Recenzujemy „Revival” – płytę zespołu River of Time
„Revival”, czyli „odrodzenie” to najnowszy krążek metalowego zespołu River of Time, który ujrzał światło dzienne pierwszego września tego roku. Od idei powstania tej płyty minęło paręnaście lat. Od kiedy album znalazł się w moim ręku minęło ledwie paręnaście dni. By powiedzieć coś więcej, musiałam przesłuchać jej kilka razy, wgryźć się w to, o czym tak naprawdę jest, wsłuchać się w gitarowe solówki, a w końcu zebrać myśli i podzielić się wrażeniami.
Historia powstania płyty jest dość nietypowa. Nieco szerzej pisaliśmy już o tym w wywiadzie z wokalistą – Marcinem Velesarem Wieczorkiem <KLIK>. Dla przypomnienia – wszystkie kompozycje to jego dzieło, które musiało trochę poleżeć w szufladzie, aby dojrzeć – pomysł zrodził się w głowie wokalisty 14 lat temu. Oczywiście, niektóre utwory są nowsze, niektóre zaś ewoluowały, zmieniały się wraz z artystą i czekały. No i się doczekały! I to w ramach formacji River Of Time, a nie (jak początkowo zakładał Velesar) na albumie solowym.
W skrócie zatem – mimo że kapela istnieje od stosunkowo niedawna (ledwie ponad trzy lata), a krążek jest dla nich debiutem, to okraszony jest on jednak wieloletnim doświadczeniem. Mam na myśli zarówno doświadczenie sceniczne, inspiracje i niezliczoną ilość przesłuchanych dźwięków, godziny spędzone na muzykowaniu z innymi formacjami, jak i płyty wydane pod innymi szyldami. Przykład? Wokalistę można usłyszeć choćby na krążku Radogosta <KLIK>. Inni artyści, którzy pojawili się na płycie, również mogą pochwalić się dłuższym stażem scenicznym – to Krzysztof Całka (wcześniej gitarzysta Goddes of Sin, Crimson Ice), Adam Całka (wcześniej gitarzysta Crimson Ice), Paulina „Nemesis” Bugiel (basistka, także w Crimson Ice czy Nigrum Sol) i Łukasz Obiegły (perkusista Keep On Rockin’). Gościnnie wystąpili też Marcin „Froncek” Frąckowiak (na perkusji), który gra na basie m.in. w Percival Schuttenbach <KLIK> oraz Dawid Holona – gitarzysta Keep On Rockin’ <KLIK>. Warto dodać, że w wyniku zespołowej zawieruchy ze składu zespołu odeszli obaj gitarzyści, zaś na ich miejsce weszli wspomniani Marcin i Dawid.
Na krążku znalazło się jedenaście ścieżek dźwiękowych, włączając w to intro i bonus track. Pierwsze wrażenie? Całkiem pozytywne. Styl to szeroko pojęty metal – zespół nie chce zamykać się w jednej jego odmianie, przez to płyta nie jest zagrana „na jedno kopyto”. Równocześnie trudno jednak powiedzieć, żeby na płycie pojawiły się zupełnie różne i przypadkowe utwory – wszystko utrzymane jest w klimacie mocnych gitarowych riffów, energicznego wokalu. Są kawałki spokojniejsze i bardziej dynamiczne. Ogólne pojęcie „metal” w przypadku „Revival” można nieco zawęzić do hard rocka, thrash metalu czy heavy metalu (no bo przecież to nie glam metal czy nu metal).
Wokal jest dokładnie taki, jak oczekiwałabym tego po metalowym/hard rockowym krążku – mięsisty, silny, miejscami z chrypką. I co mnie cieszy – jest on wyraźny, ale w kluczowych momentach oddaje pierwsze skrzypce instrumentom. Gitara na przykład nie jest tu tłem czy dodatkiem. Ma swoje „momenty”, gdzie wychodzi na prowadzenie i daje czadu. I to, co najbardziej podoba mi się w tej płycie, to właśnie wyśmienite gitarowe solówki.
Podczas kolejnego przesłuchiwania krążka skupiłam się na warstwie tekstowej. Najpierw wysłuchałam utworów nie zagłębiając się w słowa; raczej chciałam po prostu nacieszyć się muzyką. Później jednak postanowiłam otworzyć książeczkę i wgryźć się w to, co tak naprawdę chcą nam przekazać muzycy. A można odkryć kilka smaczków. Jeśli wczytamy się w podziękowania zespołu (albo we wspomniany już wywiad z wokalistą), to dowiemy się, że Velesar za inspirację dziękuje m.in. Anne Rice, autorce „Kronik Wampirów”. To jej zadedykowana jest tytułowa piosenka – „Revival”. Jeśli miałabym jednym słowem podsumować teksty piosenek, to powiedziałabym, że są mroczne. I choć każda przedstawia odrębną narrację, to można nakreślić pewien zbiorczy krajobraz: nocy, strachu, nienawiści, dominacji i zniewolenia, niemocy, walki, krwi, niezgody na zastaną rzeczywistość. Muzyczny pejzaż wypełniony jest rozważaniami na temat wolności, bólu, życia i śmierci. I może czasami jest to świat trochę odległy, bo związany z fantastyką, czy choćby odniesieniami do wojny, której niewielu z nas doświadczyło. Wszystkie utwory są nie tylko dynamiczne pod względem dźwięków, ale niosą ze sobą silne emocje. Zachęcam do samodzielnego odkrywania znaczeń i wyjścia poza samo wysłuchanie dźwięków.
Wszystkie ścieżki nagrano w angielskiej wersji językowej, ale przygotowano też trzy utwory (poza płytą) w polskiej wersji językowej i mam nadzieję, że wkrótce będzie można je usłyszeć i porównać z wersją „podstawową”. Zespół zaznacza, że na koncertach w Polsce utwory te są wykonywane w ojczystym języku. Trochę żałuję, że jeszcze nie miałam okazji posłuchać River of Time na żywo, ale pewnie i na to przyjdzie czas.
Ocena:
Korekta: Marta Rosół, Patrycja Mucha
Sylwia Chrapek – rocznik ’93. Studentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. W wolnym czasie (jeśli już go znajdzie) lubi pisać (o tym, co ją zafascynuje), słuchać (dobrych dźwięków) i uwieczniać rzeczywistość na kliszy (matrycy). W Reflektorze skacze między działami muzyka i sztuka.