Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Średniawki
W drugiej odsłonie nasi gdyńscy delegaci zaprezentowali filmy, które według nich są całkiem niezłe, a nawet dobre, ale jeszcze trochę im brakuje do tych „najlepszych z najlepszych”. Oto i one! Zapraszamy do lektury, bo to przewodnik po polskim kinie na kilka dobrych miesięcy!

fot. materiały prasowe
Dawid Dróżdż o „Najlepszym” w reżyserii Łukasza Palkowskiego
Osiem minut – tyle trwała owacja na stojąco po seansie filmu „Najlepszy” w reżyserii Łukasza Palkowskiego. Oklaski rozpoczęły się już podczas ostatnich scen filmu, w których Jakub Gierszał po heroicznym boju z samym sobą dobiega do mety. To dowodzi, jak bardzo polska publiczność potrzebuje takich dzieł i takich bohaterów. Nowy film twórców „Bogów” razi jednak schematyzmem i banalnymi rozwiązaniami narracyjnymi. Przewidywalne zwroty akcji i symbolika à la rybka wyskakująca z akwarium stawiają „Najlepszego” obok wielu innych podobnych biografii porywających tłumy, będąc przy tym niespecjalnie udanymi filmami.
Arogancją byłoby sprowadzanie filmu Palkowskiego do poziomu pseudohollywoodzkiego gniotu, ponieważ jest to świetnie zrealizowane kino rozrywkowe z ciekawymi kreacjami aktorskimi. Cieszę się jednak, że jury doceniło tym razem filmy prezentujące wyższy poziom artystyczny. Palkowski zasłużył jednak na nagrodę publiczności, oraz na nagrodę za najlepszą scenografię (Marek Warszewski) i debiut aktorski (Kamila Kamińska).
Ocena:

fot. materiały prasowe
Mateusz Demski o „Ptaki śpiewają w Kigali” w reżyserii Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze
„Hotel Rwanda” jest kłamstwem, a jego producenci już dawno powinni stanąć przed sądem. To przykład kina, które powstało na potrzeby Hollywood; które chciało stworzyć rwandyjskiego Schindlera. A wynikało to tylko z poczucia winy – mówiła Joanna Kos-Krauze w czasie konferencji prasowej filmu „Ptaki śpiewają w Kigali”. Trudno z tym stwierdzeniem się nie zgodzić. Trudno też nie dostrzec, że ostatni film małżeństwa Krauze to rewers dotychczasowych produkcji o ludobójstwie w Rwandzie. Polscy twórcy jako pierwsi bodaj nie pokusili się o wrzucenie widza w środek afrykańskiego koszmaru, nie skupili się również na definiowaniu mechanizmów masowej zagłady. Nikt nie kroi tutaj sąsiada maczetą, nikt nie pali kobiet i dzieci w kościołach. Siła tego filmu tkwi w czymś zupełnie innym: w przerzuceniu ciężaru narracji na okres po masakrze; na czas traumy, żałoby naznaczonej ciszą. „Ptaki śpiewają w Kigali” są filmem powściągliwym, oszczędnym w słowach, rozegranym gdzieś poza kadrem. Czasem formalnie ciężkostrawnym, gdzieniegdzie niełatwo opowiedzianym, lecz poruszającym w widzu emocjonalne struny. Kino równie trudne, co aktualne.
Ocena:
Dawid Dróżdż o „Człowieku z magicznym pudełkiem” w reżyserii Bodo Koxa
Z niecierpliwością czekałem na seans filmu „Człowiek z magicznym pudełkiem”, ponieważ ostatnimi czasy rzadko w polskim kinie pojawiają się dzieła z gatunku sci-fi. Bodo Kox tworzy jednak przede wszystkim romans, któremu bliżej do melancholijnego „Zakochanego bez pamięci” niż do twórczości Nolana.
Największymi mankamentami „Człowieka z magicznym pudełkiem” są elementy, które w założeniu maiały być jego atutem: mało realistyczna scenografia i inscenizacja futurystycznej Warszawy oraz cechujący reżysera humor wywołujący na twarzach widzów uśmiech zażenowania. Film Bodo Koxa ujmuje jednak prostotą zawartą w uniwersalnej historii miłości, dla której nawet czasoprzestrzeń nie stanowi ograniczeń. Ponadto na uwagę zasługuje muzyka autorstwa Sandro di Stefano, nagrodzonego Złotym Lwem. Scena seksu na tle walącej się Warszawy, przy akompaniamencie urodzonego we Włoszech twórcy z całą pewnością może kandydować do miana najbardziej spektakularnej z filmów tegorocznego FPFF.
Ocena:

