Bezcenna minuta w tanecznych shortach
Nie mamy czasu. Na nic. W czasach, kiedy nie mamy czasu – kiedy były czasy, kiedy się go miało? – czas ulega skróceniu. Zmienia się czasowanie. Zmieniają się czasy trwania rzeczy przeróżnych. Intuicyjna matematyka każe myśleć, że jeżeli coś trwa krócej, można tego mieć/doświadczyć/zobaczyć proporcjonalnie więcej. Ilości kontra jakości. Dłużyzny kontra dynamiczne zmiany.
Od kilku lat obserwuję rosnącą liczbę tanecznych propozycji filmowych. Większość z nich to tzw. shorty. Moje obserwacje każą domniemywać, że istnieje interesujące equilibrium pomiędzy czasowaniem tanecznego filmu a jego gatunkowym ciężarem. Mam czas/nie mam czasu zaczyna być tylko językową konstrukcją do zredefiniowania. Oczywiście, że nie mamy czasu. Tak samo jak nie mamy dzieci. I nie mamy lat.
Fascynuje mnie w filmach tańca zakwestionowanie trwania, przeniesienie materialnego wykonania na filmowe kadry. Zakwestionowanie materialności – jak je określiła Maya Deren [1]– zmiana ciała na „ciało świetlne”, bo bez światła nie ma filmu.
Pracując w ramach European Volunteering Service dla Sofia International Film Festival w Bułgarii, miałam okazję nie tylko obejrzeć bardzo dużo shortów (tym razem nie tanecznych), ale też spotkać zaproszonych na festiwal wykładowców. Zapadła mi w pamięć wypowiedź Heinza Hermannsa, który uważa, że wystarczy jedna minuta, żeby sprzedać dobry filmowy pomysł. Dodał także, że short trwający dłużej niż 4 minuty przestaje być shortem – powyżej czterech minut shorty są za długie. Jest dyrektorem interfilm Berlin, więc pewnie wie, co mówi; pewnie widział już tysiące shortów. Pewnie tysiące z nich go znudziło. Ale być może dostrzegł także, że w minutowym filmie można dojść do kinematograficznego mistrzostwa. Paradoksalnie (?) minutowy film daje większe pole do popisu w kontekście technicznych i merytorycznych doskonałości. Większe, bo czas! Czy to dlatego, że udoskonalenie jednej minuty materiału trwa potencjalnie krócej niż trzydziestu minut filmu? A może dlatego, że trzeba być selektywnym i redukować wszystko, co zbędne. Być może dobry minutowy film to po prostu konkret?
Heinz Hermanns jest też jednym z organizatorów Underground Short Film Festival w Tokio, gdzie filmy ogląda się w podmiejskiej kolejce, a każdy z nich trwa minutę. Można więc powiedzieć, że dyrektor sprzyja współczesnej akceleracji spojrzenia, rozproszonej uwadze widza i pośpiesznemu życiu, w którym maksimum naszej uwagi może zostać skupione w jednej minucie. A może Hermanns mówi tak, bo naoglądał się już mnóstwo bullshitów i nakłania do myślenia w duchu less is more? Może zachęca do redukcji treści, którą produkuje się tylko dla jej produkowania? A takich zbędnych nad-produktów jest w filmie tańca całe mnóstwo.
Zanim jednak przejdę do kwestii skracania, nie mogę nie wspomnieć o pionierce filmów tańca Mayi Deren, która do cna wykorzystała możliwości, jakie zapis filmowy daje tańcowi. W pewnym sensie wszystko, co powstało, i wciąż powstaje po jej filmach, to tylko przypisy do jej propozycji. Post-efekty i nowe technologie. W filmach Deren można zaobserwować zniesienie grawitacji i zmultiplikowane, przezroczyste, sfragmentaryzowane ciała. Już w latach 40. Deren zręcznie wykorzystała możliwości, jakie kinematografia mogła zaoferować ciału, manipulując jego kształtem, obecnością w ogóle i obecnością w jednym lub wielu miejscach. Wykorzystała zbliżenia, różne kąty ustawienia kamery, na przemian stosowała długie i krótkie ujęcia, montowała w taki sposób, że poszczególne ujęcia nakładają się na płynność pokazywanego ruchu i obrazu [2].
