Świąteczne piosenki
„Hej, ludzie idą święta” śpiewała kiedyś któraś z wokalistek Varius Manx. Żebyście przypadkiem o tym nie zapomnieli, nasza redakcja przygotowała świąteczną playlistę* z 75 starannie wyselekcjonowanymi utworami, które umilą korki przy galeriach handlowych, będą idealnym tłem do mycia okien albo zrobią z was najlepszego DJa podczas okołoświątecznych spotkań towarzyskich.
* Lista nie jest skończona, nie jest jedyna, to tylko nasza propozycja.
Święta kojarzą mi się głównie z rodziną, miłością i grudniowymi wypadami z przyjaciółmi do ulubionego pubu, gdzie właściciel co roku raczy nas świątecznymi piosenkami i pysznymi trunkami. Żeby jednak wprowadzić międzynarodową atmosferę do naszego zestawienia, przepytałam dwie moje koleżanki o ich ulubione świąteczne utwory i skojarzenia. Louise pochodzi z Dubaju, a jej ulubione utwory wykonywane są w języku francuskim. Lou kocha malować, robić tatuaże i pisać wiersze. Święta spędza z rodziną i przyjaciółmi. Utwory, o których mi opowiedziała to: „Vive Le Vent” i „Mon Beau Sapin”. Z kolei Veronica urodziła się w Sankt Petersburgu. Co roku zaprasza mnie na gorącą czekoladę z rumem w naszej świątecznej wiosce na rynku w Middelburgu (Holandia). Zimowe utwory kojarzą się jej głównie z postsowieckimi filmami, które ogląda z rodziną w każde święta. A oto one: „5 минут”, „Чародеи – Снежинка”, „Мумий Тролль – С Новым”.
Martyna Małysiak
Na mojej osobistej playliście, poza klasykami „Thank God It’s Christmas” Queen’ów, czy „So This Is Christmas” Johna Lennona, nie mogło zabraknąć wokali zwykle kojarzonych z mniej świątecznymi wykonami. Jest więc Pearl Jam i „Let Me Sleep (It’s Christmas Time)”, czyli postulat „dajcie mi wszyscy spokój”. Jest też zespół KISS i ich „God Gave Rock And Roll To You” – bądź co bądź to piosenka z dzwoneczkami i o prezentach, więc trafia w świąteczny ton. Są chłopaki z The Killers z „Happy Birthday Guadalupe” oraz „Don’t Shoot Me Santa”, jako dowody na to, że z bożonarodzeniowe piosenki nie muszą ograniczać się do cukierkowych tekstów i prostych melodii. Niezmiennie jednak, od wielu lat, pierwsze miejsce świątecznej listy przebojów zajmuje u mnie piosenka Joni Mitchell „River” w wykonaniu Roberta Downey’a Jr. – każdy, kto pamięta końcówkę lat 90. i serial „Ally McBeal” będzie kojarzył to wykonanie. A tym, którzy dotychczas nie mieli okazji go usłyszeć – polecam, bo jest naprawdę piękne.
Hanna Kostrzewska
Piosenka świąteczna to ten nietypowy rodzaj utworu, który potrafisz zaśpiewać od razu po usłyszeniu kilku taktów. Po kilku przesłuchaniach znasz każde słowo. To też te z melodii, które można śpiewać bez skrępowania przy wszystkich: nieważne czy siedzisz w zatłoczonym (ale ciepłym!) autobusie, robisz porządki, stoisz w sklepowej kolejce, a może akurat pieczesz smakołyki w zaciszu domowym. Wywodzące się z ludowej tradycji kolędy kojarzą się mimo wszystko z religijną i refleksyjną odsłoną świąt, dlatego też popkultura dała nam swoje propozycje. Są wśród nich proste utworki, które poznajemy, ucząc się nowych języków, jak „Feliz Navidad” lub „Jingle Bells”. Są też takie przepełnione radością (bo taki powinien w końcu być ten nadchodzący czas) skoczne pieśni, a w niej polska propozycja „Z kopyta kulig rwie”. Ale znajdziemy i te melancholijne pokroju „Mary, Did You Know?”. I właśnie ten ostatni typ uwielbiam najbardziej (posłuchajcie koniecznie grupy Pentatonix). Za co kochamy świąteczne piosenki? Za to, że pomagają przetrwać nam ten trudny, bo pełen oczekiwań, rozczarowań i trudnych momentów czas. Szczególnie w czasie tak żmudnych porządków. ;)
P.S. Dla fanów Disney’a zdradzę, że „Tak długo jak gwiazdki” w wykonaniu bohaterów „Pięknej i Bestii” oraz słynne „Ulepimy dziś bałwana” nadal wywołują we mnie ciarki, dlatego nie może ich zabraknąć na mojej grudniowej playliście!
