Kino na wakacje: Gry uliczne z losem, czyli rzecz o „Sztuczkach” Andrzeja Jakimowskiego

„W lipcu ojciec mój wyjeżdżał do wód i zostawiał mnie z matką i starszym bratem na pastwę białych od żaru i oszałamiających dni letnich. Wertowaliśmy, odurzeni światłem, w tej wielkiej księdze wakacyj, której wszystkie karty pałały od blasku i miały na dnie słodki do omdlenia miąższ złotych gruszek” – tak zaczyna się opowiadanie „Sierpień” z tomu „Sklepy cynamonowe” Brunona Schulza. W „Sztuczkach” (2007) Andrzeja Jakimowskiego lato ma smak arbuza, którego sok spływa podczas jedzenia po brodzie i rękach. Wakacje brzmią jak furkot gołębich skrzydeł, stukot pociągowych kół i larum motorowego silnika. Pachną spalinami. Tak jak Schulz, Jakimowski dzięki skupianiu się na detalach, wyławia z codzienności niezwykłość. Mamy do czynienia z podobną wrażliwością w zapisywaniu obserwacji rzeczywistości. To film osobisty, którego podstawą, podobnie jak w prozie Schulza, są wspomnienia z dzieciństwa.

"Sztuczki" (reż. A. Jakimowski)

„Sztuczki” (reż. A. Jakimowski)

Jak głosi (trochę na wyrost) plakat, to film o samochodach, kobietach i miłości. Miał być odpowiedzią na dominującą ówcześnie w polskim kinie tendencję do opisywania trudnej rzeczywistości i umieszczania wśród swoich bohaterów ludzi pozbawionych nadziei. Tadeusz Sobolewski powiedział, że przy tym filmie można się zrelaksować. Istotnie, nie jest to jednak wyłącznie urokliwa historyjka o wakacyjnych perypetiach kilkuletniego chłopca, który włócząc się samotnie, zabija niezbyt skutecznie i mało inwazyjnie nudę długich, skwarnych dni. Monotonię przerywa wydarzenie niezwykłe: pojawienie się ojca chłopca. W tym momencie zaczyna się gra o wysoką stawkę – odzyskanie tatusia, którego „wzięła na pasek inna pani”. Na kanwie tych wydarzeń tkana jest filozoficzna powiastka o losie.

Bohaterem jest dziewięcioletni Stefek i jego wkraczająca w dorosłość siostra – Elka. Opowieść koncentruje się na dwóch liniach fabularnych. Pierwsza dotyczy Elki starającej się o pracę we włoskiej firmie, druga – starań Stefka o urzeczywistnienie spotkania z ojcem, którego rozpoznaje w nieznajomym podróżnym na wałbrzyskim dworcu. Do realizacji celu służą mu tytułowe sztuczki, czyli sposoby na sterowanie rzeczywistością, których uczy chłopca siostra. Okazuje się, że los jest przekupny i można się z nim targować, by zyskać to, czego chcemy. Jednak, aby coś od niego otrzymać, czy zwrócić go na swoją korzyść, trzeba coś poświęcić. Mogą to być na przykład drobne monety, które Stefek rozsypuje na torach kolejowych. Tym sposobem pewnego dnia sprawia, że ojciec spóźnia się na pociąg i spędza kilka godzin w Wałbrzychu, oczekując na następny kurs. To okazja, by w końcu mógł nawiązać kontakt z synem. Obie linie fabularne są ściśle ze sobą splecione: zdarzenia wywoływane przez Stefka krzyżują plany Elki, która jest uwikłana w sprawy brata. Dziewczyna nie zdąża na spotkanie w sprawie pracy i traci szansę na otrzymanie posady. Zaznaczona jest tym samym obecność losu, który determinuje zdarzenia.

"Sztuczki" (reż. A. Jakimowski)

„Sztuczki” (reż. A. Jakimowski)

Świat przedstawiony „Sztuczek” można opisać kilkoma szczegółami: lato, nieciekawe miasteczko, w którym czas się zatrzymał, samotne włóczenie się przed siebie dla zabicia czasu, pociągi, sklep mamy, gołębie, przejażdżki motocyklem i stare samochody, traktowane z pietyzmem przez miejscowych pasjonatów motoryzacji. „Przecież nic się nie dzieje” – stwierdza Stefek w jednej ze scen. „Zawsze coś się dzieje, czujesz jak ziemia drży?” – odpowiada siostra. To między innymi film o umiejętności dostrzegania pozornie nieistotnych szczegółów rzeczywistości. Reżyser uchwycił rytm małomiasteczkowego życia, jego powtarzalność. Ale w tej rutynie tropi niezwykłość chwil. Jakimowski w swoich filmach sprawnie umieszcza filozofię codzienności i okrywa ją łagodną mgiełką humoru, co eliminuje zbędną ceremonialność.

