Słucha(ło) się #5: U2 – Boy (1980)

Premiera: 20 października 1980

Tak debiutować mogą tylko najwięksi. To muzyka młodzieńcza, nowatorska, niedoskonała. Ma się jednocześnie wrażenie, jakby U2 od zawsze wiedzieli czego chcą. Z czasem wykrystalizował się ich styl, który z każdym następnym albumem ulegał pewnym modyfikacjom, ale już „Boy” brzmi po prostu jak płyta U2. Bono przejawił zaczątki swojego stylu wokalnego, a pulsująca gitara The Edge jest tak charakterystyczna, że nie można pomylić jej z żadną inną.

U2, okładka płyty "Boy" / CC BY 2.0 / źródło: flickr.com / zmiany: zaokrąglone rogi

U2, okładka płyty „Boy” / CC BY 2.0 / źródło: flickr.com / zmiany: zaokrąglone rogi

Chłopiec na okładce rośnie razem z artystycznym rozwojem zespołu. Tutaj jest jeszcze brzdącem o niewinnej twarzy. Ale już za trzy lata, na płycie „War”, będzie miał twarz buntownika. U2 na debiutanckim krążku nie jest zaangażowane w sprawy świata, nie politykuje. „Boy” to płyta o przemianie chłopca w mężczyznę. Osobista, ale jednocześnie uniwersalna dzięki obecnemu tu motywowi dorastania. Emocje zawarte w utworach często są sprzeczne – to prawdziwe starcie stanów ducha we wnętrzu bohatera lirycznego. Wszystko wyraża burzliwy okres dojrzewania Bono. Momentem inicjującym ten etap była śmierć matki, gdy miał 14 lat. W tekstach pisanych jeszcze przed dwudziestymi urodzinami muzyk przede wszystkim zwraca się ku sobie. Mówi o swoich rozterkach, o sprawach typowych dla młodego człowieka: miłościach, seksualnych doświadczeniach, lękach, niepokojach, niepewności, zagubieniu, poszukiwaniu tożsamości. Nigdy nie byłem u psychoanalityka. Ja piszę piosenki – to one są moją kozetką, miejscem, w którym muszę spojrzeć sobie w twarz – mówił w jednym z wywiadów [Zaczerpnięte z: Morandi, U2. The Name of Love. Inspiracje, znaczenia i historie tekstów U2, 2010 r.]

U2 wiedziało co się dzieje na ówczesnej scenie rockowej i czerpało z tego bogactwa garściami. Na przełomie lat 70. i 80. młodą scenę rockową zdominowały między innymi zespoły post punkowe. Dziś przeciętnemu słuchaczowi może wydawać się dziwne, że U2, zanim stali się zespołem pop rockowym, reprezentowali właśnie ten nurt. Ze środowiskiem postpunkowym łączyła ich współpraca z Martinem Hannetem, który miał swój udział w ukształtowaniu się charakterystycznego stylu Joy Division – jednej z ważniejszych inspiracji dla dublińczyków. Nie można pominąć wpływu grup Talking Heads – pionierów nowej fali w USA, oraz Television – protoplastów punka, którzy następnie zaczęli kształtować amerykańską scenę postpunkową. To od nich The Egde zaczerpnął ideę minimalistycznego grania. Niebagatelne są wpływy tradycji amerykańskiego i brytyjskiego rocka sprzed punkowej rewolucji, zwłaszcza grup należących do tzw. pierwszej brytyjskiej inwazji (m.in. The Kinks, The Animals, The Rolling Stones), skąd zespół zaczerpnął zwłaszcza melodyjność swojej muzyki.

Jest w twórczości U2 szczypta czegoś, czego nie można odnaleźć nigdzie indziej: w jej strukturze tkwi esencja rock ‘n’ rolla, ale te chwytliwe, melodyjne piosenki grane są w sposób niepowtarzalny. Stylistyka U2 to gęsta sieć metalicznie brzmiącej perkusji oraz gitarowych harców The Edge, których podstawą są akordy wygrywane szybkimi, rytmicznymi uderzeniami w dźwięki wyższe i niższe. Ilość dźwięków jest dość ograniczona, występuje wiele repetycji, ale mimo tego ma się wrażenie, że to muzyka bardzo bogata. „Gęstość” brzmienia gitary uzyskano przez zastosowanie tzw. delay’u, czyli linii opóźniająco-powtarzającej, która daje efekt specyficznego pogłosu. I pomyśleć, że styl ten wykształcił się w wyniku… słabych umiejętności gry The Edge’a w początkach działalności grupy. Jego gitara jest bardzo „plastyczna”: raz bywa agresywna, za chwilę staje się subtelna, raz jest przesterowana, a po chwili klarowna i ostra jak brzytwa.

U2 już  na płycie „Boy” ma dar tworzenia refleksyjnych piosenek i oprawiania ich w zupełnie zaskakującą stylistycznie muzykę, która najczęściej nie ilustruje emocji zawartych w tekście. Dzięki temu nawet tzw. „pościelówki” nie rażą tkliwością. Teksty zawarte na płycie „Boy” pisane są instynktownie, spontanicznie i szybko. Niektóre z nich powstawały dopiero w trakcie sesji nagraniowych. Są w pewnym stopniu zapisem strumienia świadomości. Cechuje je prostota języka i niedoskonałość szczątkowych metafor i refleksji. To wszystko razem niesie autentyczny portret zwyczajnego, ale wrażliwego chłopaka z Dublina.