Angelika Ogrocka
Świąteczne piosenki to najlepsze, co może mnie spotkać w grudniu. Jako że szczerze nienawidzę zimy przy jednoczesnym uwielbieniu jej atmosfery, grzanego wina i zapachu choinki, świąteczne piosenki są dla mnie idealnym dopełnieniem. Wiem, że znajomi nienawidzą mnie podczas Adwentu, bo namiętnie odpalam repeat na Spotify. Wyznaję zasadę, że Christmas songów można słuchać tylko od 1 grudnia, więc staram się nimi nacieszyć w 200%! Jedyny disclaimer, który w tym miejscu musi się pojawić, to informacja, że nienawidzę nowych aranżacji znanych utworów (covery Michael’a Buble’a jest wyjątkiem). Nie jestem na przykład fanką Mariah Carey. Bardzo lubię za to jazzowe wersje świątecznych piosenek, zwłaszcza te bardziej klasyczne – nie ma nic lepszego niż głos Franka Sinatry, Nat King Cole’a (jego wersja „Deck the Halls” jest jedną z moich ulubionych piosenek), czy niskiego, głębokiego „I’m Dreaming of the White Christmas” Binga Crosby’ego. Do tego dochodzą swingowe wersje utworów w wykonaniu Elli Fitzgerald czy Brendy Lee – dobrze znanej z filmu „Kevin sam w domu”! Moc tych piosenek tkwi w rytmie i głosach oraz braku sztucznych upiększeń czy syntezatorów. Apeluję! Słuchajcie jazzu!
Gabriela Bazan
Dla mnie święta zaczynają się wtedy, kiedy przypadkowo usłyszę otulającą swoim ciepłem i spokojem piosenkę Elli Fitzgerald i jej wersji „Have Yourself a Merry Little Christmas”. Ten jazzowy utwór nieodłącznie kojarzy mi z choinką, rodzinnymi spotkaniami oraz przekomarzaniem się podczas pieczenia piernika i lepienia uszek, a także totalnym zmęczeniem związanym z intensywnymi przygotowaniami, kiedy wszyscy domownicy jak mantrę zaczynają powtarzać jedno zdanie: „niech już będzie po wszystkim”. A potem zasłużenie zalegają na kanapie, podjadając ukradkiem pierniczki domowej roboty, czując się tak, jakby przebiegli w swoim życiu najbardziej męczący maraton. Uwielbiam także ten moment, kiedy zaczyna intensywnie padać śnieg, który wytłumia miejskie dźwięki, co sprawia, że robi się nagle tak jakoś ciszej i spokojniej. Wtedy lubię w swoich słuchawkach usłyszeć „Baby It’s Cold Outside” w wykonaniu Margaret Whiting i Johnny’ego Mercera. Bo kolędy i świąteczne piosenki potrafią wprawić w dobry nastrój nawet wtedy, kiedy wydaje nam się, że z w wiekiem już nie potrafimy cieszyć się świąteczną atmosferą. To właśnie one stają się prywatnym, wizualno-dźwiękowym pamiętnikiem, który przypomina nam jak wspaniale jest usiąść w rodzinnym gronie i po prostu cieszyć się sobą.
