ZAPĘTLENI #9 DZIEŃ MATKI
Mama Hanny Kostrzewskiej słucha: American Pie / Don McLean
Choć moja mama słucha różnej muzyki, jest jeden artysta, z którym szczególnie mi się kojarzy i którego z pewnością mogłaby słuchać w kółko. Dona McLeana – bo o nim mowa – większość kojarzy z hitem „American Pie”, którego bardziej współczesną wersję nagrała Madonna. To właśnie „American Pie”, oczywiście w oryginale, zapętla w odtwarzaczu moja mama. Najlepiej jadąc w samochodzie i śpiewając na całe gardło.
Mama Marty Rosół słucha: Children of the Revolution / T.Rex
Moja mama nie jest melomanką, często, gdy jedziemy autem wykrzykuje „w tej piosence to ciągle ta sama melodia!”, „jak ona mędzi!”. Słuchając niektórych stacji radiowych, przyznajcie, trudno jej się dziwić. Jednak jak już zapętla, to porządnie. Był rok 1972, moja mama w wieku pomiędzy byciem dzieckiem a dorosłym. I jeśli wtedy królowały takie piosenki jak „Children of the Revolution” na listach przebojów (może nie w Polsce), to ja wymiękam. Moja mama jest prawdziwym dzieckiem rewolucji (a instrumentalne intro ma ustawione na dźwięk dzwonka w telefonie)!
Mama Agnieszki Rygol słucha: Upiłam się tobą / Beata Kozidrak
Muzyki można słuchać w domowym zaciszu i nie dzielić się swoimi preferencjami z innymi. Jednak pomyślcie jaki niezwykły rodzaj magii rodzi się, gdy puszczamy kawałek z myślą o bliskiej nam osobie. Słuchając ulubionych piosenek naszych bliskich, można odnieść wrażenie, że wkradamy się w ich emocje i poznajemy tajemnice czyjejś duszy… Wiedząc, że nie zobaczę się z moją mamą przed publikacją Zapętlonych #9, zapytałam pod koniec rozmowy telefonicznej: „– Mamo, mamo, a co ty zapętlasz? – Zapętlasz? – Jakiej piosenki ostatnio często sobie słuchasz? – A nie wiem, muszę się zastanowić, napiszę ci SMS-a”. Późnym wieczorem dostaję wiadomość: Ostatnio puszczali w radiu piosenkę B. Kozidrak „Upiłam się tobą” i często ją nuciłam. Niezależnie od moich preferencji muzycznych, przesłuchałam zapętlany przez moją mamą kawałek. Wniosek (nie z piosenki): Życie to nieustanny kompromis.
Mama Patrycji Muchy słucha: Domowe Melodie
Jako kinomanka i kulturoznawczyni mogę być dumna ze swojej rodziny – udaje mi się raz po raz przekonać każdego z jej członków do obejrzenia lub posłuchania czegoś, o czym nie mają nawet pojęcia, że z miejsca polubią. Każdą taką akcję, zwieńczoną lajeczkiem na Feju albo (jeszcze lepiej) debatą rodzinną, traktuję jako osobisty sukces (nie licząc seansu „Moonrise Kingdom” z bratem, który pozostaje porażką na moim koncie). Nie macie więc pojęcia, jak ucieszyłam się, kiedy moja mama zupełnie odleciała na punkcie… Domowych Melodii! Wyobraźcie sobie teraz, że przy gotowaniu albo domowych porządkach nie leci w tle pierwsze lepsze radio, ale z głośników dochodzą przyjemne, kameralne dźwięki sympatycznego Trio, którym wtóruje moja rodzicielka, ostrzegając jednocześnie Grażkę, że nie pójdzie do nieba, a trochę podśpiewując, że w Rijo de Żanejro zimno. Czuje się, że to totalnie na miejscu.
P.S. Mama zadzwoniła kilka dni temu. „– Co robisz? – A odpoczywam, trochę sobie Domowych Melodii słucham, wiesz”.