Śledząc historię filmów tańca dostrzec można kilka etapów rozwoju tego fenomenu. Wspomniana wyżej Maya Deren zdecydowanie ją zapoczątkowała. Kolejnym ważnym etapem wydają się lata 70. i 80., rozkwit awangardowych i eksperymentalnych filmów, w większości tworzonych przez nowojorskich tancerzy i choreografów zafascynowanych możliwościami zapisu filmowego (coraz bardziej popularnego, bo bardziej dostępnego i… coraz tańszego!). To okres badania tego, co w ogóle z kamerą można zrobić. Sztandarowym przykładem niech będzie film Amy Greenfield Transport – poruszone obrazy i wirująca perspektywa sprawiają wrażenie, że to nie ludzie tańczą – to kamera jest prima baleriną.
Wiek XXI w filmach tańca… Era videoklipu? Era shortów? Na pewno era festiwali. Ich wykwit przynosi też szereg tanecznych filmów, produkowanych ze względu na ich kolejne edycje. Większości tych dzieł nie da się zobaczyć nigdzie indziej niż podczas festiwalu, niektóre dostępne są na Youtube. Różnorodność prezentowanych na festiwalach filmów tańca jest tak samo duża, jak liczba możliwych odpowiedzi na pytanie, czym w ogóle jest taniec.
Wspominam jednak o tym festiwalowym aspekcie, bo jednoznacznie odnosi się to do wcześniej rozważanego czasowania. Kończone na szybko, pod deadline filmy, w których często rezygnuje się ze śmiałych artystycznych narracji na rzecz powodowania zachwytów w widzach i jury. Techniczna doskonałość rzadko bowiem pokrywa się z oryginalnym pomysłem. Jestem w zasadzie pełna podziwu wobec technologii, jakie wykorzystuje się teraz w produkcjach wideoklipów czy filmów tańca. Jestem pod jeszcze większym wrażeniem budżetów i list sponsorów oraz współproducentów tych trzyminutowych dzieł. Ale z jakiegoś powodu to wciąż filmy Deren czy nawet Adi Halfin są tymi, do których permanentnie wracam(y). Zwykle są one z założenia proste i konsekwentnie prowadzone narracyjnie, sprawiają wrażenie, że opublikowano je kiedy były gotowe, a nie w momencie festiwalowego pośpiechu, który nie wydaje się sprzymierzeńcem sztuki. Nawet krótkiej. Istnieją półgodzinne filmy dokumentalne o tańcu albo tancerzach. Istnieją krótkie filmy które zrobiły totalną furorę na niemal wszystkich festiwalach filmów tańca na świecie. Taki jest short Home Alone Adi Halfin – choć to de facto filmowa reklama eventu ze spektaklami Batscheva Dance Company.
Istnieją też średniej długości narracyjne filmy, w których dominują: 1. kobiety, 2. tańczenie w otoczeniu natury, 3. postindustrialne przestrzenie i czarne/białe/cieliste stroje lub nagość. Te tendencje są dostrzegalne na każdym festiwalu filmów tańca. Zastanawia mnie, jak to się dzieje, że w czasach róażnorodności i wielokulturowości da się zauważyć tę tendencyjność. Jest tak, jakby festiwalizacja sztuki wpłynęła na oddalenie się od osobistych i oryginalnych pomysłów kosztem podążania za (nie)określonym trendem. Wszystko mieści się w kategoriach: short, dance videos, film dance, screen dance.
Współpracuję aktualnie z Sarą Möller – dyrektorką artystyczną i główną organizatorką festiwalu POOL17 – Internationales TanzFilmFestival w Berlinie. Na tegoroczną edycję przysłano 680 zgłoszeń. Do programu wybrano 23 filmy, przeróżnej długości, choć większość z nich nie przekracza 10 minut. Są także bardzo różnorodne formalnie: niektóre są dokumentami, inne reklamami, jeszcze inne wydają się trailerami. Wszystko w ramach jednego POOL. Cenię festiwal właśnie za te różnorodność. Śledzę go od kilku lat i za każdym razem jestem zachwycona perłami, jakie prezentuje w programie.
