Słucha(ło) się #7: Rare bird – Epic forest (1972)
Premiera: 1972
„I teraz, proszę państwa, będzie taki moment, kiedy poproszę o zgaszenie wszystkich świateł, bo ta muzyka, która zabrzmi, musi zabrzmieć w kompletnym mroku” – mówił Tomek Beksiński w audycji „Trójka Pod Księżycem” 11 października 1998 r., zapowiadając utwory z albumu „Epic Forest”. Pierwszym wówczas zaprezentowanym utworem był, nieprzypadkowo, „Turning The Lights Out”. Tomek Beksiński był łowcą ujmujących ballad sprzed dekad. To między innymi dzięki nim budował niesamowity klimat swoich audycji.
W ostatnich odcinkach „Słucha(ło) się” było nostalgicznie, teraz czas na coś „z zupełnie innej beczki”. Dzięki audycjom „Beksy” poznałam wiele niesamowitych muzycznych „antyków”, często dziś zapomnianych. Niektóre już wtedy za takie uchodziły – poświęcony był im w ramach audycji cykl zwany „nieznanym kanonem rocka”.
Pierwszy raz polscy słuchacze mogli zetknąć się z zespołem Rare Bird w pierwszych latach dekady Gierka, za sprawą wydawnictwa Polskie Nagrania, które wypuściło serię płyt z muzyką brytyjskich zespołów. Materiał, który trafił w ręce polskiego słuchacza, tworzył dość przypadkowo skleconą składankę, ale na tamte czasy dobre było i to.
Grupa powstała w Londynie pod koniec 1969 roku. Początkowo w składzie miała dwóch klawiszowców i ani jednego gitarzysty, co w oczywisty sposób nadało jej charakterystyczny styl, który możemy podziwiać np. w „Sympathy” – najbardziej znanym utworze grupy. Zespół wykorzystał tutaj organy Hammonda – wówczas bardzo modne wśród muzyków rockowych.
Płyta „Epic forest” to trzecie wydawnictwo studyjne Rare Bird – najbardziej znane i najbardziej udane, dopracowane zarówno pod względem kompozycyjnym, jak i produkcyjnym. Album powstał po krótkiej przerwie w działalności zespołu i modyfikacji składu, w wyniku której zniknęły Hammondy, a pojawiły się gitary i pianino elektryczne. Doprowadziło to do zmiany brzmienia i umożliwiło rozwój progresywnego stylu gry.
Zestaw podstawowy płyty zawierał dziewięć piosenek. Kilka tysięcy egzemplarzy pierwszego wydania rozszerzonych zostało o suplement złożony z trzech utworów. Wśród nich znalazł się dziesięciominutowy „You’re Lost”, uważany niegdyś przez fanów za najwybitniejszy utwór grupy. Kompozycja bliższa była wczesnej twórczości Rare Bird. Bonusy dodawano również do późniejszych wznowień albumu. Najbardziej bogata reedycja z 1998 roku zawierała aż sześć bonustracków, m.in. wspomniane „Sympathy” z 1970 roku.
Na przełomie lat 60. i 70. brytyjski rock wpadł w progresywny wir. I taki też był Rare Bird. Album „Epic forest” można postawić na półce obok krążków wczesnego Genesis, The Moody Blues, Procol Harum, powstałego w tym samym roku Wishbone Ash, czy trochę późniejszego The Alan Parsons Project. Słowem – wszystkich zespołów, które budowały wówczas na wyspach nowy gatunek – rock progresywny. Rare Bird umiejętnie żonglują stylami. Ich muzyka to swoisty gatunkowy patchwork utrzymany w ramach rocka progresywnego, które pozwalają tworzyć różnorodne i rozbudowane muzyczne opowieści. Najbardziej jest to słyszalne w tytułowej 9-minutowej minisuicie. Zespół sprawnie buduje „przesmyki” brzmieniowe: od subtelnielnych fragmentów akustycznych do dynamicznych hardrockowych, pulsujących riffów, jak w „Turning the Lights Out” czy „Hey Man”.Gdzieniegdzie obecne są także blues-rockowe motywy, „Hey man” otwiera folk-rockowy fragment, przypominający styl duetu Simon & Garfunkel, natomiast okraszone pianinem „House in the city” lekko jazzuje. Im dalej w „Epicki Las” tym (za sprawą ballad takich jak „Her Darkest Hour”, „Fears of the Night”), robi się bardziej intymnie, nastrojowo, impresyjnie, choć ciągle przewijają się ostrzej brzmiące motywy. Ballady pełne ujmujących detali to największa siła nośna tej płyty i główny powód, dla którego lubię do niej wracać.
Warstwa liryczna przez swoją nieco wzniosłą poetyckość (jak to w prog rocku) i enigmatyczność nadaje płycie tajemniczości. Osobiste, konfesyjne teksty dotyczą samotności i potrzeby znalezienia kogoś bliskiego (jak w „Her Darkest Hour”: Jej najciemniejsza godzina to ta, w której odchodzisz). Wyrażają moment zawieszenia, z którego liryczny bohater próbuje wyjść zmagając się z przeszłością, lękami oraz ranami po nieudanych związkach, jak w „Turning the Lights Out”: Odwracając się ode mnie/Gasisz moje światło. Nie brakuje też bardziej uniwersalnych refleksji o przeszłości, która nieubłaganie odchodzi, jak w „Epic Forest”: czy uwierzysz, że świat umiera?/Leży ranny pod twoimi nogami/I te lasy, o których mówił mój ojciec/Wieki trwania świata zamknięte w liściach. To zresztą jedyna tekstowa wzmianka, którą można traktować jako tłumaczenie tytułu płyty.
Sprawdziłam wiele razy, że „Epic Forest” nadaje się znakomicie na zimowe wieczory. Wiedział o tym także Tomek Beksiński, który przed dwudziestu laty zapuszczał się wraz ze słuchaczami w podobne muzyczne rejony. Kultowa „Trójka pod księżycem”, często przybierała formę nie tyle audycji, co pełnokrwistego słuchowiska. Wcześniej Tomek odkrywał ze słuchaczami muzyczne perełki, m.in. w programie II Polskiego Radia w audycjach: „Nie tylko Ballada”, „Romantycy muzyki rockowej”, „Czas na Rock”, czy „Co nam zostało z tych płyt” w Programie III Polskiego Radia. Sporą ilość tych archiwalnych audycji, niegdyś rejestrowanych przez oddanych słuchaczy na kasetach, można znaleźć dziś w sieci. Świadczy to o ciągle żywym fenomenie audycji, jak i samej postaci Tomka, który ma chyba szansę zdobyć nowych słuchaczy, zważając na trwające od kilku lat duże zainteresowanie losami rodziny Beksińskich.
Audycji możecie posłuchać na stronie: KLIK!
Listy utworów z programów radiowych znajdują się pod adresem: KLIK!
Korekta: wspólna ;)