Słucha(ło) się: The Alan Parsons Project – „Tales of Mistery and Imagination”
Premiera: 1 maja 1976
Nawet jeśli latem czasem trochę popada, nie musi to być powód do irytacji. Można te okoliczności pogodowe wykorzystać na przykład do lektury pozycji nietypowych dla wakacyjnego czasu, takich jak twórczość inspirowana literaturą Edgara Allana Poe. Intensywne przeżycia gwarantowane, zwłaszcza w czasie burzy.

fot. Ada Ryłko
W 1976 roku brytyjski zespół The Alan Parsons Project – sygnowany nazwiskiem ważnej dla sceny rockowej postaci muzyka i producenta takich płyt jak „Abbey Road” The Beatles oraz „The Dark Side of the Moon” Pink Floyd – wydał inspirowany życiem i twórczością Edgara Allana Poego album „Tales of Mystery and Imagination”. Był to artystyczny debiut Parsonsa. Wszystko zaczęło się w 1974 roku od jego spotkania z zafascynowanym twórczością Poego pianistą i autorem piosenek, Erikiem Woolfsonem, który przedstawił mu swój pomysł na koncept-album oparty na twórczości pisarza.
Bardziej znana niż pierwsze wydanie z 1976 roku jest reedycja albumu z 1987 roku, w której do oryginalnego materiału dodano narracje samego Orsona Wellesa. Jedna z dwóch słownych wstawek otwiera pierwszy utwór „Dream Within a Dream”. To mini traktat o fantazjach i zacieraniu się granicy między jawą i snem. Druga wstawka natomiast rozpoczyna przedostatnią kompozycję – suitę „The Fall of The House of Usher”.
„Dream Within a Dream” to najbardziej progresywny kawałek na płycie. Jest swoistą zapowiedzią klimatu całości albumu, dzięki obecności syntezatorowego lejtmotywu, scalającego wszystkie, niezwykle eklektycznie zebrane kompozycje. Ten utwór płynnie przechodzi w „The Raven”, inspirowany poematem „Kruk”, który opowiada o niespodziewanym nawiedzeniu bohatera przez niezwykłego, mrocznego gościa, jakim jest tytułowe ptaszysko. To studium szaleństwa, przez niektórych uważane za literacką ilustrację paranoi autora, a sama piosenka skupia w sobie esencję poematu. Tak jak w utworze Poego, kilkakrotnie powtarza się fraza quoth the raven: nevermore (kruk odrzecze: nigdy więcej). Utwór w warstwie muzycznej nie oddaje ponurej atmosfery dzieła, bowiem w aspekcie przekładu nastroju i emocjonalnej wymowy jest jego bardzo swobodną adaptacją. To zresztą najbardziej wyrazisty i rockowy fragment albumu, odróżniający się na tle całości. Progresywne solówki gitar zostały oryginalnie zestawione z hardrockowym wokalem, wstawkami orkiestralnymi i sporą dawką elektroniki, zwłaszcza na początku utworu, w postaci zmodyfikowanych za pomocą wokodera wokali Leonarda Whitinga i Alana Parsonsa.
Kolejny utwór na płycie to „Tell – Tale Heart”, również silnie przejawiający cechy hard rocka, zwłaszcza w mocnych, drapieżnych wokalizach Arthura Browna. Chwilami jednak pojawiają się wstawki łagodne, balladowe – powoli wchodzi orkiestrowe, delikatnie brzmiące przejście po to, by za chwilę mogło zaskakująco powrócić ostrzejsze brzmienie. Jest to utwór noszący jednocześnie znamiona piosenki progrockowej, co przejawia się przede wszystkim w jego strukturze, choć linia basu i perkusji oraz wokal noszą czytelne znamiona hardrocka. W tekst piosenki zespołu Alana Parsonsa, tym razem skrupulatnie, zostaje wpleciona fabuła noweli Poego. Zostają w niej oddane przede wszystkim emocje i stan psychiczny jej bohatera – szaleńca. Dzięki ilustracji muzycznej udało się je wyrazić jeszcze bardziej wymownie.
Po „Tell – Tale Heart” następuje emocjonalna ballada „The Cask of Amontillado”, także urozmaicana motywami progresywnymi oraz orkiestrowymi – potężnie brzmiącymi i najbardziej rozbudowanymi z wszystkich utworów na płycie.
