Filozoficzne szlagiery
Ułamki filozofii to zbiór komentarzy Leszka Kołakowskiego do – jak podpowiada podtytuł – najbardziej wysłużonych i najczęściej cytowanych myśli filozofów. Obok starożytnych „klasyków”, pojawiają się i „klasycy” nowożytni. I rzeczywiście, Kołakowski – pisząc językiem krytyki muzycznej – bierze na warsztat właściwie same „szlagiery”, to jest sentencje albo dobrze znane, albo takie, które przynajmniej obiły nam się gdzieś o uszy.
O ile w doborze repertuaru, może poza paroma wyjątkami (np. obecność Anioła Ślązaka), nie ma większych niespodzianek, o tyle już autorskie uwagi i interpretacje mogą niekiedy zaskakiwać. Zaskoczeni będą pewnie „amatorzy filozofii”, bo to do nich, jak sądzę, adresowana jest ta książka, kiedy dowiedzą się, że najsłynniejsze zdania Heraklita (Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki) czy Sokratesa (Wiem, że nic nie wiem) najprawdopodobniej albo wcale nie były przez nich wypowiedziane, albo, owszem, były, ale w innej formie i określonym kontekście. To nie zwykłe wygodnictwo czy lenistwo intelektualne, a przeciwnie – dostrzeżenie potrzeby reinterpretacji czy dookreślenia niektórych „przebojów” światowej filozofii zadecydowało o takiej a nie innej zawartości książki.
Kołakowski zaskakuje nie tylko „demistyfikacyjnym zacięciem”, ale i ironią, humorem. Na ten przykład na sentencję Heideggera Das Nichts selbst nichtet (nicość nicościuje), odpowiada krótko: Nic na to nie wskazuje i nikt tego nie wie, zaś na aforyzm Miguela Unamuno Świadomość jest chorobą odpowiada: Tego zdania nie będziemy komentować. Niech każdy z osobna czytelnik zastanowi się nad tymi słowami i decyzję o ich prawdzie podejmie. Autor komentarzy jest tu, jak się zdaje, uczniem Sokratesa, jeśli przez to rozumieć pokorę w stosunku do ogromu wiedzy, przed jakim stoi człowiek, przy jednoczesnej dociekliwości, niepozwalającej zadowolić się prostą wykładnią. Dlatego też odpowiedzi na niektóre myśli mają formę pytań. Kołakowski wie, że nie wie wszystkiego, dlatego też stroni od moralizatorskiego tonu, nie wywyższa się. Ta strategia może się podobać, zważywszy na to, że jednak przez wiele lat, chcąc nie chcąc, był on swego rodzaju guru polskiej inteligencji. O ile admiratorzy autora Obecności mitu nierzadko byli wobec niego bezkrytyczni, o tyle już sam filozof przed innymi tuzami światowej filozofii głowy nie pochylił. Przynajmniej nie bez głębokiej refleksji.
Postawa pokornego komentatora nie może jednak być postawą przesadnego respektu wobec autorytetów. Wiedział o tym i Kołakowski, decydując się na krytykę Nietzschego, porównując go do kaznodziei, który „młotem filozofuje”. Ale książka pokazuje też zmianę kierunku refleksji samego komentatora. Dużo w Ułamkach filozofii rozważań nad zagadnieniami religii, moralności, istnienia czy poczucia Absolutu, a także o uniwersalnych wartościach, takich jak prawda czy wolność. Jednym z najciekawszych momentów w książce jest zderzenie ze sobą kilku różnych definicji wolności, zapewne po to, aby pokazać jak odmiennie można rozumieć tę, wydawałoby się prostą do zdefiniowania, uniwersalną wartość. Zaś u Rousseau odnalazł, całkiem współczesny choć zarazem odwieczny problem, to jest krytykę własności prywatnej, a pochwałę „utopii” wspólności i braterstwa.
Książka ta z pewnością nie jest dobrym prezentem urodzinowym dla wytrawnych filozofów. Powinna za to dać chwilę przyjemności domorosłym myślicielom. Jej zaletą jest z pewnością to, że komentarze w niej zawarte nie tylko objaśniają, ale i prowokują do myślenia. Nie można jednak uznać, że książka ta w jakikolwiek sposób wzbogaca czy przemeblowuje bibliotekę Kołakowskiego. Zamiast położyć ją na półce obok Głównych nurtów marksizmu czy nawet zbioru pierwotnie telewizyjnych wykładów znanych pod tytułem O co nas pytają wielcy filozofowie, powinniśmy raczej odłożyć ją na regał z aforyzmami. Ułamki filozofii to niewielki pierwiastek w całym ogromnym dorobku filozofa.
L. Kołakowski, Ułamki filozofii, Pruszyński i S-ka, Warszawa 2017, s. 134.