Dobrze ujęte: Ola Bydlowska

To, co tworzy Ola Bydlowska trudno ująć w jednoznaczne ramy, bo i ona sama wciąż poszukuje. Warto razem z nią wybrać się w tę eksploracyjną podróż, by odkryć trochę niecodzienne oblicze fotografii. Nie takie, które wyłącznie rejestruje rzeczywistość, ale to stające się kreacją. Nie tę przepełnioną kolorem i magią, a właśnie… Dość minimalistyczną, nieraz odartą z piękna. Choć przez lata jej prace nabierały różnego charakteru, to można nadać im wspólny mianownik – przyciągają i nie pozwalają przejść obok obojętnie.

fot. Ola Bydlowska

fot. Ola Bydlowska

Sylwia Chrapek: Twoje fotografie trudno zaszufladkować. Gdybyś mogła je sama opisać, to w jakich słowach…?

Ola Bydlowska: Sama mam z tym problem, na pewno nie zamykam się w jednej kategorii. Próbując opisać moje fotografie, użyłabym słów „kreacja” i „nieoczywiste”. Wcześniej próbowałam też posługiwać się realizmem magicznym, byłam zafascynowana Rene Magrittem, Viviane Sassen… Długo mogłabym wymieniać. Jestem powoli dinozaurem. Może trochę tutaj przesadzam, ale szybko się nudzę i często zmieniam zainteresowania. Tak więc osiem lat fotografowania to dla mnie niewyobrażalnie długa przygoda, podczas której wydarzyło się już prawie wszystko.

fot. Ola Bydlowska

fot. Ola Bydlowska

Jak Twój styl ewoluował?

Zaczynałam od robienia ładnych zdjęć, obiektami fotograficznymi były więc śliczne koleżanki i wszystko to, co dobrze wyglądałoby na tapecie Windowsa. Później, na szczęście (a było to prawdopodobnie podczas studiowania na ASP w Poznaniu lub trochę wcześniej na Akademii Fotografii), odrzuciłam prymat piękna, przestałam tak bardzo skupiać się na ładności, a bardziej na pomyśle i kreacji.

fot. Ola Bydlowska

fot. Ola Bydlowska

A teraz – odnalazłaś już swoje miejsce czy ciągle szukasz?

Ciągle szukam. Jestem na tyle pogubiona w poszukiwaniach, że wypada już chyba 16 miesięcy, odkąd nie zrobiłam żadnego zdjęcia (artystycznie/dla siebie samej). Co nie oznacza, że się poddaję, myślę, że w tym roku zacznę znowu pracować twórczo.

Pamiętasz swoje pierwsze zdjęcie? Pierwszy aparat?

Pierwsze zdjęcie zrobiłam aparatem analogowym Pioneer. Na zdjęciu byli: mama, tata, brat i słowacka jaskinia. Później – aparat jednorazowy na zielonej szkole w Świnoujściu – klisza się prześwietliła, więc nic z niej nie wyszło. Jeszcze później – pierwsza lustrzanka Sony albo Zenit dziadka. Na pewno zdjęcie koleżanki lub łąki.

fot. Ola Bydlowska

fot. Ola Bydlowska

Później przyszedł czas na szlifowanie swoich umiejętności pod okiem profesjonalistów?

Tak, spędziłam cztery lata w szkołach – Akademii Fotografii i Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. To był bardzo dobry czas, poznałam świetnych profesorów, zbudowałam zaplecze teoretyczne: od historii sztuki po aktualne tendencje w sztuce i fotografii. Pracowałam bardzo intensywnie nad swoimi rzeczami, maksymalnie wykorzystując to, że studiuję. W każdej ze szkół miałam stypendium za osiągnięcia artystyczne i sporo motywacji. I w Akademii, i na UAP konsultacje w pracowniach mają formę otwartych spotkań, rozmów między profesorami i studentami. Rozmowa w grupie jest chyba najlepszą metodą pracy. Pamiętam, jak przerzucaliśmy się pomysłami, w trakcie dyskusji przychodziły nam do głowy nowe projekty, a często rozmowy schodziły na tematy polityczne i społeczne, co też miało bardzo duże znaczenie dla młodej studenckiej głowy. W szkołach poznałam też super ludzi i nawiązałam kilka przyjaźni.

fot. Ola Bydlowska

fot. Ola Bydlowska

Był taki moment, że poczułaś, że teraz jesteś już profesjonalistką?