Najbardziej popowym z całego zestawu, ale nie gubiącym przy tym progresywnego brzmienia, zwłaszcza dzięki solowym gitarom jest utwór „(The System of) Doctor Tarr and Professor Fether”, adaptacja noweli Poego w stylu komediowym (!). Sporo tu elementów surrealistycznych, a sam Poe prowadzi nas tym razem do francuskiego zakładu psychiatrycznego, gdzie stosowane jest leczenie poprzez uspokajanie. To właśnie tytułowy system doktora Smoły i profesora Pierza. Zespół Parsonsa bynajmniej nie próbuje poddawać słuchacza podobnej terapii.
„Zagłada domu Usherów” (znana także jako „Upadek Domu Usherów”) bywa uważana za kwintesencję pisarstwa Poego. To najbardziej znana nowela pisarza, uznawana przez krytyków za arcydzieło amerykańskiej literatury gotyckiej. Obecne są tu najważniejsze elementy kojarzone z twórczością pisarza: mroczna atmosfera, turpizm, motyw pogrzebania żywcem i szaleństwo bohatera. Nie bez znaczenia jest też spora ilość adaptacji artystycznych tego dzieła oraz cytatów obecnych w dorobku kulturowym: powstało kilkanaście ekranizacji, kontynuacja autorstwa Roberta Poego „Powrót do domu Usherów”, opowiadanie Raya Bradbury’ego pt. „Usher II” czy niedokończona opera „La chute de la maison Usher” Claude’a Debussy’ego.
U Parsonsa utwór inspirowany tą nowelą jest najbardziej rozbudowany i stanowi największe arcydzieło albumu – to pięcioczęściowa, trwająca ponad 16 minut instrumentalna suita „The Fall of The House of Usher” (I. „Preludium”, II. „Przyjazd”, III. „Intermezzo”, IV. „Pawana”, V. „Upadek”). Pojawiają się tu nawiązania do muzyki klasycznej, m.in. cytat ze wspomnianej opery Debussy’ego. Jest to bez wątpienia opus magnum duetu Parsons & Woolfson. Niektóre części suity można uważać za ścisłe ilustracje do poszczególnych wątków prozy Poego. I tak „Preludium” może odnosić się do otrzymania przez bohatera-narratora listu od przyjaciela Roderyka Ushera, „Przyjazd” do przybycia narratora do tytułowego domu Usherów, „Upadek” do rozpadu budynku i jego zatonięcia w jeziorze. Pozostałe tytuły fragmentów suity są dość enigmatyczne, zatem skrupulatne dopasowywanie części kompozycyjnych do fragmentów utworu literackiego byłoby nadużyciem, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę swobodę, z jaką zespół Parsonsa skomponował cały album. To raczej luźna interpretacja muzyczna, odzwierciedlenie skojarzeń czy nastrojów, niż muzyczna adaptacja.
Narracja Wellesa otwierająca przedostatni fragment płyty to traktat o znaczeniu muzyki. Towarzyszą jej niesamowite i pełne grozy dźwięki. Następnie utwór przechodzi w pogodniejszą muzykę. Kilka minut później, dźwiękami burzy i ulewnego deszczu, z towarzyszącymi im organami i elektroniką, rozpoczyna się najbardziej niesamowity utwór – „Arrival”. Wraz z wejściem gitar i perkusji oraz stopniowo narastającym motywem syntezatorowym muzyka nabiera dynamiki i przywodzi na myśl akcję kolejnego opowiadania Poego.
Album kończy kompozycja „To One in Paradise”. Sielankowe, lekko melancholijne brzmienie, z jakim mamy tu do czynienia, będzie się pojawiało wielokrotnie na kolejnych albumach grupy. Można więc utwór ten traktować jako zapowiedź zwrotu jej twórczości w bardziej lirycznym kierunku.
Płyta „Tales of Mistery and Imagination” może być dla wielu sporym zaskoczeniem. Niewiele tu gotyckiej, romantycznej atmosfery, jakiej można by się spodziewać. Być może to najbardziej oryginalna interpretacja prozy amerykańskiego pisarza z wszystkich dokonanych kiedykolwiek.