Człowiek, natura i psychologia
Henry David Thoreau to pisarz, który swoje życie niemal całkowicie podporządkował naturze. Pewnego dnia zrezygnował z codziennej miejskiej egzystencji, by spędzić dwa lata, dwa miesiące i dwa dni w chacie nad stawem Walden, jednym z akwenów stanu Massachussets, odcinając się kompletnie od miejskiego świata. Tak powstało dzieło Walden, czyli życie w lesie będące zapisem jego samotnych, ale jakże szczęśliwych dni spędzonych na łonie natury.
Uchodzący za dziwaka i ekscentryka, autora nieco grafomańskiej i zbyt ckliwej poezji, długo nie mógł doczekać się należytego miejsca w literaturze amerykańskiej, jednak dziś uważany jest za jednego z jej najważniejszych twórców. Thoreau wyznaczył bowiem od nowa drogę, jaką powinien podążać człowiek, oddając się całkowicie naturze, przebywaniu z nią, doświadczaniu jej smaków i aromatów. Pisarz przeczuwał nadchodzący kapitalizm, który zerwał wszelkie relacje człowieka z prawdziwą rzeczywistością, oderwał go od przyrody i należytego jej szacunku. Gdyby Thoreau żył dziś, pewnie nie chciałby być świadkiem ekologicznej katastrofy, z którą zmaga się współczesny świat.
Kiedy czyta się jego największe, niemal kultowe już dzieło Walden, czyli życie w lesie, można odnieść wrażenie, że autor jest fetyszystą natury, który w niezwykle piękny, ale przede wszystkim merytoryczny sposób relacjonuje ludzki, archetypiczny związek z przyrodą. Jednak Walden to coś więcej niż literacki traktat o samotności na łonie natury, wprawiającej Thoreau w niemal ekstatyczny zachwyt. Emocje, jakie towarzyszą pisarzowi, są znajome większości czytelników, którzy nagle doznają olśnienia w trakcie czytania, krzycząc w myślach: „tak, dokładnie tak się czułam/czułem!”. Każde zdanie w książce Thoreau może posłużyć za cytat prowadzący przez życie. Życie pełne uważności i zachwytu nad zwyczajnością egzystencji, będącej tak naprawdę cyklem codziennych rytuałów przynoszących ukojenie i spokój: Uważam, że zdrowo jest być samemu przez większość czasu. Przebywanie w towarzystwie, nawet najlepszym, szybko staje się nużące i wyczerpujące. Uwielbiam być sam. Nigdy nie spotkałem przyjaciela, który byłby równie przyjazny jak samotność. Jesteśmy zwykle bardziej samotni, kiedy wychodzimy między ludzi, niż kiedy zostajemy w domu[1].
Pisarz dużo miejsca poświęcał swojej uważności patrzenia i słyszenia. Dostrzegał z niezwykłą wrażliwością zmieniającą się pogodę, pory roku, śpiew ptaków i szum sunącego pociągu, słyszany gdzieś z daleka. Zajmował się hodowlą roślin, które miały zapewnić mu pożywienie, ale czasem były takie dni, kiedy nie robił nic więcej ponad spacerowanie po lesie – aż do zmęczenia, do utraty tchu. Obserwował zwierzęta, czujnie spoglądające na niego wśród gęstwiny wysokich traw, wsłuchiwał się w myśli nawiedzające jego umysł. Był absolutnie wyrwany z czasu i kontekstu i nigdy mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, wolny i skazany na siebie po prostu żył: Zamieszkałem w lesie, albowiem chciałem żyć świadomie, stawiać czoło wyłącznie ważkim kwestiom, przekonać się, czy potrafię przyswoić sobie to, czego może mnie nauczyć życie, abym w godzinie śmierci nie odkrył, że nie żyłem[2].
Oddawał się całkowicie samotności, aby móc w spokoju wsłuchiwać się w dźwięki rzeczywistości. Niewzruszona tafla akwenu Walden subtelnie go usypiała, wyciszała, ale i nieustannie inspirowała. Czasem w trakcie pieszych wędrówek natrafiał na martwe zwierzęta, przyklękał wtedy nad nimi i obserwował ich stygnące ciała, pachnące jeszcze lasem i wiatrem. Doświadczał wtedy realności i kruchości chwili, zastępowanej przez kolejną, równie ulotną i nieczułą na wszelkie literackie próby odtworzenia jej na nowo za pomocą języka.
