Podtrzymując oddech kultury: „Czas przyszły niedokonany” i 10-lecie Ronda Sztuki
Powstało dekadę temu. W okrągłe urodziny zostaliśmy zaproszeni, by wraz z Rondem Sztuki, bo o tej instytucji mowa, zatoczyć koło historii dzięki prezentowanym wystawom, które spinają ze sobą przeszłość i przyszłość. Najpierw oddamy się niepewnym myślom o nieodgadnionej przyszłości na wystawie „Czas przyszły niedokonany”, a w Galerii+ przypomnimy sobie historię tego miejsca, którego kształt symbolizuje doskonałość. Czy to dziesięciolecie było równie doskonałe? Urodziny Ronda to dobry moment, by jeszcze raz zastanowić się nad funkcjonowaniem kultury w Katowicach, wizją sztuki i przyszłością miasta.
Miasta (post-)przemysłowe to zarówno współczesne wykopaliska najnowszej historii, jak i laboratoria neoliberalnej globalizacji. Nie tyle minione, co raczej ulegające dramatycznej metamorfozie. Nad tym pełnym sprzeczności post-przemysłowym krajobrazem rozgrywa się dodatkowo prawdziwa ideologiczna batalia. Jest ona związana z ewolucją globalnego kapitalizmu i implementacją neoliberalnej polityki ekonomicznej demontującej socjalne prawa wywalczone w poprzedniej epoce. W tej walce na szalę rzucany jest także symboliczny potencjał miast przemysłowych
/„Futuryzm miast przemysłowych”/
Oko na miasto
Powyższy cytat otwiera wystawę „Czas przyszły niedokonany” a zarazem dyscyplinuje narrację o mieście wytworzoną przez zaangażowanych w projekt artystów. „Dyscyplinuje”, bo podporządkowuje myślenie o mieście w kategorii kryzysu i studzi przebrzmiałą już ideę miasta triumfującego w swoim rozwoju. Ekspozycja nie jest jednak jednoznaczną wizją ostatecznej klęski miasta – z greckiego „krisis” oznacza przecież walkę i moment decyzyjny, co dość skutecznie możemy odnieść do sytuacji dzisiejszych miast post-przemysłowych.
Myślimy „miasto”, a posłuszny, wyuczony przez polonistkę głos wewnętrzny, dopowiada: „masa”, „maszyna”. Czy jest to hasło wciąż aktualne? „Masą” – jak najbardziej, ale „maszyna”? Bo jakie znaczenie ma maszyna w świecie, gdzie przemysł przenoszony jest nie tylko na peryferia Polski, ale i poza Europę? Według Krzysztofa Nawratka kryzys miast równoznaczny jest z kryzysem przemysłu, który próbuje się zastąpić innymi siłami napędowymi takimi jak turystyka czy kultura – patrząc na przykład Katowic trudno z tym się nie zgodzić.
(Wywiad z Krzysztofem Nawratkiem dla Krytyki Politycznej: Klik!)
Z kolei miasto oparte na kulturze (która służyć powinna tworzeniu tożsamości, więzi oraz być napędzana przez siły oddolne) jest według Nawratka wilczą ideą kapitalizmu w… skórze owcy. Badacz używa metafory „łowcy posagów”, by opisać mechanizm bankrutującego miasta, które wyprzedało przemysł, a więc pozbyło się kapitału, ale stara się go potem odzyskać w inny sposób, np. poprzez kulturę. Niebezpieczeństwem takiej sytuacji jest odwrócenie się od realnych potrzeb mieszkańców na rzecz potencjalnych nabywców – kultura nie jest wspólnym dobrem, po prostu staje się towarem.