Płytę otwiera „I Will Follow”. Może być piosenką miłosną, niektórzy uznają ją za utwór religijny, jednak tak naprawdę inspiracją do jego napisania była śmierć matki Bono. Jako drugi pojawia się „Twilight”, eksploatujący wiernie styl postpunkowy. To utwór o dorastaniu i budowaniu własnego „ja”. Pod numerem trzecim kryje się „An Cat Dubh”, czyli „Czarny kot”. Powalający jest sposób, w jaki skonstruowano płynne przejścia pomiędzy różnorodnymi muzycznymi stylami: mamy tu drapieżne motywy w stylistyce cold wave, które przechodzą w lżejszy rock. Irlandzki tytuł wziął się od celtyckiego typu urody dziewczyny, nazywanej w utworze kotką. „An Cat Dubh” i kolejna kompozycja, czyli „Into the Heart”, w kapitalny sposób zostały ze sobą połączone – ów wyrafinowany „mostek” wymyślono na potrzeby koncertów. Zestawienie tematyki brudnych romansowych grzeszków i motywu dziecięcej czystości we fragmencie drugim, daje wzruszający efekt: powstaje muzyczna konfesja o tęsknocie za niewinnością.

Następnie przychodzi czas na „Out of control” – wyrażający niepokój przed brakiem kontroli nad własnym życiem, nieuchronnością losu oraz opór przed biologicznym determinizmem. Tytuł skłania do szukania podobieństw z „She’s Lost Control” autorstwa Joy Division. Kolejny fragment – „Stories for Boys” był odczytywany przez amerykańskie środowiska homoseksualne jako utwór skierowany do nich. Podobnie jak  „Into the Heart”, to piosenka o ucieczce do własnego świata. „The Ocean” natomiast przeszywa krystaliczny wstęp gitarowy. To hymn o podążaniu własną drogą. Zderzony zostaje z bardziej żywą kompozycją „A Day Without Me”. Tytułowy „świat beze mnie” to wyobrażenie bohatera lirycznego na temat tego, jak mogłoby wyglądać najbliższe otoczenie po jego samobójstwie. Utwór powstał po próbie odebrania sobie życia znajomego członków U2. Zbiegło się to z śmiercią Iana Curtisa. Te zdarzenia odcisnęły spore piętno na wokaliście. Z tych samych impulsów zrodził się też utwór „The Electric Co”, czyli „Elektrowstrząsy” – liryczna ilustracja stanów pacjenta szpitala psychiatrycznego. Inspiracją do napisania tego utworu był też Alex – bohater „Mechanicznej Pomarańczy”, zmuszony do terapii wyniszczającej psychikę. Pomiędzy tymi siostrzanymi utworami pojawia się jeszcze „Another time, another place” – miłosne wyznanie w stylu U2 i piosenka o potrzebie znalezienia swojego miejsca w świecie. Płytę zamyka „Shadows and Tall Trees”. Tytuł utworu to jednocześnie nazwa jednego z rozdziałów powieści Goldinga „Władca much”, który dotyczy dorastania. Cienie i wysokie drzewa to metafora dublińskich blokowisk, które, jak bezludna wyspa w powieści Goldinga, stanowią swoisty mikrokosmos.

U2, Bono, koncert w Tampie (Floryda) / CC BY 2.0 / żródło: flickr / zmiany: zaokrąglone rogi

U2, Bono, koncert w Tampie (Floryda) / CC BY 2.0 / żródło: flickr / zmiany: zaokrąglone rogi

Chłopcy z U2 prawdziwymi mężczyznami staną się na płycie „The Joshua Tree”, ale ich wcześniejsze dokonania studyjne są arcyciekawą fazą muzycznej inicjacji. Przez tytuł albumu muzycy chcieli jakby powiedzieć: jesteśmy na razie chłopcami, którzy właśnie tak, jak setki innych dzieciaków złapali za gitary, ale poczekajcie kilka lat, a zobaczycie, co będzie się działo… Nie można jednak nazwać tej płyty wyłącznie próbą czy rozbiegówką do majstersztyków, którymi niebawem zawojują świat. To pełnowartościowy album – co do tego nie można mieć wątpliwości. W 2006 roku magazyn Uncut umieścił album na 59. miejscu listy 100 najlepszych debiutów wszechczasów, a Melody Maker ogłosiło „Boy” debiutem porównywalnym do pierwszych płyt The Rolling Stones, The Velvet Underground czy Roxy Music.

Korekta: Marta Rosół, Agata Kędzia 


Adrianna-Ryłko małe

Adrianna Ryłko
Rocznik ’95, studentka 4 roku kulturoznawstwa. Słucha muzyki kiedy tylko może. Entuzjastka radia i wszelkich odmian rocka. Lubi też kino, zwłaszcza polskie.