. Jest chęć działania, zaangażowania się politycznie, czego na uczelniach artystycznych brakowało.

Anna: Likwidacja Eufemii w Warszawie wywołała konsolidację części środowiska, walkę o to, co jest im tak samo bliskie.

Wiktoria: Oddźwięk na zamknięcie Eufemii był ogromny, ze strony różnych środowisk, nauki i kultury.

„Ministerstwo Spraw Wewnętrznych” w MSN, luty

„Ministerstwo Spraw Wewnętrznych” w MSN, luty. Fot. Anna Pajęcka.

Anna: A co działo się w instytucjach?

Maria: Na początku mówiłaś o tym, że ten kolaps sztuki, który miał zdarzyć się za czasów PiS-u się nie zdarzył i myślę, że to jest ciche, powolne podcinanie gałęzi. Kultura jest finansowana głównie przez państwo, więc decyzje włodarzy mają na nią ogromny wpływ. W tym roku w aurze mniejszych lub większych skandali zmieniano dyrektorów i dyrektorki instytucji. Przypomnijmy chociażby co działo się z Magdaleną Sroką w PISF-ie, która została usunięta ze stanowiska mimo tego, że rada PISF-u była temu przeciwna. Nina została nagle połączona z Filmoteką Narodową, choć ta instytucja miała już wyrobioną markę. Zmienił się też dyrektor NCK – został nim Rafał Wiśniewski. Pod jego rządami powstała „Historiofilia”, chyba najbardziej prawicowa wystawa od bardzo dawna.

Anna: Zwana też „Historiofobią”, kuratorowana przez Piotra Bernatowicza, który na początku roku stracił stanowisko dyrektora w poznańskiej Galerii Arsenał. Wystawa, która skorzystała ze stałego repertuaru artystów konserwatywno-narodowych, a przynajmniej określanych jako tacy: The Krasnals, Jacek Adamas, Zbigniew Warpechowski. Oczywiście, sami mężczyźni. A równocześnie z „Historiofilią”, prawdopodobnie zupełnym zbiegiem okoliczności, otworzyła się „Późna Polskość” w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, wystawa kuratorowana przez Stacha Szabłowskiego i Ewę Gorządek. Nie najlepsza próba zebrania współczesnego polskiego imaginarium albo postawienia diagnozy „polskości”.

Centrum Sztuki Współczesnej, 23 Zgromadzenia. Maja Bekan, marzec

Centrum Sztuki Współczesnej, 23 Zgromadzenia. Maja Bekan, marzec. Fot. Anna Pajęcka.

Anna: Dla mnie, ale to jest zupełnie subiektywne, najlepszą wystawą w tym roku było „Ministerstwo Spraw Wewnętrznych”, kuratorowana przez Natalię Sielewicz w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, jeszcze na Pańskiej. Zwrot ku emocjom w kulturze, ku doświadczeniu, ale też bardzo ciekawe podejście do medium. W przestrzeni wystawy pojawiają się artyści, którzy posługują się tekstem. To była wystawa bardzo tekstowa, a jednocześnie został on potraktowany jako obraz.

„Późna Polskość” Centrum Sztuki Współczesnej, kwiecień

„Późna Polskość” Centrum Sztuki Współczesnej, kwiecień. Fot. Anna Pajęcka.

Anna: Jednocześnie z tą wystawą po internecie szalał selfie-feminizm i jego reprezentantki pojawiały się u Natalii Sielewicz np. Audrey Wollen, a z polskich artystek Zuzanna Bartoszek. Selfie-feminizm okazał się jednak takim chwilowym „feminizmem”, jedną z propozycji. Ruszył za to dyskusję zarówno o męskim spojrzeniu, jak i o tym, co się dzieje z obecnością dziewczyny w przestrzeni internetu. Odbyłam w tym roku bardzo dużo rozmów na temat selfie-feminizmu, będę broniła tego, że taka, nazwijmy to, „opcja feministyczna” jest nam potrzebna.

Maria: To było może nowe i ciekawe, ale bardzo mocno środowiskowe. Wydawałoby się, że selfie-feminizm, Instagram czy tworzenie wizerunku, bycie feministką odnosi się do każdej posiadaczki smartfona. Jednak to była bardzo insajderska dyskusja i niestety, przeistoczyła się w pewnym momencie w słowną przepychankę i to między kobietami, które nie szczędziły przykrych słów Zofii Krawiec. A przecież musimy się wspierać, siostrzeństwo to ważna sprawa. I twórcza – jak wspaniale działają kobiece kolektywy artystyczne pokazała wystawa „Przyjaźni moc” w lokalu_30.

