Międzynarodowy Festiwal Sztuk Performatywnych A PART. Rozmowa z Adamem Ziajskim

Założyciel i lider poznańskiego Teatru Strefa Ciszy. Pomysłodawca i szef artystyczny Centrum Rezydencji Teatralnej Scena Robocza, w której dba o ciągły rozwój artystycznego offu. Z Adamem Ziajskim rozmawiamy o kulisach powstania jego najnowszego spektaklu, który gościł na tegorocznej edycji festiwalu A PART.

DSC_7091, Fot.M.Zakrzewski

fot. M. Zakrzewski

Agata Kędzia: Wiele mówi się o tym, że teatr to miejsce wyjątkowego spotkania. Podchodzę do tego określenia podejrzliwie, bo wydaje mi się, że zbyt często jest używane bez świadomości wagi jaką posiada. Jednak widzowie „Nie mów nikomu” podkreślają, że nie oglądali spektaklu, ale uczestniczyli w teatralnym spotkaniu właśnie. Czym dla Ciebie jest ten projekt?

Adam Ziajski: Dla mnie jest to rzeczywiście spotkanie. Szczególne, bardzo intymne. Może nawet bolesne. Ten spektakl wbija w fotel – żartobliwie mówię, że nie bierze jeńców. Jest wręcz okrutny w swojej szczerości. Sam tytuł jest trochę jak wyznanie pewnej tajemnicy, której widz staje się powiernikiem. Bardzo trudno mi o tym mówić, bo jest to też spotkanie z wykluczeniem, którego wszyscy po części jesteśmy sprawcami. Bezwiednymi. Spotkanie z przejmującym losem ludzi, których wydawałoby się, że nie ma.

Brakuje nam wiarygodnych danych wskazujących liczbę osób niesłyszących w Polsce.

Tej liczby nie zna nikt. Najprawdopodobniej w Polsce miga około 200 000 ludzi. Ale jest rzesza osób niesłyszących, która nawet nie miga. To środowisko jest bardzo trudne do uchwycenia z uwagi na różnorodne typy tej dysfunkcji. Głuchym można zostać na wiele różnych sposobów – z powodu starości, choroby, wypadku. Głuche dzieci rodzą się w słyszących rodzinach lub na odwrót. Kombinacji jest mnóstwo.

fot. M. Zakrzewski

fot. M. Zakrzewski

W jednym z wywiadów mówisz, że większość osób niesłyszących nie czyta, bo nie rozumie języka polskiego i w zasadzie należałoby traktować ich jako obcokrajowców. Przyznam, że nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby rozważać ich sytuację w tym kontekście.

Nie mamy świadomości, że ich język jest czymś absolutnie autonomicznym. My ciągle próbujemy ich uczyć mówić. Nie rozumiemy, że w języku migowym szyk zdań jest zupełnie inny i dlatego nie rozumieją języka polskiego. Są obcokrajowcami we własnym kraju!

Skąd w ogóle pomysł, żeby zrealizować spektakl z tą grupą?

Najpierw skupiłem się na problemie języka. Na tym, że nie do udźwignięcia jest już  pogarda, przemoc, chamstwo i wulgaryzm jaki niesie. Język stał się narzędziem przemocy i wykluczenia. W komunikacji brakuje mi czystości i prostoty. Coraz łatwiej przychodzi nam szastanie słowami, nadużywanie ich, wyolbrzymianie. Język zohydził się, zeszlamił. Mamy do czynienia z potokiem językowego błota. Przestaliśmy rozumieć, czym jest wspólnota językowa. I pomyślałem, że niesłyszący to jedyna grupa, którą bym upoważnił do opowiedzenia w teatrze o problemie komunikacji. Co ciekawe, my mówimy na nich głuchoniemi – oni może są głusi, ale na pewno nie są niemi.

fot. M. Zakrzewski

fot. M. Zakrzewski

Gdybyś miał wymienić jedną rzecz, która była najtrudniejsza w pracy nad „Nie mów nikomu”, na co byś wskazał?

