Högni Egilsson – relacja z koncertu w Kinoteatrze Rialto
Ostatniego piątkowego wieczoru w Kinoteatrze Rialto uczestniczyłam w nadzwyczajnym, choć kameralnym spotkaniu. Napisać, że było to jedynie wydarzenie muzyczne lub po prostu koncert byłoby niedopowiedzeniem. Piękna katowicka sala, niewielka grupa ludzi, hipnotyzująca muzyka i urzekający Högni Egilsson. Wszystkie momenty moich muzycznych uniesień i zabawnych chwil, jakie przeżyłam podczas tych niespełna dwóch godzin są zasługą islandzkiego muzyka, któremu nie raz udało się już oczarować polską publiczność, czy to za sprawą muzyki, czy osobowości.
Majestatyczny w swojej posturze, z długimi złocistymi włosami, Högni Egilsson wydaje się być postacią z prastarych baśni islandzkich. I zapewne właśnie za sprawą magicznych zdolności udaje mu się połączyć skandynawski chłód i nieudawaną melancholię z lekkim żartem i urzekającą otwartością. A w zestawieniu z muzyczną wirtuozerią i umiejętnością łączenia tylko pozornie odległych od siebie brzmień, staje się muzycznym magiem z ludzką twarzą.
Podczas jego magicznych praktyk na scenie towarzyszyły muzykowi elektroniczne dźwięki Presidenta Bongo, z którym niegdyś Högni współtworzył słynną formację GusGus. Natomiast głębokie, czasem niepokojące tony stanowiły już zasługę, dorównującemu swoim kolegom po fachu, gitarzysty. Całość komponowała się ze sobą harmonijnie, rozbrzmiewając co chwilę, a to dynamicznymi brzmieniami, a to nostalgiczną nutą. Dzięki temu, muzyk mógł jednocześnie zaprezentować swoje starsze dzieła i dać przedsmak tego, co można usłyszeć na jego nowym solowym krążku „Two Trains”.
Świetnie bawiącemu się muzykowi i jego towarzyszom wtórowała publiczność. Jej entuzjastyczna reakcja wydawała się pobudzać Högni’ego, a stały kontakt między nim a widownią gwarantował przyjemną atmosferę. I aż trudno było się nie dziwić, że to ten sam artysta, który zerka na nas z plakatów z chłodnym, przeszywającym spojrzeniem. Kto miał szczęście uczestniczyć w koncercie GusGus lub innego projektu muzyka wie, że Högni Egilsson to postać, której nie sposób sklasyfikować, podobnie jak jego muzycznych dokonań.
Korekta: Hanna Kostrzewska, Marta Rosół
Martyna Kleszcz
Kiedyś studentka filozofii i kulturoznawstwa na Uniwersytecie Śląskim, dziś początkująca zielarka. Od czasu do czasu bywa autorką tekstów o kulturze i filmie. Obecnie stawia pierwsze kroki w tworzeniu tekstów poświęconych ziołolecznictwu.