Anna: To jest też rok pojawiania się koszulek „jestem dumna z bycia feministką” w sieciówkach. I pop-feminizmu.

protesty pod Teatrem Powszechnym, maj

Protesty pod Teatrem Powszechnym, maj. Fot. Anna Pajęcka.

Wiktoria: Tak, feminizm wszedł w jakimś stopniu do mainstreamu. Na pograniczu jest Siksa, która jest bardzo mocnym performansem, bo trudno mówić, że to tylko zespół, który gra zwykły koncert. To nawet nie występ, to coś więcej, z bardzo głębokim przekazem, bardzo mocnego. Alex nazywa po imieniu rzeczy, które wcześniej baliśmy się nazwać. Pojawiają się też zespoły, które mocno przemawiają do kobiet, a także kierują swoje słowa do mężczyzn. Jak Gang Śródmieście, młody zespół, którego założycielką jest Karolina Czarnecka. Dziewczyny w nurcie, który nazywają „feminopolo”, czyli wszystkie gatunki muzyki, przy pomocy chwytliwych tekstów, które tworzą przy pomocy nie tylko własnych doświadczeń, ale też maili przesyłanych przez kobiety, przekazują bardzo ważne treści, które być może nie dla wszystkich są oczywiste, ale przybliżają to, co przeżywa młoda kobieta, wchodząc w okres dojrzewania i z czym należy się liczyć.

Anna: Siksa jest też moim odkryciem roku. Muzyka staje się jednak nowym nośnikiem przekazu dla feminizmu, który przestaje kojarzyć się z hermetycznym środowiskiem posługującym się trudnym językiem. Zastanawiam się tylko, dlaczego przy tym, że dzisiaj mamy wspomniane przez ciebie Gang Śródmieście i Siksę, takie zespoły jak Cipedrapsquad czy początki Adu nie były takie rewolucyjne w muzyce i feminizmie kilka lat temu.

zdjęcie zrobione na wystawie „Historioflia”, czerwiec

Zdjęcie zrobione na wystawie „Historioflia”, czerwiec. Fot. Anna Pajęcka.

Maria: Coraz bardziej rośnie popularność kolektyw Oramics, założony przez DJki, które nie czuły się w środowisku docenione. I tu znów wracamy do siły wspólnego działania – tworzą one przestrzeń dla dziewczyn, które chcą tworzyć muzykę elektroniczną, a boją się wychylić w tym patriarchalnym środowisku. W kontraście do Siksy, która pisze mocne, dosadne teksty, jest płyta Pablopavo, gdzie twórca pisze o domu, jego cieple, a nawet rodzinie – delikatna nostalgia, zahaczająca o tematy, które kiedyś nie kojarzyły się z piosenkami pisanymi przez mężczyzn.

Anna: Z pięknie nostalgicznych mężczyzn w tym roku ukazała się książka Marcina Wichy „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”. Napisał ją o swojej matce.

Wiktoria: Skoro weszłyśmy na literaturę, to bardzo się cieszę, że Anna Cieplak pokazała się na fali wszystkich nagród, które popłynęły do niej za „Ma być czysto”. Mam nadzieję, że wyjdzie poza środowisko czytelników Krytyki Politycznej. Uważam, że ta książka powinna być wprowadzona do kanonu lektur, dlatego że być może młodzi ludzie nauczyliby się wrażliwości. To jest książka o odnajdywaniu się, kiedy wchodzi się w okres dojrzewania, pojawiają się pierwsze konflikty i uczucia. To jest ważna książka.

sezon ogórkowy w sztuce, Zachęta, lipiec

Sezon ogórkowy w sztuce, Zachęta, lipiec. Fot. Anna Pajęcka.

Anna: Będziemy poruszać się pewnie po Krytyce, ale muszę powiedzieć o książce, która na mnie zrobiła w tym roku duże wrażenie: „Kobiecość to syf i kropka” Frau Wolf. W skrócie, porusza temat skrajnie niewdzięczny, czyli macierzyństwo w Polsce, w której cierpimy na nieprzepracowany jeszcze kult Matki Polki i wszelkie rozterki, niewiedza, błędy w byciu matką idealną są od razu poddawane różnym formom ostracyzmu, aż strach rodzić. O tym jest ta książka, właśnie o macierzyństwie, ale pokazuje, że matka jest nadal podmiotem, nie jakimś bytem wyobrażonym. W Polsce jeszcze tego się nie wie, mam wrażenie.

