REFLEKTOREK #20: Strzygi, utopce i inne cuda, czyli kolorowy zbiór słowiańskich demonów

Znacie stwory ze słowiańskiej mitologii? Miłośnicy Wiedźmina na pewno kojarzą utopce, z którymi trzeba było walczyć w grze komputerowej „Dziki Gon”. Jest ich jednak znacznie więcej, bywają złośliwe, czasem wyglądają dziwnie, ale potrafią też zaopiekować się domostwami i ich mieszkańcami. W książce „Czy to pies czy to bies” znajdziemy zbiór słowiańskich demonów, opisanych i zilustrowanych tak przyjaźnie, że zamiast przed nimi uciekać, raczej zatrzymalibyśmy się na małą pogawędkę. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa OVO.

czy to bies

Trochę historii

W mitologii słowiańskiej demony pełnią funkcję pośrednią między bogami a ludźmi. W pierwotnym znaczeniu demony wcale nie miały nas straszyć, po prostu były, znajdując się między sferą ludzką a boską. Całkowicie złe cechy i utożsamianie ich z nimi, zostały im przypisane wraz z rosnąca potęgą chrześcijaństwa. Były jednocześnie pozytywnym i negatywnym określeniem natury ludzi. Bywają więc demony groźne, ale są też i takie (te przeważają w książce), które opiekują się ludźmi czy chronią lasy przed zbyt dużą ingerencją człowieka. Te demony troskliwe najczęściej przedstawiano jako istoty będące w połowie człowiekiem i w połowie zwierzęciem (ich cechy są na wpół boskie i w pół ludzkie, czyli mimo podobieństwa do człowieka potrafią sprawić to, co nie leży w zasięgu ludzkich możliwości). Być może dlatego wiara w nie była na tyle mocna, że przeniknęła do świata kultury i sztuki, także tej popularnej.

Strachy przyjazne dzieciom

Autorzy książki, Kamila i Łukasz Loskot zgromadzili w swojej książce kilka mniej lub bardziej znanych demonów i opisali ich historię, skupiając się na tym, skąd pochodzą i jaki mają wpływ na życie człowieka. W książce możemy przeczytać o Mamunach, które rodzą się z dusz nieślubnych umarłych dzieci. Pragną zemścić się za to, co je spotkało i prześladują kobiety. Czasem nawet je porywają. Z natury są złośliwe, spotykają się co jakiś czas na środku grzęzawiska, a każda z nich przynosi na to spotkanie jedną z porwanych kobiet, którym urywają po nodze. Przyrządzają sobie bagienną gorzałkę z rozmaitych obrzydliwości – w tym z oderwanych nóg, żeby danie miało „ręce i nogi”, także w dosłownym sensie. Porwanym kobietom nie dzieją się dalsze krzywdy, bezpiecznie mogą oddalić się w swoją stronę, skacząc przy tym na ocalałej nodze. Nie wszystkie Mamuny są złe, istnieją i te, które są życzliwe ludziom i opiekują się porzuconymi dziećmi. Podrzucają im jedzenie i małe puchate kotki, by uprzyjemnić chwile bez rodziców. Mamuny to ważne postaci w czasie wszelkich wojen i niepokojów. Strzegą wtedy kobiet i dzieci, których mężowie walczą na polu bitwy.

Tytułowe Biesy zamieszkują gęste puszcze i lasy, dbając o dobrodziejstwo natury. Wyglądają mało przyjaźnie i z natury również do najmilszych nie należą. Poruszają się na czterech łapach, mają rogi jak jeleń i kły niczym wilki. Biesy nie lubią człowieka, bo większość ludzi nie szanuje zwierząt i natury, przynajmniej tak się Biesom wydaje. Uprzedziły się i za wszelką cenę starają się im zaszkodzić, na przykład niszcząc plony, albo wchodząc w wiry powietrzne i kierując je w stronę ludzkich osad. Potrafią też przenosić góry z miejsca na miejsce, kawałek po kawałku. Robią to zawsze pod osłoną nocy. Czasem zdarzało się i może zdarza się nadal, że to zajęcie pochłonie je na tyle, że nie usłyszą piania koguta zwiastującego dzień. Wtedy zupełnie bez pomysłu rzucają przed siebie głazem i biegiem powracają do swojej kryjówki. Niedbale porozrzucane kamienie można spotkać w Beskidach. Co na to wskazuje? Wystarczy się przyjrzeć! Jeśli na takim kamieniu widać wydrążone dziury, to już powinno nam nasunąć myśl o Biesie. Te otwory bowiem, to nic innego jak ślady demonicznych pazurów. Biesy należy więc omijać z daleka!