Zuzanna Sokołowska
Ciągle się zastanawiam, co wyjątkowego mają w sobie świąteczne piosenki. Zazwyczaj są to proste melodie, jeszcze prostsze słowa; nic w nich odkrywczego pod względem muzyczno-lirycznym. Odpowiedź jest chyba tak banalna jak czerwononosy renifer – to nostalgia (tak, tak, tym można wytłumaczyć już prawie wszystko), która przywołuje wspomnienia spokojnych świąt (mimo awantur o to, kto wyniesie śmieci albo odkurzy dywany), pięknego zimowego czasu (mimo że śniegu na święta nie było już chyba od miliona lat) albo po prostu rodzinnego czasu, który staramy się celebrować (ten obraz, mam nadzieję, pozostaje niezaburzony). Nie jestem przeciwniczką żadnych świątecznych piosenek: gdy słyszę „Last Christmas” drę się na potęgę w samochodzie, a „Rockin’ Around Christmas Tree” wywołuje we mnie chęć poruszania się w stylu Hugh Granta z „To właśnie miłość”. Jednak, jak zwykle, na swojej playliście mam też smuty. W tym roku odkryłam piękne wykonanie „Have Yourself a Merry Little Christmas” Toma Odella. Z całego przemarzniętego serca polecam!
Marta Rosół
Śnieg właśnie pokrył 80 procent traw. Od kilku dni noszę już zimowy szalik, który jest większy niż moja głowa. Z okazji obecności roztopionego śniegu na chodnikach – potocznie zwanego jako „plucha” – kupiłam sobie różowe śniegowce. Jest 1 grudnia. Już prawie święta.
Nie mam jednej ulubionej świątecznej piosenki – każda wywołuje inny nastrój i nadaje się do czegoś innego. „Z kopyta kulig rwie” jest świetne do rodzinnego gotowania (moja mama zawsze wtóruje Skaldom: „pa papapa pa…”), „Love Is All Around” nucę w podróży. „Let It Snow” nadaje się na zakupy, „Last Christmas” do ubierania choinki, a „All I Want For Christmas Is You” towarzyszy mi i bratowej w dorocznym pieczeniu pierników. Nie ma lepszej piosenki do rozkoszowania się gorącym kakao niż „Driving Home For Christmas” (bo kakao = dom). Jak chcę poszaleć w przedpokoju przed lustrem, to tylko do „Feliz Navidad”, a jak zaraz potem łapie mnie nostalgia to włączam „Have Yourself a Merry Little Christmas”. Nie mam jednej ulubionej piosenki świątecznej. Bo to coś więcej niż piosenki – to wspomnienia w pigułce. Jak wybrać tylko jedno?
Patrycja Mucha
Nie chodzę po galeriach handlowych, a na przełomie listopada i grudnia unikam ich jak marvelowskich produkcji z dubbingiem. Plastikowe Rudlofy z czerwonymi nosami poustawiane wzdłuż pasaży miesiąc przed nadchodzącym Bożym Narodzeniem raczej skłaniają mnie do ucieczki najbliższym wyjściem ewakuacyjnym, niż do korzystania z niezliczonej ilości świątecznych promocji. Podobnie jest z radiem. Popularne stacje przestają dla mnie istnieć. „Last Christmas” czy „All I Want For Christmas Is You”, puszczane na okrągło, mogą doprowadzić do szaleństwa… Te piosenki zasługują na więcej niż bycie tłem dla świątecznych zakupów. Po nie do końca udanych porządkach i upieczeniu lekko niedopieczonego ciasta siadam w swoim pokoju, na własnej, wygodnej kanapie. Wpatruje się w choinkę, wystrojoną z pomocą inwencji twórczej i surrealistycznej finezji. Daleko jej do ociekających przepychem drzewek, poustawianych w złotych donicach w centrach handlowych. Ale ta choinka jest moja, tak jak decyzja o przesłuchaniu każdej świątecznej piosenki. Frank, Georg i Maria brzmią najlepiej na mojej (naszej! ?) świątecznej playliście, wśród grona najbliższych, z kubkiem rozgrzewającej herbaty z pomarańczą i imbirem. I wtedy, kiedy prószy śnieg! Ale niestety, nad tym już władzy nie mam.