Capsule review: „Baby Driver”

„Baby Driver” pojawił się na podium moich ulubionych filmów tego roku, w ten sam sposób jaki bohater najnowszego filmu Edgara Wrighta prowadzi swoje samochody: efektownie i z rozmachem. Zdegradowanie „Baby Drivera” wydaje się być niemalże niemożliwe, a obrazą dla tego filmu byłoby docenienie go wyłącznie za ciekawą historię i zabawne dialogi. „Baby Driver” to dużo, dużo więcej!

fot. materiały prasowe

fot. materiały prasowe

Ten film wywiera wielkie wrażenie dzięki montażowej synchronizacji obrazu z dźwiękiem, z ruchami kamery i przede wszystkim z dźwiękiem i arcydzielnym ruchom kamery. W rytm muzyki porusza się tutaj wszystko: akcja, bohaterowie i noga widza w kinie. Ścieżka dźwiękowa jest tak idealnie dopasowana, że może rywalizować z moim ukochanym soundtrackiem ze „Strażników Galaktyki”. A to naprawdę spory komplement!

Baby jest młodocianym kierowcą-przestępcą. Jednak pomimo swojego “fachu” ma dobre i niewinne serce – do nielegalnych zarobków zmusiło go życie. Dla chłopaka odskocznią od rzeczywistości i świata brudnych pieniędzy jest muzyka. Baby przestaje być sobą, kiedy nie słyszy dźwięków dobiegających ze słuchawek, których chłopak nigdy nie wyjmuję z uszów. Widzowie przez prawie dwie godziny oglądają film prowadzony w rytm playlisty Baby’ego. To dobrze, że kierowca słucha dobrej muzyki. Spieszcie się i idźcie do kina, póki dzieło Wrighta jeszcze wyświetlają w kinach! Kupujcie bilety, chwytajcie w dłoń swoje karty Unlimited i poznajcie bohaterów „Baby Driver”. Mam przeczucie, że ten film trafi także na wasze listy ulubionych filmów z tego roku.

Ocena:

Żarówki 6

Film można obejrzeć w Cinema-City:

ccPoczujMagie_600x100


wiktoria ficek małe

Wiktoria Ficek
Stara się znaleźć coś dobrego w każdym filmie, chodź zdaje sobie sprawę, że często jest to niemożliwe. Boi się zaczynać nowych seriali, bo wie, jak to się zazwyczaj kończy. Uwielbia Marvela i jest z tego dumna.