Dlaczego „Magja” Karola Formeli nie jest magiczna?

Idąc na wystawę „Magja” Karola Formeli, prezentowaną w Galerii Miasta Ogrodów (do niedawna Centrum Kultury Katowice im. Krystyny Bochenek), można było nastawić się na kilka modeli odbioru. Przede wszystkim, na wynikający z zapowiedzi, charakter „odsłonięcia” i „podejrzenia” czegoś, co być może pozostanie niewypowiedziane. Prace nie dobijały jednak patosem przedstawienia do „wiedzy tajemnej”, w gruncie rzeczy nawiązywały one do znanej nam już tradycji.

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

Wernisaż otwierał performance Magdaleny Hierowskiej pt. „Sacrum/Profanum”. Artystka za pomocą ciała, głosu, wiadra i gwoździ odegrała pewnego rodzaju twórcze sumienie. Sumienie, w którym do głosu dochodzą wielorakie postacie, związane bądź to z krytycznym otoczeniem, które pyta „a po co ta abstrakcja?”, „dlaczego nie malujesz pejzaży?”, bądź z głosem wewnętrznym wołającym „a dlaczego nie?”. Motyw wysypywania na siebie wiadra gwoździ podkreślał problem świadomości twórczej, do której aspiruje Formela, a która – zdaje mi się – w kwestii treściowej wiele dodaje do odbioru samych prac autora.

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

Z obrazami jest bowiem ten problem, że oglądane samotnie, tzn. bez komentarza twórcy – a tutaj brak nawet podpisów do prac – mogą szybko zostać odrzucone. Co więc widać gołym okiem? Zatytułowanie wystawy słowem odwołującym się do praktyk szamanów, dokładnie określonych rytuałów mających wpływ na siły wyższe, w pewien sposób projektuje jej odbiór. Również przesunięcie znaczeniowe – tzn. wykorzystanie słowa „magja” zamiast „magia” usankcjonowanego w tradycji języka, dezawuuje tradycyjne znaczenie słowa zarezerwowanego dla tych, którzy „mają moc”. I bardzo dobrze. Formela, mimo wątku „cierpień twórczych” odegranych w performansie i akcentowaniu roli wyobraźni, nie tworzy bowiem mitu, który miałby opowiadać o jego wiedzy tajemnej, nie sytuuje się w roli artysty-geniusza (którą tak silnie wypromował romantyzm), która do dziś pokutuje w percepcji dzieł. Przynajmniej mam taką nadzieję, że Formela owym geniuszem nie starał się być, mimo zawoalowanego sposobu mówienia o „magji” jako o efekcie sublimacji wyobraźni twórcy etc.

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

„Magja” Formeli jest swojska; swojska o tyle, o ile wykorzystuje z jednej strony wtórne, kojarzące się z kiczem brokat i złote ornamenty, z drugiej zaś strony ujawnia, że ten brokat nie musi mieć z kiczem nic wspólnego. Samo pojęcie kiczu jest dosyć problematyczne i w gruncie rzeczy uzależnione od przyjmowanej perspektywy nobilitującej jedne zjawiska kosztem innych. Kicz to określenie, które nazwać można traktować jako wygodny wytrych do szufladkowania „wszystkiego-tego-co-mi-się-nie-podoba”. Nie ma więc w gruncie rzeczy żadnej wartości poznawczej – mimo, że widząc różnokolorowe, abstrakcyjne formy na czarnym tle pokrytym złotym brokatem to, co być może przyjdzie nam do głowy, to właśnie hasło „ale kicz!”.

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

Jaki to więc styl, jaka forma, warsztat? W tekście wprowadzającym możemy przeczytać, że to „glam-pop”. Brzmi fajnie, szczególnie dla fanów Davida Bowiego, zespołu Kiss czy Alice’a Coopera. Pojęcie to jest o tyle szerokie, że w nim samym zjawisko „stylizacji”, formalnego make-upu, staje się zasadą jednoczącą metodę twórczą. Można co prawda utyskiwać, że w niektórych obrazach kolorystyka jest zbyt przytłumiona jak na krzykliwy glam, że brakuje kontrastu, albo wręcz „po co to wszystko?” – wtedy odsyłam do wspomnianego na początku performansu, który podejmował te kwestie, dzięki czemu do całości wystawy możemy podejść ze zdrowym dystansem.

