Dekameron 2.0 – recenzja „21 x Nowy Jork”
Zbiorowy bohater filmu Piotra Stasika to nowoczesne plemię, którego poszczególni członkowie snują się po nowojorskich stacjach metra, sennie opowiadając o wizji ludzkiego kolektywu, pełnego smartfonów, Xanaxu i samotności. Rosi Braidotti, jedna z czołowych badaczek posthumanizmu, postulowała przekształcenie struktury interakcji człowieka z tym,co nie-ludzkie (np. technologią), która przypomina aktualnie mało konstruktywną więź wynikającą z kruchości istnienia. Relacja ta wykształca negatywną jedność, będącą jedynie reaktywną współzależnością w obliczu cywilizacyjnych zagrożeń. „21 x Nowy Jork” Piotra Stasika koncentruje się na tej skrajnie negatywnej więzi, która powstała między człowiekiem a technologią, by uczynić z niej leitmotiv swojego ponad godzinnego filmu. Nie doświadczamy przy tym żadnej próby przezwyciężenia tej negatywności, gdyż dzieło Stasika – choć jest pięknie zrealizowanym obrazem – okazuje się jedynie banalną retoryką w dyskusji poświęconej etyce nowoczesnego świata.

fot. materiały prasowe
„21 x Nowy Jork” nawiązuje do wczesnej pracy reżysera – krótkometrażowego „7 x Moskwa”. W obrazie z 2006 roku Stasik stworzył zbiór mocno symbolicznych miniatur, mających być przekrojową reprezentacją wschodniej metropolii. Podobna myśl przyświecała tworzeniu najnowszego filmu, który został uzupełniony o indywidualne narracje wybranych z tłumu bohaterów. To właśnie prywatne historie miały wykreować emocjonalny portret amerykańskiego miasta, będącego również symbolem całej nowoczesnej cywilizacji. Jednak taka narracyjność okazała się absolutnie dysfunkcyjna. Wybrane przez reżysera opowieści są oczywiście poruszające, lecz przy tym szalenie niereprezentacyjne. Empatia znana z poprzedniego filmu „Dziennik z podróży” została zastąpiona nachalną retoryką. Takie rozwiązanie przypomina praktykę twórczą Ulricha Seidla, austriackiego reżysera, która polega na tematyzowaniu przestrzeni, stającej się wręcz psychoanalityczną figurą tego, co ukryte. Taka technika została zrealizowana w jego ostatnim dziele „W piwnicy” – austriackie podziemne pomieszczenia stały się symbolem relacji międzyludzkich. Nowojorskie historie w filmie Stasika przypominają natomiast raczej symboliczne imaginarium, gdzie inność jest egzotyczna, sennie odrealniona i obca. Taka perspektywa sprawia, że sportretowana kondycja ludzka przypomina obraz fantazyjnie przesadzony. Poruszające wyznania drag queen lub rozpacz starszego mężczyzny bitego przez swojego seksualnego partnera tracą autentyzm na rzecz retorycznego sfunkcjonalizowania, pozbawionego w swej istocie empatii. To sprawia, że narracje stają się jedynie wirtualnymi głosami Innych, nie naszymi własnymi. Trudno sportretować wielkomiejską zbiorowość, zapominając o przeciętnych ludziach – równie samotnych w swojej melancholijnie Kafkowskiej przeciętności. Nawet obecność takich właśnie mikroskopijnych opowieści, nie pozwala zbudować syntetycznego obrazu życia mieszkańców miast, który mógłby przebić się przez czysto wizualną tkankę filmu.

fot. materiały prasowe
„21 x Nowy Jork” to film niesamowicie sensualny. Przypomina raczej audiowizualny artystyczny esej, który mógłby z powodzeniem zostać przedstawiony na którejś z edycji documenta – pramatki europejskich wystaw. Nieprzypadkowo wspominam o tym wydarzeniu, gdyż w tegorocznej odsłonie documenta (pod kuratorską opieką Adama Szymczyka) znalazło się miejsce dla filmu „Glimpse” Artura Żmijewskiego. Właśnie film Stasika i dwudziestominutowy niemy film dokumentalny polskiego artysty to ciekawe przykłady zauważalnej tendencji. Art world coraz częściej korzysta z transparentności tradycyjnej formy dokumentalnej, by uzasadnić mocno polityczny przekaz. Z kolei środowisko filmowe coraz częściej koncentruje się na wizualnym charakterze dzieła, uzupełniając go o mgławicę barw, konceptualne ramy obrazu, a także gatunkową inność. I właśnie taki jest „21 x Nowy Jork” – niesamowicie sensualny, korzystający z technik found footage, czerpiący z emocjonalnego potencjału muzyki elektronicznej, która staje się przedłużeniem zarówno industrialnych dźwięków podziemnych peronów, jak i opowiadanych historii, głucho pulsujących od erotycznego niespełnienia. Stasik z niesamowitym wyczuciem prowadzi kamerę, czego efektem są poszczególne kadry, które zdradzają odhumanizowany charakter nowojorskiego metropolii. Ten kontemplacyjny charakter krajobrazowej pustki zbliża „21 x Nowy Jork” do zeszłorocznej produkcji „Homo Sapiens” (reż. Nikolaus Geyrhalter), która również była radykalna w swoim przesłaniu – żyjemy w geologicznej epoce antropocenu, charakteryzującej się tym, że to człowiek stał się żywiołem, zdolnym destrukcyjnie przekształcać naturalny krajobraz. Industrialne, opuszczone stacje metra w filmie Stasika wpisują się w ten nurt krytycznego namysłu nad współczesną kondycją człowieka i cywilizacji. Co więcej, ulotne ramy obrazu świetnie korespondują z tymczasowością ludzkich relacji.
Film „21 x Nowy Jork” to przykład anachronicznego zamknięcia się na przezwyciężenie negatywnej więzi, która powstała między nowoczesną technologią a człowiekiem. Stasik nie chce zaryzykować wyjścia poza ten dialektyczny podział (natura versus kultura). To, co organiczne (człowiek), jest zawsze samotne, gdyż to, co wytworzone (technologia), jest zawsze inwazyjne i destrukcyjne. „21 x Nowy Jork” kurczowo trzyma się tego retorycznie naiwnego sylogizmu, oddalając się tym samym od rzeczywistości. Staje się jednocześnie jeszcze bardziej wirtualny i nierealny niż nowoczesny świat, tak boleśnie skrytykowany na ekranie. Myśl posthumanistyczna oraz najnowszy film Piotra Stasika zgadzają się w jednej diagnozie: współcześnie Leonardo da Vinci przedstawiłby człowieka, którego przedłużeniem dłoni jest urządzenie elektroniczne. Człowiek witruwiański stał się cybernetyczny. O ile dla nowoczesnego humanizmu jest to raczej szansa na stawanie-się-lepszym, to dla Stasika jest to okazja, by uwikłać się w apokaliptyczny profetyzm, wieszczący rychły koniec człowieka.
Ocena:
Michał Trusewicz – rocznik 95′. Studiuje filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. Publikował w Internecie (np. Popmoderna) oraz na papierze (Fabularie). Współtworzył pismo kulturalne UW/AŻAJ. W 2016 wydał swoją książkę poetycką „Zakwity”.