Opowieść kreślona gestem. „Nic. Szkice do Króla Leara” Teatru A Part
Szkic. Obraz czegoś ledwie zarysowanego, gdzie brak dopełnienia staje się głównym wyznacznikiem formy. Cienkie linie, niewyraźne motywy, ulotna struktura. Świadomość szkicowej formuły spektaklu „Nic. Szkice do Króla Leara” Teatru A Part, jednocześnie ułatwia i utrudnia proces jego opisu. Ułatwia, bo usprawiedliwia nieco bardziej swobodną analizę zabiegów inscenizacyjnych, wyznaczających umowną strukturę spektaklu. Trudność natomiast tkwi w tym, że argument o szkicowej formie zbyt łatwo oddala wszystkie zarzuty o niespójność, czy nie dość wyrazistą koncepcję całości.
Ale o konsekwencjach tak powołanej do życia formy zaraz. Najpierw powiedzmy, czego owe szkice dotyczą. Z szekspirowskiego „Króla Leara” Marcin Herich wydobywa głównie wątek relacji ojca z córkami. Zwraca uwagę na potencjał tragedii, jaki niesie w sobie wypowiadane przez Kordelię słowo „nic”. Kiedy król Brytanii, Lear, zamierza rozdzielić majątek między swe trzy córki i żąda od nich zapewnień miłości – wówczas jego ukochana córka Kordelia uporczywie milczy. W tym samym czasie jej siostry, Goneryla i Regana, w kwiecistym potoku słów deklarują ojcu swe oddanie. Kordelia świadomie odmawia udziału w grze pozorów i fałszu, a o uczuciu zaświadczyć mają szczerość i pokora, której owo milczenie staje się wyrazem. Właśnie ta scena z dramatu Szekspira stanowi dla reżysera punkt wyjścia do snucia uniwersalnej opowieści o międzyludzkich relacjach i rządzących nimi sprzecznościach.
Najnowszą realizację Teatru A Part tworzy czternaście odrębnych, trwających kilka minut szkiców. Pusta scena i czarne, swobodne ubrania aktorów nie odsyłają do żadnego konkretnego miejsca ani czasu akcji. Przestrzeń wypełnia muzyka Piotra Szmitke (nigdy wcześniej nieupubliczniana), która rytmizuje przebieg spektaklu i stanowi główny element spajający poszczególne fragmenty narracji. „Urwane”, niepokojące dźwięki niemal nie milkną – korespondują z działaniami bohaterów, sugerując chaos i napięcie. Wokół postaci Kordelii, Goneryli i Regany rozgrywają się sytuacje kreślone ruchem, gestem i spojrzeniem. Każdej z bohaterek przez znaczną część spektaklu towarzyszy mężczyzna i to głównie duety stanowią oś emocjonalnej warstwy spektaklu. Kobiety i mężczyźni na przemian stają się dla siebie wrogami, przyjaciółmi, kochankami. Siostry toczą boje o dominację. Każda z minimalistycznych ruchowych interakcji między postaciami buduje podstawową wymowę spektaklu, sygnalizując intencje interpretacyjne twórców – ma być to opowieść o dramacie ludzkiego życia, pełnego wzajemnych nieporozumień i ciągłej rywalizacji. Choć tak przedstawiona konkluzja brzmi banalnie, sama opowieść dopełnia się w wyobraźni każdego z widzów – na scenie obserwujemy jedynie sytuacyjne skróty, wyrażone przez aluzyjną grę spojrzeń i ciał, pozostawiając tym samym przestrzeń dla niewerbalnych refleksji.
Słowa słychać zaledwie dwa razy. Po raz pierwszy, gdy Król Lear daje upust rozgoryczeniu postawą Kordelii – wychodzi wtedy na scenę zgnębiony, wsparty o kulach, ubrany w stare jeansy i wymiętą koszulę. Niewiele w nim ze szlachetnego dostojnika – przypomina podpitego, zniedołężniałego starca, który z trudem podniósł się przed chwilą ze szpitalnego łóżka. Po raz drugi słowa wybrzmiewają w pełnej skupienia scenie prywatnych opowieści aktorek o relacjach między nimi a ich ojcami. Muzyka milknie, a kobiety wychodzą ze swych ról, kierując słowa bezpośrednio do publiczności. Najbardziej sugestywne stają się właśnie te momenty, w których kwestie zostają osadzone w czytelnym kontekście sytuacyjnym i określonej relacji do widza. Wtedy sens opowieści o Królu Learze nabiera kształtu i wymowy bliższej, niż zapowiada początek spektaklu. I o ile studium relacji na linii ojciec-córka jest przekonujące i w toku całego spektaklu pulsuje pewnym napięciem, tego poziomu scenicznej wyrazistości nie udaje się utrzymać w pozostałych scenach, kiedy to narracja przekracza wątek skomplikowanych relacji rodzinnych, urastając do rangi przypowieści o ludzkim życiu we wszystkich jego odsłonach.
W tym miejscu forma szkicu zawodzi. Próba zbudowania umownej struktury na tyle pojemnej, by poprzez wizualne metafory była zdolna dać wyraz wszystkim możliwym do wyobrażenia aspektom relacji międzyludzkich – których sprzecznościom kres może położyć tylko śmierć – nie jest przekonująca. Rosnąca dramaturgia poszczególnych sekwencji łamana jest raz za razem niemal mechanicznym następowaniem po sobie kolejnych scen. Natomiast pojedynczym szkicom brak jest wyrazistości i emocjonalnej intensywności, by jako autonomiczne formy były w stanie autentycznie przejąć, czy wzbudzić niepokój. Postaci są momentami wyłącznie bladymi odbiciami szaleństwa, namiętności, rozpaczy, czy nienawiści, które w ulotnych spojrzeniach i urwanych gestach próbują w tak krótkim czasie oddać.
Należy jednak podkreślić, że to właśnie szkicowa formuła przedstawienia, poziom jego intymności i sceniczna szczerość, której nie sposób twórcom odmówić, sprawiają, że między wykonawcami a każdym z widzów wywiązuje się specyficzny rodzaj dialogu. I choć mnie tym razem trudno było się w niego zaangażować, wizyty w siedzibie A Partu pozwalają zawsze na – może tylko chwilowe, ale za to całkowite – „odklejenie się” od rzeczywistości. Osobliwa atmosfera wytwarza się zresztą już przed samym pokazem, kiedy w kameralnym gronie oczekuje się rozpoczęcia spektaklu. Zatopione w ciepłym świetle lamp i świec wnętrze, nastrojowa muzyka i zapach kadzideł wywołują wrażenie ciepła i swojskości. Dopiero po przekroczeniu progu sceny zyskujemy świadomość, jak odległe stało się, tak silne jeszcze przed chwilą, poczucie bezpieczeństwa i komfortu.
Najbliższy pokaz spektaklu odbędzie się 21.01.2018 r. o godzinie 20:00.
Korekta: Anna Duda, Marta Rosół
„Nic. Szkice do Króla Leara” Teatru A Part
Premiera: 28.12.2017 r.
Scenariusz i reżyseria: Marcin Herich
Współpraca nad scenariuszem: zespół
Występują: Alina Bachara, Natalia Kruszyna, Monika Wachowicz, Daniel Dyniszuk, Cezary Kruszyna, Marek Radwan, Lesław Witosz
Muzyka: Piotr Schmidtke