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

Wracając do meritum. Projekt pokazu małoformatowych obrazów, igrających na krawędzi figuracji i abstrakcji, ujęty w ramy „magji” mimo wszystko otwiera perspektywę doszukiwania się w obrazach śladów prowadzących do europejskiej i rosyjskiej tradycji obrazowania – lub wręcz prowadzi nas do średniowiecza. Dlaczego? Powodem tego jest użycie złota (i aureoli) w kilku obrazach. Trudno pozbyć się wrażenia, że malując srebrny otok nad rybą, Formela nawiązuje do tradycji tworzenia ikon. W kulturze prawosławnej ikona to żywa obecność świętego, której kolory oddają wyższe od ludzkich pokłady rzeczywistości, zaś złoto symbolizuje obecność doskonałego światła – boską obecność. W tym konkretnym przypadku powstaje wyobrażeniowy remix – złoty otok, towarzyszący wizerunkom świętych, jest aureolą dla ryby, a ICHTYS symbolem Jezusa, wymalowywanym przez pierwszych chrześcijan w starożytnych rzymskich katakumbach, które były miejscem ich spotkań zanim jeszcze cesarz ogłosił ich wyznanie religią państwową. Z drugiej strony pojawiają się symbole oka, formalne nawiązania do krzyża oraz jaja, które w słowniku wizualnym kultury zachodnioeuropejskiej konotują obecność Absolutu (nie tyle jakiegokolwiek boga, lecz idei nadrzędnej, jednoczącej całą rzeczywistość) oraz początek świata. W tradycji ikonograficznej, szczególnie alchemicznej, jajo było symbolem początku, z jaja wykluwał się świat i człowiek, następowało odrodzenie rzeczy.

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

Na całe szczęście sposób malowania Formeli podaje w wątpliwość proponowane tutaj pompatyczne odczytania. Jego styl zdaje się mieć zawarty w sobie projekt podważenia tych interpretacji – nie jest bowiem stylem kanonu, stylem klasycznego piękna; obraz kształtowany jest przez cieknące, lejące, przelewające się warstwy koloru, poruszające się w ramach formy, a jednocześnie wypełniające zarysowane ramy niezidentyfikowaną masą tego, co niedostępne dla oka. Gdy powtarzalność wzoru kanonicznego oddawała prawdziwość danego świętego lub absolutu, tutaj jedynym powtarzalnym motywem jest czarne tło, chaos wyobraźni, w której wiszą określone formy, grające z pamięcią i zapomnieniem swojego wizerunku.

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

Szkoda tylko, że Galeria Engram, w której zamieszczono wystawę, nie została potraktowana tak jak przestrzeń wystawy retrospektywnej Formeli. W 2016 w Filharmonii Kaszubskiej odbył się bowiem pokaz „De Rerum Natura” podsumowujący dotychczasową działalność Formeli, który dużo lepiej prezentował się już w samym sposobie ekspozycji prac. Najdziwniejsze jest to, że prace zestawiane dotychczas w określonych układach w Katowicach pojawiły się w rozsypce, wszystkie powiązania zostały zerwane. Przez taki układ ekspozycyjny również kuriozalnie odbierany może być jeden z obrazów (przedstawiający schemat serca) obramowany pozłacaną (?) ramką na wzór malarstwa XIX-wiecznego lub innych „jeleni na rykowisku”. Nie widać żadnego sensu w takim wyborze, podczas gdy spojrzenie na zdjęcie z wystawy retrospektywnej (Klik!) tłumaczy ten zabieg – w perspektywie całej twórczości obraz ten okazuje się nie być jedynym posiadającym ramy, zaś oryginalnie zaprezentowany był w otoczeniu dwóch innych obrazów przedstawiających formy ciała kobiety i mężczyzny.

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

„Magja”, Karol Formela, fot. Alexander Glushko

Na koniec muszę więc zadać pytanie: czy prace sprawiające wrażenie „rozrzuconych” po ścianach katowickiej galerii to wina niedopracowania, zaniedbania organizatorów czy brak pomysłu na zaprezentowanie twórczości Formali na tak dużej przestrzeni? W ten sposób „Magja” na pewno nie zaczaruje.

Karol Formela „Magja”
Galeria Engram, Katowice Miasto Ogrodów,
19.01-19.02.2017

korekta: Martyna Góra

zdjęcia: Alex Glushko (Instagram: Klik!)


Sebastian Łąkas małe2

Sebastian Łąkas – rocznik `92. Absolwent historii sztuki oraz filozofii. Obecnie odbywa studia magisterskie na kierunkach: filozofia oraz zarządzanie w kulturze. Zastępca redaktora naczelnego interdyscyplinarnego pisma „Amor Fati”. Interesuje się historią awangardy, kpinami dada, dziwami na obrzeżach, bio-cyber-sztuką i przemianami kategorii artystycznych, społecznych, filozoficznych. Poza „Reflektorem” współpracuje z „FUSSem” i „PROwincją”.