Gorzkie żniwo, czyli historia bluesem pisana

Życie obdarowuje nas różnymi „prezentami”; nie da się ich nie przyjąć ani zwrócić, więc rozwiązujemy wstążkę, otwieramy tajemniczy pakunek i patrzymy, co jest w środku. Uwaga, nie zawsze jest to czekolada. Jeżeli Beyoncé z kwaśnej cytryny zrobiła lemoniadę, to Billie Holiday z wyjałowionego pola stworzyła ogród rozkoszy ziemskich. Jednak owocami z tego ogrodu żywili się (i żywią nadal) jedynie słuchacze jednej z najważniejszych artystek XX wieku, gdyż ona sama mogła o nich jedynie pomarzyć.

Lady Day1

Billie Holiday i jej „Lady Day śpiewa bluesa” to książka, która całkowicie usuwa drugiego jej autora – Williama Dufty’ego, gdyż obecność dziennikarza „New York Timesa” zauważyć można jedynie na okładce książki. Nie jest to ani wywiad, ani historia prowadzona na dwa głosy. Jest to słodko-kwaśny monolog, który został przez Dufty’ego wysłuchany, a następnie spisany. Pierwszy jego egzemplarz ukazał się w 1956 roku i kosztował zaledwie 4 dolary – tyle warte były słowa najwybitniejszego damskiego jazzowego głosu Ameryki. Słowa, którym zarzucono nieścisłość i przeinaczenia, czyli – Billie Holiday to mitomanka, a historie, którymi nas karmi, wyssane są z palca. A jeśli nawet, to co z tego?

Śpiewać każdy może? Nie, a już na pewno nie bluesa

Źródłem muzyki rozrywkowej jest niewolnictwo. Czarni więźniowie, pracujący na polach bawełny czy też plantacjach tytoniu, uważani są za twórców bluesa. Dlaczego o tym piszę? Możesz nie mieć w zasięgu wzroku ani źdźbła trzciny cukrowej, owinąć się po same cycki w białe atłasy i wsunąć gardenię we włosy, a i tak wciąż tyrasz na plantacji.

Ból, cierpienie, poniżenie i niesprawiedliwość to tematy, które stanowią fundament muzyki zrodzonej w niewoli. Z bluesem trzeba się urodzić. Bluesa trzeba mieć we krwi. Bluesem trzeba oddychać, żywić się i tworzyć samego siebie. Biografia Billie Holiday to historia bluesem pisana, czyli historia, która narodziła się w bólu, dojrzewała w bólu i bólem się zakończyła, po zaledwie 44 latach intrygującej wędrówki. Nadużywam słowa „ból”? Uważam, że jest to uzasadnione, gdyż Lady Day z pewnością przyjemnego i prostego życia nie miała.

Lady Day2

Na świat wydała ją 13-latka; ojciec starszy od matki o zaledwie 2 lata szybko ulotnił się z ich wspólnego rodzinnego życia. Edukację zakończyła na piątej klasie; jako kilkuletnia dziewczynka sprzątała domy sąsiadów, dzięki czemu wspomagała matkę paroma centami dziennie. Pierwszą próbę gwałtu przeżyła w wieku 10 lat – oprawcą był jej 40-letni sąsiad. Zarzucono jej, że rozmyślnie sprowokowała starszego od siebie mężczyznę, i umieszczono ją w katolickim poprawczaku; tam, między innymi, zamknięto ją w jednym pokoju z trupem.

Następnie była prostytucja; niesłuszne wyroki skazujące ją na więzienia, gdzie niejednokrotnie stawała się obiektem seksualnym dla innych więźniarek i przełożonych; życie w skrajnej biedzie wraz z matką w Harlemie; toksyczne związki; ciągłe upodlenia ze strony białych; brak pieniędzy; alkoholizm; narkotyki – mogłabym tak wyliczać przez kolejnych parę wersów.

Billie Holiday, nazywana wśród znajomych Lady Day, niewiele miała wspólnego z damą (nie, nie stąd wynikał jej pseudonim) – była zaborcza, gwałtowna, uparta, wulgarna, rozwiązła (Co prawda postanowiłam, że kończę z dawaniem dupy, ale zatrzymałam to dla siebie) i pewna swego. Innymi słowy, miała charakter.

Lady Day3

Prawda z ulic płynąca

Książka, o której piszę, nie jest prozą z górnej półki – czytelnik nie znajdzie tu wyszukanych fraz, kwiecistych metafor lub onirycznych opisów rzeczywistości. Dostanie za to kawał soczystego, ulicznego, prostego i szczerego języka – zero powściągliwej stylizacji. Billie Holiday opowiada własną historię swoimi słowami. Wyznania artystki są bezczelne i bezwstydne, a dzięki temu tak bardzo uwodzące. Po robocie w klubie zabierałam go do czarnego getta w Los Angeles, w okolice Central Avenue; pokazywałam mu knajpki i meliny. Jak dla mnie nic ciekawego, dorastałam w takim miejscu (…). Nuda, ale Orson [Welles] to kochał. Początkowo książka miała zostać zatytułowana „Gorzkie żniwo” – nazwa została odrzucona przez redaktora wydawnictwa, gdyż uznał ją za zbyt przygnębiającą.

Być może nie wszystkie historie przedstawione przez Billie Holiday są prawdziwe (dowodzą tego krytycy jej twórczości), być może artystka chciała udramatyzować nieco swoją historię, aby przypomnieć światu o swoim istnieniu – autentyczność nie jest dla mnie sercem tej historii; traktuję ją jako kolejne sceniczne wcielenie Billie, bo jak pisała sama Lady Day: Najlepszy biznes to show-biznes. Uczysz się uśmiechać, żeby się nie porzygać.

Nasza ocena:
żarówki 5 małe
Billie Holiday, William Dufty, Lady Day śpiewa bluesa, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017.


Paulina Janota

Paulina Janota – na pytanie, jak scharakteryzowałaby siebie, odpowiada: optymistka z depresją. Miłośniczka i wierna słuchaczka Radiowej Trójki. Wierzy, że w przyszłości zostanie żoną Ryana Goslinga.