Symbioza jest możliwa
Lato nie sprzyja pisaniu. Wiedzą to redaktorzy portali i pism, którzy borykają się z niedoborem tekstów, leniwym, wakacyjnym trybem działania większości odpoczywających autorów i autoresponderami ustawionymi znienacka na ich skrzynkach mailowych. Zresztą, co tu dużo gadać – giganci publicystyki też zwalniają tempa, bo nikt nie wytrzyma cały rok na wysokich obrotach.
Może właśnie „popuszczanie pasa” i chillowanie jest dobrą metodą na prowadzenie portalu, a zwłaszcza na wydanie kolejnej odsłony numeru tematycznego. Bo nam jednocześnie bardzo zależy na dobrze wykonanej pracy, ale natura zachęca, by dać sobie trochę czasu na zasłużony odpoczynek, wystawić twarz do słońca i wypoczętym zasiąść do pisania i redakcji.
Ta sama natura, która wbrew prognozom pogody zsyła deszcz akurat wtedy, kiedy zdecydowałeś/aś się włożyć na stopy sandały; ta sama, która w pociągu nie pozwala oderwać wzroku od połaci zieleni za szybą; ta sama, która określa to, co tajemnicze i do czego człowiek nie ma już dostępu – jest bohaterką lipcowego wydania Reflektora.
Ale nie ona jedna. Bo wszystko to, o czym napisałam wyżej, jest określone przez odniesienie do „największej zdobyczy (?) ludzkości” – kultury. W tym numerze zdecydowaliśmy się jednak przekroczyć tę podtrzymywaną przez lata opozycję i pokazać, jak natura i kultura na siebie wpływają, jak współpracują i jak różnie można te kategorie rozumieć. Korzystając z zaproponowanego przez Donnę Harraway terminu proponujemy zatem złączyć to, co zwaśnione i swoją uwagę skierować ku NATURZEKULTURZE.
O tym, jak różnie można to pojęcie rozumieć, świadczą teksty, które znajdziecie w najnowszym numerze. O indu-naturze, specyficznej formie przemysłowej przyrody, jaką są hałdy (czy też hołdy) przeczytacie we wspaniałym i pełnym pasji tekście Marty Połap, który jest jednym z kilku podejmujących związki miasta i natury. Martyna Kleszcz opisała fenomen ogrodów miejskich, a Agnieszka Rygol postawiła sobie za zadanie odnalezienie w Katowicach nieuchwytnego genius loci.
Sebastian Smoliński w swoim tekście o Mikrokosmosie i Sebastian Łąkas w Bio-selfie. Poetyce komórek i tkanek wykazują płynność granicy między naturą a kulturą. Poddając refleksji kino przyrodnicze i eksperymenty bio-artu prezentują ugruntowane w kulturze kategorie opisu świata, jednocześnie demaskując ich nieadekwatność w tej materii.
O ciele – uznawanym często za najbardziej „naturalną” część człowieka – piszą Martyna Ludwig i Mateusz Góra, którzy uwalniają je z ograniczających ram biologiczności i wpisują w zupełnie inny dyskurs.
Do lektury polecam zasiąść pod liściem lipy albo w samym centrum tętniącego życiem miasta – to nie ma znaczenia. Kultura i natura to jedno – i dopadnie was wszędzie, choćby w postaci nowego numeru „Reflektora”.