czy to pies_czy to bies

Jest też Chmurnik, który rodzi się z duszy człowieka porwanego przez wichurę lub zmarłego od uderzenia piorunem. Chmurnik ma długą brodę i duży, spiczasty kapelusz. Wygląda jak starszy, zmęczony życiem mężczyzna, który nosi na placach coś sporych rozmiarów. Nie jest to jednak taki sobie, zwykły wór wędrowca. Planetnik (to drugi przydomek Chmurnika) dźwiga na swoich plecach obłoki, do których, w zależności od nastroju, pakuje śnieg, deszcz lub grad. To także demon z rodzaju tych bardziej psotnych niż pomocnych. Zsyła na ludzi ulewy, huragany i powodzie. Czasem jednak przejawia jakieś pozytywne odczucia, bo w bardzo upalny dzień potrafi zesłać na ziemię odrobinę deszczu. Nie jest jednak całkiem bezinteresowny, po prostu lubi godzinami wpatrywać się w tęczę.

Zabawne źródło wiedzy

O mitologii słowiańskiej wiadomo niewiele, jeśli porównać ją chociażby z grecką czy egipską. Sądzę jednak, że jest równie atrakcyjna. Książka Kamili i Łukasza Loskot, przeznaczona jest dla dzieci powyżej 6. roku życia i w przyjazny sposób wprowadza ich w ten magiczno-demoniczny słowiański świat. Lektura tej książki to dobry pomysł na to, jak po raz pierwszy opowiedzieć dziecku o pradawnych, polskich wierzeniach. Ilustracje autorstwa Kamili Loskot są proste i kolorowe, przez co wprowadzają do treści trochę humoru i dystansu. Bo przecież nie wszystkie słowiańskie demony były dobre. Niekonicznie chciałabym, żeby porwał mnie Mamun i odciął mi nogę, bo mu się zachciało uwarzyć bagienną gorzałkę.

Strzał w dziesiątkę!

Książka Czy to pies czy to bies, będzie miała na mojej półce (właściwie na półce mojej córki) specjalne miejsce. Cenie w niej zarówno pomysł, jak i to, w jaki sposób została napisana. To taki dziecięcy bestiariusz słowiański, podręcznik do wiedzy o słowiańskich demonach. Zachęca (dorosłych też!) do zapoznania się ze słowiańskimi wierzeniami. Ponownie więc kręcę się wokół „Bestiarusza słowiańskiego” dla tych nieco starszych czytelników, autorstwa Pawła Zycha i Witolda Vargasa. Znów mam go w wirtualnym koszyku. I chyba kupię, żeby zagościł na półce obok książki Państwa Loskot.

K. Loskot, Ł. Loskot, Czy to pies czy to bies, czyli zbiór słowiańskich stworów, wyd. OVO, wyd. I, Wrocław 2017

Ocena: 

Żarówki 6

Korekta: Hanna Kostrzewska, Marta Rosół


paulina_zaborowska

Paulina Zaborowska – kulturoznawczyni i filmoznawczyni. Zakochana w literaturze i kinie. Uważa, że najcenniejsze przedmioty w domu to książki, a najlepszym sposobem na spędzenie wieczoru jest film. Absolwentka kulturoznawstwa na UKSW – zmęczy nawet „Pancernika Potiomkina”, bo słynną scenę na schodach w Odessie każdy miłośnik kina znać powinien. Jest też mamą Antosi. Razem odkrywają świat literatury dziecięcej i filmowy świat księżniczek.