Czy jutro w ogóle można być szczęśliwym?

Szczęście po prostu się wydarza. Nie ma go jutro; albo jest teraz, albo go w ogóle nie ma. Nie można go zaplanować na później i liczyć na to, że nastąpi, bo tak ustaliliśmy. Przeniesienie środka ciężkości istnienia z planów, z jutra, z „bezpiecznej przyszłości” na dziś, to myśl, która wracała do mnie jak echo po seansie jednego z filmów obejrzanych na Netia Off Camera.

fot. materiały prasowe

fot. materiały prasowe

Francusko-brytyjski film „Jutro będziemy szczęśliwi” to tylko na pozór banalna historia kompletnie nieodpowiedzialnego lekkoducha Samuela (Omar Sy), żyjącego na rajskiej wyspie. Musi on zmienić swoje życie o 180 stopni, kiedy jedna z jego przelotnych kochanek – Kristin (Clémence Poésy) „wręcza” mu córkę i znika. Cóż za ironia losu – przekazanie następuje na jachcie; w kajucie po upojnej nocy z bohaterem śpią, dwie kobiety, a Samuel ewidentnie nie zdążył jeszcze zregenerować się po nocnych przygodach. Nie przyjmuje do wiadomości, że jest ojcem, nie poznaje Kristin, a tym bardziej nie zamierza porzucić obecnego stylu życia. Kobieta znika z jachtu i z życia Samuela równie szybko, jak się pojawiła. Potem następuje sekwencja rodem z filmu akcji; szybki lot do Londynu, pościg za „uciekającą panną matką” w celu oddania porzuconego „bagażu”. No i nagle zamyka się droga do rajskiej wyspy i równie rajskiego oraz sielankowego życia. Kristin jak kamfora znika pośród brytyjskich ulic, a Samuel zostaje z dzieckiem na ręku, w środku Londynu, bez grosza przy duszy i możliwości powrotu na wyspę – i do swojego życia. Zrzuceni w przepaść jednak jakoś uczymy się latać. Czyż nie?

fot. materiały prasowe

fot. materiały prasowe

Omar w roli Samuela zdecydowanie rozwinął skrzydła. Jest tak samo świetny, jak w „Nietykalnych”. O ile filmy niekoniecznie postawiłabym w tym samym rzędzie, to te dwie role zdecydowanie tak! „Jutro będziemy szczęśliwi” to mógł być przyciężki dramat, film psychologiczny, artystyczny, autorski – ale nie jest żadnym z nich. Z „Nietykalnymi” ma jedną wspólną cechę – lekkość.

Sądziłam, że to będzie prosta, niezbyt lotna komedia; tak zresztą film się zaczyna. Potem jednak pięknie przeplatają się kolejne jego warstwy: fabuła się zagęszcza, pojawia się wiele ciekawych, precyzyjnie rozpisanych postaci i wątków. Dość trudny w zasadzie temat przedstawiono świeżo, finezyjnie i zabawnie. Nie jest to ani komedia, ani czysty dramat. Podczas seansu można płakać ze śmiechu, ale równie dobrze śmiać się przez łzy. Powiedziałabym, że „Jutro będziemy szczęśliwi” ma mocno komercyjny styl, a przy tym też spory potencjał dramatyczny. Do głównej (raczej przygnębiającej) historii, twórcy podchodzą z dystansem i przymrużeniem oka. Nie przepełniają jej przewidywalnymi i nudnymi schematami. To nie jest po prostu smaczna komedia podana widzowi na tacy. Czas akcji to mniej więcej 8 lat: bohaterowie zmieniają się i ewoluują. Poznajemy ich dokładnie, jednak nie wiemy o nich wszystkiego.

fot. materiały prasowe

fot. materiały prasowe

W filmie Hugo Gélina wiele postaci jest dobrze napisanych, wiele wątków skonstruowano bardzo szeroko. O każdym z nich można by zrobić osobny film. Oczywiście na pierwszy plan wysuwa się aspekt rodzicielstwa, wychowania i świata dziecka. Równie imponująco rozwinięty jest temat rozbitych rodzin, pokolenia „wiecznych dzieci”, braku odpowiedzialności za własne decyzje, czy więzi jaka powstaje między (nie zawsze biologicznym) rodzicem a dzieckiem. Ale to także film o roli przypadku w naszym życiu; o tym, że nigdy nie jesteśmy na wszystko w pełni gotowi. O relacjach, które nie tworzą się same, bo po prostu są, bo tak chciały geny. O tym, że to my wpływamy na kształt, kierunek, jakość i rozwój swoich stosunków z innymi ludźmi. No a przede wszystkim o tym, by żyć tu i teraz, najpełniej jak się da.

fot. materiały prasowe

fot. materiały prasowe

Najbardziej rozczarowująca jest postać matki. To bohaterka najsłabiej skonstruowana, najbardziej miałka i niewyraźna. Stanowi ogromny kontrast do świetnie napisanego Samuela, jest również gorzej zagrana. Clémence Poésy za bardzo nadal przypomina tu enigmatyczną, zwiewną i mimozowatą Fleur Delacour z „Harry’ego Pottera”, co niekoniecznie działa na korzyść roli. Z kolei Gloria Colston, grająca córkę Samuela i debiutująca na dużym ekranie, wypada naprawdę świetnie. Podobno dzieci i zwierzęta na planie to strzał w kolano dla reżysera. Najwidoczniej Hugo Gélin ma bardzo porządne kolana.

„Jutro będziemy szczęśliwi” to momentami film naiwny, uproszczony i wyprodukowany pod gusta szerokiej widowni, ale szczerze mówiąc absolutnie mi to nie przeszkadza.

Ocena:

żarówki 5 małe

Film można obejrzeć w Cinema-City:

ccPoczujMagie_600x100


Weronika Migdał małeWeronika Migdał – absolwentka Śląskiego kulturoznawstwa, aktualnie badająca na studiach magisterskich w Łodzi komunikację marketingową od strony filmowej.  Lubi robić amatorskie filmy nie śpiąc, nie jedząc; za to mówiąc, dużo mówiąc. Stara się nie dorosnąć, dlatego uwielbia surrealizm i realizm magiczny. Gdyby mogła, mieszkałaby na planie filmowym, najlepiej pośród elfów.