Wiktoria: Dopiero teraz pojawiają się pierwsze głosy, które mówią, że sensem życia kobiety nie musi być założenie rodziny, urodzenie dziecka…

Anna: …ani nawet kariera.

Wiktoria: Kobiety odważyły się mówić, że w ogóle nie chcą mieć dzieci i ostro reagują na komentarze, że „to przejdzie”. Ale z drugiej strony lewica może się zaplątać. Na fali mówienia, że dzieci nie chce się mieć, wynika, że dzieci nie wolno mieć. Trzeba wyważyć te dwie strony.

Maria: Z ważnych książek trzeba wspomnieć o „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy” Anny Dziewitt-Meller. Zbiór opowieści o bohaterkach i buntowniczkach, mniej lub bardziej znanych z polskich historii.

Wiktoria: Pojawiają się bajki, skierowane do dziewczynek. Z wydźwiękiem feministycznym.

Maria: Po akcji crowdfundingowej wyszło pismo skierowane do dziewczynek, „Kosmos”. Obserwujemy chyba powrót prasy drukowanej.

Anna: A wraz z nim wpadki. Pamiętacie jak „Wysokie Obcasy” zaliczyły w tym roku wpadkę wypuszczając okładkę z hasłem „trendy: moda i demokracja”? Ludzie się oburzyli. Z mediami w tym roku stało się też coś całkiem nowego – postanowiły wykorzystać „trend” na finansowanie obywatelskie. W taki sposób jest finansowane Oko.Press, ostatnio Kultura Liberalna, Krytyka Polityczna. Stajemy się współwydawcami mediów. Ale mówiłyśmy o literaturze.

„ABC Projektariatu” wiecznie aktualne, sierpień

„ABC Projektariatu” wiecznie aktualne, sierpień. Fot. Anna Pajęcka.

Wiktoria: W takim razie, książka Beaty Siemieniako „Reprywatyzując Polskę”. Autorka jest młodą prawniczką i aktywistką w środowisku lokatorskim. Książka jest ukazaniem afery związanej z reprywatyzacją, napisana w bardzo przystępny sposób.

Anna: To jest leksykon reprywatyzacji, z uwzględnieniem głosu lokatora. Bardzo dobrze napisana książka. I myślę, że otworzyła trochę oczy na temat reprywatyzacji, która, jak się okazuje, nie jest jednak „problemem warszawskim”, ale – łódzkim, wrocławskim, krakowskim. To się działo wszędzie. I wbrew pozorom, nie jest to sprawa zamknięta, dobrze jest mieć wiedzę na ten temat. Wymienimy chyba same autorki. Wydawnictwo Czarne wydało też biografię Gombrowicza, opisaną przez Klementynę Suchanow.

Rave w Muzeum nad Wisłą, wrzesień

Rave w Muzeum nad Wisłą, wrzesień. Fot. Anna Pajęcka.

 

Wiktoria: Korporacja ha-art wydała w tym roku serię poetycką pod redakcją Mai Staśko. Jest to poezja zaangażowana, ale wcześniej powiedziałyśmy, że każda sztuka jest zaangażowana, więc wpisuje się to w ten nurt. Wydane zostały wiersze Dominiki Dymińskiej, Jasia Kapeli i Ilony Witkowskiej. Zwróciłabym uwagę na tomik Dominiki, bo on wpisuje się w to, o czym mówimy, w głos kobiet w Polsce. Dominika porusza różne tematy, wydzieliłabym jednak dwa – feminizm i polskość. Tomik Dymińskiej jest zdecydowanie gorzki, po lekturze tych wierszy ma się ochotę spakować walizki i stąd wyjechać. Z kolei Maja Staśko, redaktorka, jest dzisiaj najmocniejszym, najbardziej zdecydowanym głosem, jeśli chodzi o publicystki.

Anna: To mi przypomina, że w tym roku zdarzyła się bardzo ważna rzecz, o której jeszcze nie wspomniałyśmy: protesty i działania artystyczne w obronie Puszczy Białowieskiej. To zajęło opinię publiczną na dobry kwartał. Dzisiaj, kiedy redagujemy to podsumowanie, już wiemy, że minister Szyszko został odwołany ze stanowiska. To chwilowa ulga, bo nie wiemy co nas czeka, ale zdecydowanie zeszłe wakacje odbyły się pod znakiem obrony Puszczy.