Jakie miejsce w tej wizji zajmują Katowice? Choć jest to miasto post-przemysłowe, to jednak ciągle wykopuje czarne złoto ze swojej industrialnej przeszłości, re-interpretuje własną historię i odświeża dyskursy śląskiej tożsamości. Jedną z nośnych idei jest „miasto zmian”, czego nie da się Katowicom odmówić; starania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 przypomniało o zapotrzebowaniu na wydarzenia kulturalne. Sam fakt stworzenia w centrum Katowic miejsca poświęconego tak „nierentownej” dziedzinie, jaką jest sztuka, świadczy o tym, że władze miasta nie ignorują potrzeb (przynajmniej części) mieszkańców. Do dziś Rondo Sztuki trzyma się w dobrej kondycji, choć czas niestety nie oszczędził księgarni „Zła Buka”. Miejmy jednak nadzieję, że czytelniczy duch nie uleci z Ronda – nadzieją napawa cykl spotkań literackich, jakie mają w nim miejsce.
W Galerii+ możemy powędrować w przeszłość, przypomnieć sobie wydarzenia muzyczno-literacko-artystyczne, które napędzały kulturalne życie miasta, a organizowane były właśnie przez tę instytucję. Wystawę „Rondo Sztuki 2007-2017 10+” otwiera historia stworzenia opowiedziana przez prof. Mariana Oslislo, rektora ASP w Katowicach. Tytuł nawiązuje do pierwszej ekspozycji – „Katowice 2007+” – poświęconej wizji przyszłości miasta. Historia zatacza więc wyraźne koło, a w związku z tą auto-analizą zadane zostaje pytanie o czas przyszły: Czy Rondo czeka świetlana przyszłość, czy jednak jest to spadająca gwiazda?
Wydarzenia, które dotychczas odbyły się w Rondzie, zostały graficznie zaprezentowane w formie osi czasu. Zasygnalizowany jest spadek frekwencji, a także ilości wydarzeń – odwiedzający wystawę zostaje sam z pytaniem, jaka przyszłość czeka to miejsce po jego krótkiej, ale zawrotnej karierze.
Warto samemu przypomnieć sobie ostatnie 10 lat miasta, w którego historii nie może zabraknąć Ronda Sztuki. Ilość inicjatyw podejmowanych w tym miejscu, prezentacja fotografii Davida Lyncha, instalacji totalnej duetu Kabakov lub grafik Picassa zaskakuje rozmachem. Instytucja miała i ma oko na miasto – uważnie przygląda się zmianom społecznym, o czym świadczy chociażby projekt Takk! (Tymczasowa Akcja Kulturalna Katowice), który był bezpośrednią odpowiedzią na potrzeby mieszkańców. To sygnał, że koncepcja dialogu stanowi istotną część działalności Ronda.
Katowice są bez dwóch zdań miastem futurystycznym – mieści się tu przecież Spodek, kosmiczne wieżowce; w głowie mamy wizję ciągłych zmian. A jednak odbywająca się od jakiegoś czasu metamorfoza wzbudza u części mieszkańców uśmiech politowania. Lifting Katowic mający ożywić centrum miast zbyt często jest utożsamiany z „rozkładem” pewnej idei architektonicznej nierozerwalnie z nim połączonej. Na pytanie, czy w metalicznych żyłach Katowic ciągle pulsuje myśl o przyszłości i pęd do zmian, starali się odpowiedzieć artyści w wystawie „Czas przyszły niedokonany”. Od dziesięciu lat studenci katowickiego ASP mają też okazję publicznie zaprezentować swoje prace w Rondzie Sztuki; dzisiaj część wychowanków uczelni zostało zaangażowanych w tę właśnie inicjatywę.
Sztuka w świecie post-przemysłowym
Przestrzeń wystawiennicza „Czasu przyszłego niedokonanego” przypomina w swojej sterylności laboratorium. To miejsce, w którym co prawda eksperymentuje się na badanej materii, jaką jest miasto, ale robi się to w granicach kontroli i rozsądku. Wszystko w rytmie pulsującej muzyki projektu Jana Dybały i Piotra Ceglarka.