Walden, czyli życie w lesie to nie tylko literacko-filozoficzne arcydzieło analizujące związek natury i człowieka. To także diagnoza ówczesnego społeczeństwa, uzależniającego się od wygody, pieniędzy, agresji oraz rozwiązywania konfliktów na wojennej ścieżce. Pisarz nie akceptował społecznych podziałów – działał na rzecz czarnych niewolników, walcząc o ich prawa. Thoreau był skrajnym buntownikiem, nie dbał o swój wizerunek w oczach innych, miał w nosie konsekwencje własnego postępowania i nieustannie walczył z całym światem, bo tę walkę uważał za najbardziej właściwą i słuszną. Niejednokrotnie podkreślał, że społeczeństwo należy zaakceptować takim, jakie jest albo je po prostu, z całym dobrodziejstwem inwentarza, odrzucić.
Życie w lesie nauczyło pisarza także minimalizmu w każdym jego aspekcie. Thoreau nie potrzebował wygód, wyszukanych strojów, ekstrawaganckiego jedzenia: Na podstawie dwuletniego doświadczenia przekonałem się, że nawet na tej szerokości geograficznej zdobycie niezbędnej żywności kosztuje nieprawdopodobnie mało trudu, że człowiek może żyć zachowując tak nieskomplikowaną dietę jak zwierzęta, i nadal być zdrowy i silny. […] I powiedzcie, czego więcej może pragnąć rozsądny człowiek w spokojnych czasach, w zwykłe popołudnie, nad dostatni garnek zielonej kukurydzy cukrowej ugotowanej z dodatkiem soli[3]. Zresztą pisarz uważany był za fleksitarianina, co oznacza (w telegraficznym skrócie) sposób odżywiania polegający na okazjonalnym spożywaniu mięsa, raz na jakiś czas.
Walden Thoreau to także poniekąd publikacja psychologiczna, opisująca nierozerwalny związek człowieka z naturą, kwestionująca antropocentryzm oraz rozwijająca ekologiczne „ja”. Ryszard Kulik w swojej książce Człowiek wobec natury. Psychologia ochrony przyrody pisze, że współcześni ludzie, żyjąc w środowisku naturalnym, są tak naprawdę od niego kompletnie oderwani – przez przywiązanie do nowoczesnych technologii i miejskiego stylu życia, w którym dominuje hałas, pośpiech i stres. Badacz trafnie zauważa: Wszędzie otacza nas przyroda. Ale czy potrafimy odczytać jej znaczenie? Czy potrafimy ją zrozumieć? Nasi dalecy przodkowie, którzy trudnili się zbieractwem i łowiectwem, z pewnością potrafili w lesie czy na łące rozpoznać wiele roślin, owadów i grzybów, które nadawały się do jedzenia. Jeśli dzisiaj miałbyś przeżyć znajdując pożywienie w lesie czy na łące, to jak sądzę skończyłoby się to dla Ciebie tragicznie. Złożoność naszej reprezentacji poznawczej przyrody jest żałośnie skromna. Za to mamy zwykle bardzo rozbudowane reprezentacje przemysłu motoryzacyjnego czy marek telefonów komórkowych. Dzisiaj już kilkuletnie dzieci potrafią wymienić kilkanaście marek samochodów i jednocześnie nie potrafią rozpoznać żadnego gatunku drzewa[4].