Niebagatelną rolę odgrywa w filmie przestrzeń. Zdjęcia zrealizowano w Wałbrzychu – rodzinnym mieście reżysera oraz grającego niezwykle naturalnie Damiana Ula, który wcielił się w rolę Stefka. „Sztuczki” to wrażliwe i sentymentalne spojrzenie na kipiącą z tego miejsca swojskość, prowizoryczność. To miasto byle jakich, liszajowatych tynków, na których pleni się „szyldoza”, miasto ciemnych i wilgotnych sieni kamienic, zakurzonych ulic i marketów, wyrosłych pośród tej scenerii, jakby z innego świata. Kontrastują z nim uliczne i parkingowe straganiki. Podobnie wypada nowoczesny, przeszklony gmach włoskiego przedsiębiorstwa, który wybija się z nieciekawej wałbrzyskiej scenerii jako uosobienie zachodu. ”Wielki świat” wkroczył na prowincję. Ambicje i marzenia Elki o wkroczeniu do niego poprzez zdobycie pracy w firmie, zestawione są z realiami prowincji – dziewczyna pracuje na zmywaku w podrzędnej knajpie, gdzie wieczorami tańczy się przy disco polo. Te szczegółowo odrysowane drobiazgi stanowią o autentyzmie portretu miasteczka z pierwszej dekady nowego stulecia. Bylejakość i swojskość krajobrazu podjęta została w sposób nostalgiczny i czuły, choć zarazem śmiały. Jak u Schulza miasteczko jest namacalne. Mamy do czynienia z konkretnymi ludźmi, naznaczonymi miejscem, w którym żyją. Udało się uzyskać autentyzm, bo zarówno reżyser, jak i chłopiec czują miasto, są przez niego ukształtowani. Główny bohater zdaje się jednak przekraczać figurę małego prowincjusza swoją wrażliwością i mądrym spojrzeniem na świat. Stefek jest outsiderem. Choć miasteczko nie jest pozbawione innych dzieci – oko kamery rejestruje rówieśników chłopca grających w piłkę – Stefek woli przebywać z dorosłymi. Najczęściej jednak spędza czas sam. Nie do końca przystaje do środowiska.

"Sztuczki" (reż. A. Jakimowski)

„Sztuczki” (reż. A. Jakimowski)

Jakimowski, tak jak Schulz, czerpie z siebie, odnajduje we wspomnieniach „rzeczy najpierwsze” – pierwsze doświadczenia, doznania. „Ja rozumiem tego bohatera, bo jego przeżycia są mi bliskie. W tym filmie jest sporo rzeczy osobistych, np. relacja z siostrą jest wzięta bezpośrednio z mojego życia i wiele uczuć tego bohatera czerpię z pamięci, z własnych wspomnień” – mówi reżyser w jednym z wywiadów. Paradoksalnie to, co indywidualne, wprowadza do filmu aspekt uniwersalny. Przede wszystkim jest to film o dzieciństwie, młodzieńczym postrzeganiu rzeczywistości i o wyobraźni. Reżyser z czułością, ale też dużą dozą humoru rejestruje dziecięce trwanie, próbuje to doświadczenie odtworzyć i pozwolić widzowi na jego współprzeżywanie z bohaterem. Mamy do czynienia z takimi zabiegami w scenach samotności chłopca, który pozostawiony jest na całe dnie samemu sobie. Razem z nim obserwujemy pociągi w ciepły letni zmierzch, wyruszamy w samotną podróż i zatrzymujemy pociągi za pomocą ołowianych żołnierzyków ustawionych na torach.

„Sztuczki” to studium dziecięcej samotności. W tym snującym się powoli wakacyjnym czasie, który dobrany został niezwykle trafnie dla rozgrywających się wydarzeń, obserwujemy dramat dziecięcego osamotnienia, poszukiwania bliskości (niekoniecznie świadomego). Ta potrzeba uwagi i obecności drugiego człowieka jest w nie naturalnie wpisana – opowiada o tym Jakimowski zarówno w „Sztuczkach” jak i w swoim pełnometrażowym debiucie „Zmruż oczy”(2003).

"Sztuczki" (reż. A. Jakimowski)

„Sztuczki” (reż. A. Jakimowski)

Obraz najczęściej bazuje na zbliżeniach. Zdjęcia Adama Bajerskiego przypominają poetyckie wizualnie prace Doroty Kędzierzawskiej, w których kamera utrzymana jest w bliskiej relacji z dziecięcymi bohaterami, skupiając się w sposób intymny głównie na ich emocjach. U obu twórców kluczowe są drobne epizody, niby nic nieznaczące z punktu widzenia opowiadanej historii chwile, zatrzymane w kadrze, które odmalowują dziecięce odczuwanie. Film Jakimowskiego to przede wszystkim sentymentalny (w dobrym stylu) ukłon w stronę dzieciństwa.

Ocena:

żarówki 6-01

 

 


Adrianna-Ryłko małe

Adrianna Ryłko
Rocznik ’95, studentka 3 roku kulturoznawstwa. Słucha muzyki kiedy tylko może. Entuzjastka radia i wszelkich odmian rocka. Lubi też kino, zwłaszcza polskie.