Tym, co jako pierwsze rzuca się w oczy, są roślinne instalacje powstałe pod egidą Anny Kopaczewskiej i Pawła Szeibela w ramach projektu „Weryfikacja oddechu”. Myśl o urbanistycznej przestrzeni zajętej przez naturę jest przewrotną myślą post-industrialną, być może zainspirowaną uparcie wyrastającą roślinnością na teoretycznie nieprzyjaznych środowisku terenach np. hałdach. Oto w betonowym centrum miasta galerię ożywiają rośliny. Nie rosną jednak samoistnie, są raczej wkomponowane w maszynerię, w pomysłowe konstrukcje, które podtrzymują ich życie w niesprzyjającym im środowisku, by mogły służyć człowiekowi.
Te respiratory natury wywierają wrażenie kontroli totalnej, która zauważalna jest we współczesności. Rośliny są modyfikowane, wyrastają w narzuconym przez człowieka rytmie, a jednak gdzieś czai się groźba obrócenia się przeciw ludzkości nadmiernie eksploatowanej natury . Zwiastować to może czarny bluszcz będący symbolem wieczności, tutaj w turpistyczno czarnych barwach konotujący żałobę, a więc klęskę człowieka po finalnej degradacji ekosystemu. Ekologiczne projekty typu Eco Planter z jednej strony dają nadzieję na podtrzymanie życia nawet w warunkach apokaliptycznych, z drugiej wskazują na niebezpieczne związki człowieka z nieokiełznaną naturą.
Czy roślinność miałyby szansę zdominować człowieka? Nad tym wydaje się zastanawiać w komiksowym „żarcie” Piotr Perłowski. Jego „ATO” nie jest jednak aż tak żartobliwe ani absurdalne, jak to się może wydawać i jak twierdzi sam autor. W odległej przyszłości po KATO zostało ATO, a wraz z nim humanoidalne rośliny, co sugeruje swego rodzaju symbiozę między technologizacją życia przeprowadzaną przez człowieka, a pewnym elementem „nieprzewidywalności” symbolizowanym przez rośliny.
Nieco bliższą przyszłość przewiduje Artur Oleś za pomocą „Plakatów na przyszłość”. Artysta projektuje rzeczywistość zdominowaną przez idee filmów sci-fi i skupia się na technologicznym aspekcie przyszłości. Jego gra ze skojarzeniami i próba projekcji przyszłości na chwilę obecną zasługuje na uznanie – bez trudu możemy wyobrazić sobie zaprezentowane plakaty wiszące gdzieś „na miejście”. Plakaty z pewnością „przemawiają” do wyobraźni.
Erwina Ziomkowska określa swoją twórczość jako „zaburzenia”, zaburzając więc wizję przyszłości za pomocą futurystycznej mody. Ta jednak jest symptomem czegoś bardziej skomplikowanego. Ozdobione szpilkami dodatki czy sukienka stwarzają wrażenie obcości, wrogiego dystansu wobec obecności drugiego człowieka, która przecież pogłębia się w czasach współczesnych. Wspólnota przenosi się do świata wirtualnego, gdzie awatary, a więc wyobrażone ciała, symulują pewną bliskość. Pozorne piękno przedmiotów niosące pułapkę permanentnej separacji to nie tylko wizja czasu przyszłego niedokonanego. Dyscyplinowanie niszczycielskich zapędów kapitalizmu można by przeprowadzić przez powszechny współudział w tworzeniu środowisk miejskich. Problem w tym, że ludzie tracą chęć czynnego uczestnictwa, co tylko pogłębia poczucie odosobnienia.
Miasta tracą pewną podmiotowość, narzucony kapitalistyczny pęd wypełnia czasami pustkę ideologiczną. Komentarzem do tego wydaje się być „Półrysownik” Michała Smandka stojący w znacznym oddaleniu od reszty ekspozycji. Izolacja tej rzeźby kreuje wrażenie sacrum. Może ten podświetlony obiekt to starożytny bożek, a może tylko automat do tworzenia kręgów (niczym tych na polach, które są rzekomo znakami obcej cywilizacji)? Może świadomość kosmicznego odosobnienia wpłynie na człowieka tak, że zechce sam symulować obecność Innych? A może po prostu okrąg jako symbol pewnej kompletności i doskonałości ma swoje odzwierciedlenie w naturze, tak jak na sfotografowanych przez Smandka piaskach Sahary?