Kulik podkreśla także, że związek człowieka z przyrodą i emocje, jaki ten kontakt rodzi, został zastąpiony przez nadmierny, otępiający zmysły konsumpcjonizm. A to właśnie zmysłowość, emocjonalność buduje tożsamość, doświadczanie natury rodzi empatię, współodczuwanie, wynosi percepcję estetyczną na zupełnie inny poziom psychiczny, w przeciwieństwie do zachwytu nad oglądanym przedmiotem, martwym obiektem. Aby nawiązać ponownie kontakt emocjonalny z przyrodą, niezbędne jest nauczenie się korzystania z własnych zmysłów. […] Doświadczenie uczuć, które pojawiają się w warunkach podstawowego, sensorycznego kontaktu z elementami środowiska naturalnego jest warunkiem kształtowania się głębokiej relacji z przyrodą. Przeżywane emocje pozwalają również na dokonanie procesu wartościowania poszczególnych obiektów przyrodniczych i przyrody jako całości. W tym sensie wrażliwość w kontakcie z naturą przyczynia się także do budowania wartości ekologicznych i rozwijania pozostałych, poznawczych aspektów tej postawy[5].
Nie sposób nie zgodzić się z tymi twierdzeniami: bliski kontakt z roślinnością i ze zwierzętami sprzyja bowiem budowaniu świadomości i kreowaniu pro-ekologicznych postaw, które będą sprzyjać ochronie środowiska. Innymi słowy: własne człowieczeństwo odkrywamy tylko na łonie natury.
Także współcześni artyści dostrzegają potencjał w działaniach sprzyjających naturze. Michał Smandek, którego pochłania współzależność działań człowieka i przyrody, a także artystyczne ingerencje w przestrzeń, jest ciągle w podróży – doświadcza świata w nieustannym ruchu. Tymczasem Paweł Szeibel cierpliwie obserwuje wzrost hodowanych przez siebie roślin albo ich powolne obumieranie, co staje się elementem jego wnikliwej wiwisekcji. Carole Benzaken, której przede wszystkim malarska twórczość związana jest z odkrywaniem przeszłości i powrotami do własnych korzeni, uwielbia obserwować ptaki, które stanowią dla niej symbol niczym nieskrępowanej wolności, a Natalia Bażowska zaprzyjaźnia się z wilczycą Luną, z którą stwarza absolutnie niezwykłą relację – wykluczona ze stada wilków oraz łaknąca bliskości Luna staje się przewodnikiem artystki po trudnych relacjach łączących ludzi i zwierzęta, wobec których człowiek zawsze przyjmuje roszczeniową i dominującą pozycję pozbawioną bardzo często empatii i szacunku. Obcowanie z fauną i florą lasu, mimo że nie przynosi żadnych korzyści materialnych, tak cenionych w dzisiejszym świecie, daje […] dużo więcej. Stwarza możliwość wyciszenia, izolacji od zgiełku i hałasu codzienności, koncentracji na tym, co dla nas ważne. Czynność ta pobudza do kreatywnego myślenia[6] – podkreśla Szeibel, dla którego natura stanowi jeden z najważniejszych elementów egzystencji.
Psychologia ochrony przyrody opiera się przede wszystkim na obecności, uważności, aktywności i czułej obserwacji zjawisk natury, które aktywują pokłady wrażliwości. Gonitwa za szczęściem, które człowiek upatruje w przedmiotach, chęci posiadania coraz więcej, nie daje upragnionego ukojenia. Georgy Bateson twierdził, że „wszystkie nasze problemy biorą się z różnicy pomiędzy tym, jak działa natura, a jak myśli człowiek.”[7] To właśnie ta różnica, chęć podporządkowania przyrody ludziom, rodzi wszelkie cierpienia i niesprawiedliwości. Wystarczy czasem udać się na łąkę, do lasu lub pogapić się po prostu w niebo, aby zrozumieć, że egzystencjalną równowagę można osiągnąć tylko w harmonii z naturą.
korekta: Hanna Colik
[1] H. D. Thoreau, Walden, czyli życie w lesie, Warszawa 1991, s. 165.
[2] H. D. Thoreau, Walden, czyli…, s. 15.
[3] H. D. Thoreau, Walden, czyli…, s. 88-89.
[4] R. Kulik, Człowiek wobec natury. Psychologia ochrony przyrody, Świebodzin 2014, s. 111
[5] R. Kulik, Człowiek wobec natury…, s. 135-136.
[6] Mocne stąpanie po ziemi, katalog wystawy, Katowice 2015, s. 90.
[7] R. Kulik, Człowiek wobec natury..,,s.165.