Trudno było przemóc w sobie pewien rodzaj wstydu, bezradności, nieumiejętności obcowania z nimi. Ale generalnie ta praca przyszła mi bardzo lekko, byłem do niej dobrze przygotowany. Potrzebowałem bohaterów i znalazłem ich. Warunkiem spotkania i otwartości jest bezwarunkowe przyjęcie wszystkiego, co cię spotyka. Trzeba być otwartym. Nie miałem trudności w tym spotkaniu – tak fascynujące było odkrywanie ich świata. Choć rzeczywiście wiele czasu zajęło mi przekonanie moich bohaterów, że historie, które opowiadają, mogą i powinny zmieniać życie innych. Dużo wysiłku włożyłem w to, aby uznali, że te opowieści są ważne. Osoby niesłyszące z wielkim trudem zdobywają przestrzeń dla siebie. Wkładają tak wiele wysiłku w swoje funkcjonowanie, że niezwykle kurczowo trzymają się zdobytych przestrzeni. Wystarcza im to, co z takim trudem osiągnęli. Dzisiaj jednak widzę, że czują wagę i wiedzą, po co to robią. Splendor, który na nich spłynął i satysfakcja z tego, że ta praca jest doceniona, znacznie ich ośmieliły.

Właśnie – w kwietniu wyjeżdżaliście z TopOFFFestivalu w Tychach z nagrodą Grand Prix. Na Kontrapunkcie w Szczecinie otrzymałeś nagrodę im. Zygmunta Duczyńskiego za Indywidualność Artystyczną Festiwalu. Myślisz, że dzięki Waszym sukcesom wzrasta świadomość problemów, z jakimi zmagają się osoby niesłyszące?

Rzeczywiście, ten spektakl ma walor edukacyjny. Dzięki temu, że gramy, świadomość i wiedza na temat ich sytuacji mocno się poszerza. Osoby głuche, które oglądają spektakl, czują się dowartościowane, ponieważ ktoś w sposób głęboko przejmujący mówi o sprawach, z którymi borykają się na co dzień. To jest niewątpliwie pozytywny aspekt naszej pracy. Natomiast w samym spektaklu nie pozostawiam złudzeń – nie zasypiemy tej przepaści, która dzieli nasze światy.

Ale możemy próbować zmniejszyć jej rozmiar.

Szwedzi ujednolicili język migowy. Wprowadzili rozwiązania, które szwedzkim głuchym bardzo mocno ułatwiły życie. My jesteśmy mniej więcej w takim momencie, w jakim Szwedzi byli w latach 70. XX w. Mamy więc perspektywę co najmniej czterdziestu lat różnicy, co daje pewne wyobrażenie o sytuacji, w jakiej dzisiaj są polscy głusi.

fot. M. Zakrzewski

fot. M. Zakrzewski

W czasie trwania spektaklu jesteś cały czas obecny na scenie. Jak określiłbyś swoją funkcję?

Jestem kimś w rodzaju reportera – „Nie mów nikomu” to teatralny reportaż. W trakcie spektaklu uczę się języka moich bohaterów, pomagam im, poznaję ich świat. Czuję się jak łącznik, prowadzący. Żartobliwie mówię, że jestem trochę kelnerem, akuszerem. Od samego początku najważniejsze było zbudowanie między nami zaufania. Ci ludzie nie posiadają scenicznego doświadczenia – obiecałem im więc, że będę przy nich cały czas. Poza tym ta opowieść jest też w jakiejś mierze o mnie, zwierzam się w niej ze swojego doświadczenia związanego z językiem.

Dowiedziałeś się czegoś nowego o teatrze podczas tej pracy?

Ten projekt jest dla mnie wyjątkowo ważny. Pierwszy spektakl w swoim życiu zrobiłem sam. Potem zacząłem budować zespół Strefy Ciszy i powstało wiele kolektywnych prac. Natomiast „Nie mów nikomu” stało się dla mnie rodzajem ponownego debiutu. Cała sfera tekstów, która powstała z opowieści aktorów, nie wymagała udziału dramaturga. Sam się nim stałem. To nowe doświadczenie, które ośmiela mnie do tego, żeby znowu nadać słowom w teatrze sens.

Korekta: Miłosz Markiewicz

Tekst pierwotnie ukazał się w gazecie Festiwalu Sztuk Performatywnych A PART „Na stronie”.


agata-kedzia-maleAgata Kędzia – REDAKTORKA DZIAŁÓW TEATR oraz TANIEC
Studentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Zakochana w swoim kierunku studiów walczy ze stereotypem leniwego studenta. Rozbudza życie teatralne uczelni w ramach Koła Naukowego Teatrologów.