fot. materiały prasowe
Joanna Krygier o „Amoku” w reżyserii Kasi Adamik
Festiwal w Gdyni to okazja do nadrobienia kinowych zaległości sprzed paru miesięcy. Z perspektywy czasu dziwią dość chłodne recenzje, z jakimi ,,Amok” spotkał się zaraz po premierze. Fakt, film Kasi Adamik nie jest być może arcydziełem, ale to nadal zgrabnie skrojone kino gatunkowe, któremu warto poświęcić te niespełna dwie godziny seansu. Zaczyna się z wysokiego C: dynamicznej muzyce towarzyszy obraz wartko płynącej rzeki, unoszącej na powierzchni ciało mężczyzny. Fabuła w sposób klasyczny skupia się na niezdrowej relacji morderca – policjant, i choć Mateuszowi Kościukiewiczowi wyjątkowo do twarzy w tej aktorskiej szarży, a Łukasz Simlat sprawnie radzi sobie z rolą złamanego przez życie stróża prawa, więź między dwoma panami pozostawia niedosyt. Zgłębienie tej znajomości kosztem rezygnacji z typowego już powoływania się na nietzscheańską koncepcję nadczłowieka czy mniej znaną teorię symulakrów Jeana Baudrillarda, zapewne wyszłoby ,,Amokowi” na dobre.
Ocena:

fot. materiały prasowe
Dawid Dróżdż o „Catalinie” w reżyserii Denijala Hasanovica
Debiut bośniackiego reżysera – Denijala Hasanovica, od lat mieszkającego w Polsce – został obwołany największym rozczarowaniem 42 FPFF . Nie sposób nie zauważyć scenariuszowych potknięć sprawiających, że tempo filmu wywołuje nerwowe spoglądanie na zegarek. „Catalina” zawiera wiele scen burzących fabularny ład, co sprawia, że łatwo pogubić się w niespójnej historii. Oczywiście widz dzięki swojej interpretacji może nadać poszczególnym fragmentom odpowiedni sens, lecz gdzie kończy się dialog na linii reżyser-widz, a rozpoczyna niezrozumiały monolog twórcy?
Wychowanek łódzkiej PWSFTviT w Łodzi przenosi w realia dzisiejszej Europy doświadczenia własnej migracji, spowodowanej ucieczką przed wojną. To wyjątkowo osobista wypowiedź o ograniczeniu wolności i tęsknocie za domem. Mimo nieudolności scenariuszowej „Catalina” jest ważnym tytułem na liście tegorocznych debiutów, na który warto spojrzeć z dystansem. Skupienie się na samych emocjach i podjętych przez film rozważaniach o wolności pozwoli wydobyć z niego coś więcej niż niewątpliwe mankamenty w konstrukcji narracyjnej.
Ocena:

fot. materiały prasowe
Joanna Krygier o „Czuwaj” w reżyserii Roberta Glińskiego
Gdyby nie informacja, że akcja rozgrywa się w 2016 roku, trudno byłoby uwierzyć, że współczesne dzieciaki mogą dobrowolnie oddać smartfony, zamieszkać na kilka dni w lesie, własnymi rękoma zbudować obozowisko, stawiać się na poranne apele, a w wolnych chwilach oddawać cześć powstańcom warszawskim. Takimi prawami rządzi się jednak obóz harcerski, który dla Roberta Glińskiego stanowi tylko pretekst do wyizolowania młodych bohaterów z codziennego środowiska i skonfrontowania ich z dotąd nieznanymi bądź wypieranymi przez nich samych aspektami osobowości. Nerwy puszczają wszystkim: druhowi-idealiście, przywódcy ,,groźnych” kiboli Legii czy samotnikowi poniżanemu przez większość grupy. Typowe dla letnich wyjazdów dramaty w rodzaju złamanego serca, kradzieży, bójki czy wzajemnych pogróżek zostają w ,,Czuwaj” odarte z zasłony niewinności, a nieufność i nienawiść nieprzebierających w środkach nastolatków sięga ekstremum. Razi jedynie nie dość silnie umotywowana i przesadzona demoniczność oprawcy, ale ostatecznie efekt jest całkiem zadowalający.
Ocena:

fot. materiały prasowe
Po więcej filmowych dobroci zapraszamy już niedługo! W niedzielę opublikujemy ostatnią część relacji, tym razem zawierającą recenzje samych sztosowych tytułów!