Wystawa zawiera też kilka innych obrazów będących raczej wariacją na temat cech współczesnego świata i społeczeństwa, niż konkretną wizją przyszłości. Bartek Buczek przez pracę „Bad Dragon” komentuje zachłanność ludzką, która zwielokrotniona jest przez konsumpcyjny styl życia dominujący w miastach. Tym samym w jego wizji miasto napędza pragnienia niemożliwe do ugaszenia. Po co sięga czarna dłoń? Po wiszące na ścianie lustro obnażające wstydliwie prawdę o człowieku w selfie-świecie. Będąc skoncentrowanym na własnym bycie, zatraca się poczucie szczęścia. Choć Buczek nie wskazuje tego wprost i nie kiwa palcem z naganą, jego praca ma dość moralizujący wydźwięk.
W wideo „Turysta” Dominik Ritszel przygląda się przez oko kamery miejscom turystycznym poza sezonem i zderza odbiorcę z niepożądanymi w dzisiejszym świecie monotonią, bezcelowością, a nawet bezproduktywnością. Stagnacja odstręcza miastowych, którzy wiedzeni ideą rozwoju nie pozwalają sobie na faktyczny odpoczynek i nic-nie-robienie. Tym samym niebezpiecznie się ubezwłasnowolniamy, podporządkowując życie imperatywowi produktywności. Miejsca uchwycone przez Ritszela usytuowane są na uboczu, są mniej zdyscyplinowane przez miejskie dyskursy. Wydaje się, że człowiek przestaje wtedy zatracać się w potrzebie bogacenia się i rozwoju, bardziej odczuwa życie.
W końcu i Łukasz Jastrubczak waha się w swej projekcji między potrzebą szybkości a spowolnieniem („Need for speed+Obserwator”). Konstruuje swoisty film drogi koncentrujący się na relacji wieś-miasto. Brak przestrzeni w mieście i bliskie odległości, a także ilość bodźców intensyfikują doznania; szybkość nie jest tam wyborem, a koniecznością. Wyjeżdżając na peryferia miast człowiek doświadcza spowolnienia i relaksu. Między miastem a wsią przebiega linia napięcia między zupełnie rozbieżnymi stylami życia, a człowiek okazuje się nieustannie balansować między tym dwoma światami.
Filmy noir pielęgnowały mroczną wizję miast i tego, co działo się w ich ślepych zaułkach. Dziś trudno się oprzeć wrażeniu, że same idee miasta znalazły się w ślepym zaułku. Sygnalizują to obie wystawy. Kryzys partycypacji ludzi w życiu miasta jest odczuwalny. Mam wrażenie, że myślenie o przyszłości stało się dużo mniej efektowne. Jesteśmy natomiast przejęci konkretnymi zagrożeniami wynikającymi z gospodarki zasobami naturalnymi i rozwojem technologicznym. „Czas przyszły niedokonany” to futuryzm w wersji soft, z dawno przyswojonymi obrazami przyszłości, za to podkreślający niebezpieczeństwo izolacji, pustki, stagnacji. Miejmy nadzieję, że Rondo Sztuki będzie katowicką instytucją, która podtrzymuje oddech szeroko pojętej kultury i zaangażowania mieszkańców.
Wystawa będzie otwarta jeszcze tylko do piątku 31 marca. Zapraszamy do odwiedzin Ronda Sztuki!
Tekst: Marta Połap
Korekta: Angelika Ogrocka
_____________________________________________________
Marta Połap – REDAKTORKA DZIAŁU SZTUKA
Rocznik ’91. Wychowana przez Katowicki MISH nie wierzy w granice nauk. Jest anglistką i Ślązaczką, próbuje sił jako nauczycielka. Przekonana, że sztuka jest dla każdego szuka artystycznych poruszeń, tak w salach wykładowych, jak i przestrzeni publicznej. Usłyszała kiedyś, że o sztuce nie powinny wypowiadać się osoby spoza ASP, i właśnie dlatego pisze o niej dla artPapieru i Reflektora.