Pamiętam, że jedną z pierwszych ważnych publikacji był edytorial dla powstającego dopiero magazynu „Melba” (2012 rok). Później moje zdjęcia pojawiły się też w magazynach „Label”, „Zwykłe Życie”, „Sezon” i bardzo ważny dla mnie – „Der Greif”, to był chyba ten moment osiągnięcia profesjonalizmu.

Co jest Twoim największym sukcesem?

Jeszcze na niego czekam.

fot. Ola Bydlowska

fot. Ola Bydlowska

Gdzie można było do tej pory zobaczyć Twoje prace?

Galeria Pauza w Krakowie, BWA Wrocław, MONA Inner Spaces, Małopolskie Ogrody Sztuki. Pozapominałam już o części miejsc i wydarzeń. Brałam też udział w festiwalu „Art & Fashion” w Starym Browarze w Poznaniu. To kolejne miejsce, gdzie poza szkołą, poznałam wspaniałych ludzi, spędziłam 10 dni, tworząc zdjęcia i wideo. Sporo się nauczyłam, dobrze się bawiąc.

A wymarzona współpraca, medium, miejsce, gdzie chciałabyś zaprezentować swoje prace lub ludzie, z którymi chciałabyś współpracować?

Pracuję nad planem, gdzie i kiedy chcę być. Muszę to sprecyzować, bo póki co chcę być wszędzie i działać na wielu polach, nie tylko fotograficznym.

fot. Ola Bydlowska

fot. Ola Bydlowska

Co jest dla Ciebie najważniejsze w fotografii? Na co zwracasz największą uwagę?

Na prawdę. Nawet jeżeli fotografia nie mówi prawdy, to chcę, żeby intencja artysty była prawdziwa.

Co pociąga Cię w fotografii bardziej – rejestracja rzeczywistości czy kreacja własnego świata?

Kreacja, oczywiście! Z rzeczywistości bardzo dużo można czerpać, ale nie interesuje mnie uchwycenie jej taką, jaka jest.

fot. Ola Bydlowska

fot. Ola Bydlowska

W swoim projekcie dyplomowym zwróciłaś się w stronę postrzegania świata nie tylko poprzez zmysł wzroku. Główne skrzypce grają tam przedmioty – ich smak, zapach. Dlaczego nie fotografia i wizualność?

Na trzecim roku ASP byłam maksymalnie zmęczona obrazami, zaczęłam interesować się architekturą i kuchnią. W ten sposób dotarłam do świetnej książki „Oczy skóry” J. Pallasmaa oraz poznałam twórczość Zbigniewa Oksiuty. To dwa główne tematy mojej teoretycznej pracy dyplomowej. Praktyczna była z nimi delikatnie związana. Chciałam zrobić wystawę/obronę w formie manifestu, sprzeciwu wobec okulocentrycznemu postrzeganiu świata (czyli przeciw współczesnej kulturze obrazkowej, gdzie posługujemy się głównie wzrokiem w celach poznawczych). Moja wystawa składała się z jadalnych obiektów, które faktycznie miały smak i zapach (były elementami kuchni molekularnej). Obiekty tworzyły krajobraz (powiedzmy baśniowy), do którego nagrałam odpowiednie opowiadanie (można było go posłuchać z empetrójek wiszących na ścianach galerii). Był to mały paradoks – studiowałam na Katedrze Fotografii, gdzie z tego, co wiem, do tej pory nikt nie bronił się wystawą niezawierającą żadnej fotografii lub pozbawioną obrazu jako takiego.

fot. Ola Bydlowska

fot. Ola Bydlowska

Co przyniesie jutro? Jakie są Twoje artystyczne zamierzenia?

Idę do szkoły za kilka dni. Nie jestem pewna, czy nadal jest mi to potrzebne i jak się sprawdzę ponownie w roli studentki (bo mimo iż było świetnie na studiach, to jestem już nimi poważnie zmęczona), ale chciałam spróbować. Zaczynam studia magisterskie na kierunku Sztuka Mediów na ASP w Warszawie. „Zobaczymy” – to moja jedyna, ulubiona odpowiedź.

Rozmawiała: Sylwia Chrapek

Korekta: Angelika Ogrocka, Marta Rosół


sylwia-chrapek-maleSylwia Chrapek – rocznik ’93. Studentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. W wolnym czasie (jeśli już go znajdzie) lubi pisać (o tym, co ją zafascynuje), słuchać (dobrych dźwięków) i uwieczniać rzeczywistość na kliszy (matrycy). W Reflektorze skacze między działami muzyka i sztuka.