A program potwierdza, że filmy tańca zdecydowanie są krótkie, jakby przedłużenie tanecznej narracji było… nudne. No i zazwyczaj jest – często widzę film oparty na świetnym pomyśle, który jest po prostu nad-opowiedziany. Niemal półgodzinne filmy za każdym razem wspierają się narzędziami z innych filmowych dziedzin – narracją słowną, dokumentalizmem, linearnością historii. W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o pełnometrażowym filmie Pina Wima Wendersa, który potwierdza, że „dłuższe” równa się zrealizowane w oparciu o inne sztuki – tu dokumentalizm i narrację.
Pamiętam jak mocnym przeżyciem (i odkryciem) było dla mnie obejrzenie Piny w 3D. Wyszłam z kina przekonana, że film i technologia 3D są przyszłością tańca w ogóle; przyszłością, która zbliży widza do tańca, wciąż wydającego się czasem sztuką pretensjonalną, zbyt emocjonalną, a czasem miałką.
Wróćmy jednak do festiwalu. Analizując tegoroczny programu POOL Internationales TanzFilmFestival Berlin zauważam filmy, które trwają od jednej do prawie trzydziestu minut. Jak to się dzieje, że trzyminutowy short potrafi mnie znudzić, a półgodzinny dokument taneczny o fundatorce domu tańca na Haiti wciąga bez opamiętania? Sarah Möller wskazuje na zagadnienie narracji i dramaturgii. W filmie tanecznym pozbawionym dialogów trudno utrzymać taki stopień napięcia, by nie stracić widza choć na chwilę. Sarah mówi, że częstym błędem nadsyłanych na festiwal zgłoszeń jest nieumiejętność komponowania materiału.
Mówi o filmach, które mają piękne zdjęcia, ale montaż sprawia, że są zupełnie o niczym. Czasem zbyt częste zmiany perspektywy powodują, że traci się zainteresowanie oglądanym filmem, bo nie ma momentu na odpoczynek i zakotwiczenie uwagi w czymś, do czego można by się odnieść, do czego ustosunkować, a co zachęci, by film oglądać dalej. Zatem akceleracja nie zawsze przyniesie zwiększenie napięcia.
Inny taneczny projekt filmowy to 60secondsdance – internetowy festiwal korzystający z portalu Youtube. Nadsyłane do udziału w konkursie taneczne propozycje filmowe muszą trwać 60 sekund – ani sekundy krócej, ani sekundy dłużej – z uwzględnieniem napisów końcowych i czołówki. Ta miara czasu dyktuje warunki i nakazuje, żeby konsekwentnie trzymać się jednego pomysłu. W trwającym minutę filmie tańca idealnie widać, czy ten pomysł istnieje, czy nie. Tym sposobem dobra, konsekwentna, skończona minutowa forma filmowa potrafi być cenniejsza od godzinnej narracji. Limit czasowy filmu każe wyselekcjonować tylko te znaczenia, na których naprawdę nam zależy.
Być może prawdą jest, że doświadczamy globalnej akceleracji wszystkiego. Być może nasze mózgi są teraz nastawione na odbieranie szybkiego i mnogiego przekazu. Tym trudniej wyłuskać z masy coś wartościowego. Czy coś, co trwa minutę, ma szansę przetrwać wieki? Jaki jest wtedy czas tej minuty?
Nie posiadamy czasu, aczkolwiek możemy w nim być. Możemy w minutowym lub półgodzinnym filmie tańca uczestniczyć i w tym określonym czasie doświadczać niezwykłych możliwości, jakie ciału daje film.
Minuta
jest
cenna[3]!
[1] https://pl.wikipedia.org/wiki/Maya_Deren [dostęp 27.09.2017]
[2] Zachęcam do przejrzenia prac Mayi Deren: https://www.youtube.com/watch?v=OnUEr_gNzwk , https://www.youtube.com/watch?v=0IG5K65gkTU [dostęp 27.09.2017]
[3] Zachęcam zresztą do sprawdzenia poniższych stron, na których znajdziecie przykłady tanecznych shortów, a także ocenicie, ile dla was samych trwa taneczna minuta filmowa: http://www.60secondsdance.com; http://www.pool-festival.de [dostęp: 27.09.2017]