Od performatyki w obronie Puszczy do filmu. Mnie się wydaje, że nie widziałam żadnych polskich filmów w tym roku. Nie chodziłyśmy do kina, bo protestowałyśmy w tym czasie.

Maria: Bo bilety są drogie, bo kultura jest droga.

rocznica Strajku Kobiet, październik

Rocznica Strajku Kobiet, październik. Fot. Marta Połap.

Anna: Oprócz „Serca Miłości” Łukasza Rondudy, który był bardzo dobry i bardzo dobrze została tam zbudowana postać kobieca, nie widziałam nic co mogę sobie przypomnieć od razu. A teatry?

Wiktoria: Spektakl, który był krótki, ale bardzo treściwy: „Gwałt. Głosy” Sylwii Chutnik, gdzie kobiety opowiadały swoje historie. Każda była inna i po obejrzeniu spektaklu miało się świadomość, jeżeli wcześniej ktoś jej nie miał, że gwałt to jest coś, co może dotknąć każdego, żyjemy w takim świecie, w którym jako kobiety możemy czuć się zagrożone, czuć oddech na plecach, kiedy wracamy do domu, ale nawet w kontakcie z bliską osobą. Bo gwałt nie dotyczy tylko ciemnych uliczek czy krzyków, ale może to nas spotkać ze strony osoby najbliższej. Kobiety w tym spektaklu bardzo prostymi słowami opowiadają swoje historie.
Była jeszcze „Moja walka”, która została napisana na podstawie czterech tomów Knausgårda, one wydają się raczej walką czytelnika z autorem, ale Teatr Rozmaitości dobrze podkreślił, że jest teatrem zaangażowanym. No i „Proces” Krystiana Lupy, który podobno ma dojrzeć z czasem i warto zobaczyć go jeszcze raz.

Danwen Xing w MSN, listopad

Danwen Xing w MSN, listopad. Fot. Anna Pajęcka.

Anna: W strefie społeczno-politycznej, tak to nazwijmy, rok zakończyliśmy za to akcją #metoo.

Wiktoria: Okazało się, że na lewicy, w środowisku, które jest najbardziej sfeminizowane, doszło do sytuacji, które są przemocowe.

Anna: A wcześniej tysiące Polek użyły w mediach społecznościowych hasztagu #metoo.

Wiktoria: Mam wrażenie, że dopiero teraz dotarło do Polaków czym jest molestowanie. Że to jest jakiekolwiek naruszanie naszej strefy komfortu.
Słowo „gwałt” zostaje odczarowane. Coraz więcej kobiet jest w stanie użyć tego słowa. Jest trudne do wymówienia, ale wielu kobiet niestety dotyczy.

Maria: To jeszcze powiedzmy na co czekamy w 2018. Czekam na dalsze skutki #metoo, trwałą zmianę mentalności. Niech ta fala płynie.

Anna: Nieustannie czekam na rewolucję i chciałabym bardzo, żeby przybrała niewirtualny kształt. Chciałabym, żeby to była rewolucja na ulicach, nie wiem jeszcze jak miałaby wyglądać, ale zdecydowanie powinna być bezkrwawą rewolucją bez ofiar. Na ten pomysł, na nią czekam bardzo.

Wiktoria: A ja na to, żeby kobiety miały odwagę działać, tworzyć, żeby nie czuły się gorsze i nie dały się traktować przedmiotowo.

#Dziedzictwo w Muzeum Narodowym w Krakowie, grudzień

#Dziedzictwo w Muzeum Narodowym w Krakowie, grudzień. Fot. Anna Pajęcka.


Wiktoria Bieliaszyn – tłumaczka, językoznawczyni, feministka. Publikuje m.in. w Krytyce Politycznej, Ha!arcie, Magazynie „Osiem Dziewięć” Gazety Wyborczej. Najbardziej nie lubi, kiedy mężczyźni próbują objaśniać jej świat.

Maria Nóżka – na co dzień pracuje w państwowej instytucji kultury. Interesuje się wszystkim po trochu.

Anna Pajęcka – kulturoznawczyni. Zajmuje się antropologią codzienności, sztuką współczesną i kulturą wizualną. Publikuje w Magazynie „Osiem Dziewięć” i Enter the Room & G’rls Room. Od 2013 roku redaktor naczelna magazynu o modzie „Catwalk”.