„Tu i Teraz!” na Scenie w Galerii #4: Zespół Śmierci i Tańca
Przykładowy widz zapłacił za bilet czterdzieści pięć złotych, za które mógł zatankować sobie samochód albo podczas przerwy w pracy zjeść coś na mieście. Zasiada na widowni, oczekując na oderwanie się od swoich przykładowych problemów. Trzyma za rękę swoją przykładową żonę ucieszoną planowanym od miesiąca wyjściem do teatru na przykładowy spektakl. Co otrzymuje w zamian?
W nagrodę za wspaniałomyślne wspieranie kultury wysokiej widz zostaje zaatakowany pytaniami o jego wstydliwe żądze i pragnienia. Jego kolana niespodziewanie posłużą jednej z aktorek do odpoczynku, a na domiar złego zostanie określony frajerem! Jaki zespół może sobie na to pozwolić? Okazuje się, że pełnoprawnie i przy zasłużonej obfitości braw robi to Zespół Śmierci i Tańca, śpiewając piosenki The Tiger Lillies.
Ośmioro aktorów i aktorek ucharakteryzowanych na upadłe gwiazdy cyrkowe swoją dziwacznością zaskarbiło sobie sympatię katowickich widzów na Scenie w Galerii Teatru Śląskiego. Plejada postaci różnorodnych nie tylko pod względem upiornych kostiumów, ale i zróżnicowana w swoich charakterach, śpiewa, tańczy, wykonuje akrobacje i wchodzi w interakcje z widownią z imponującą energią i dużym profesjonalizmem. Teksty piosenek są odważne – nieobce są im wtręty polityczne, czarny humor czy ostre żarty wymierzone wprost w widza. Zespół muzyczny akompaniujący na żywo wtóruje postaciom, wprowadzając w spektakl dystans i poczucie humoru. I choć konwencja jest iście komediowa i nawet brutalne sceny nie są na serio, spektakl zdaje się mówić o czymś ważnym i aktualnym.
Komunikat jest jednoznaczny i brzmi: spuśćmy trochę z tonu. Aktorzy wchodząc w patos jednocześnie obśmiewają go poprzez nagromadzenie i skumulowanie „dramatycznych” emocji. Grając na wysokim „c” pokazują, jak śmieszne i małe są często nasze osobiste dramaty. Nieszczęśliwa miłość, niespełnione wyobrażenia o karierze czy zwyczajne kompleksy z prędkością światła tracą na powadze. Siła zespołu tkwi również w autentyczności, bo mało kto potrafi tak zniwelować dystans i powściągliwość widowni. Na szczęście dało się uniknąć również moralizatorskiego tonu w widowisku, co jest zapewne zasługą tłumacza piosenek zespołu The Tiger Lillies, Szymona Jachimka.
Cyrkowe popisy aktorów co prawda wymagają drobnych szlifów, a dramaturgia spektaklu słabnie przez nie do końca przemyślaną kolejność piosenek, ale za to zespołowi z pewnością udało się potwierdzić tezę, że farsowo-musicalowa konwencja nie jest jedynie tanią rozrywką dla niedzielnego widza.
Nasza ocena:
Korekta: Sylwia Jarocka