Godki o muzyce: rozgrzewający zmysły grudzień

„Baby, it’s cold outside” jak to w grudniu bywa, wszyscy wolą siedzieć pod kocami z ciepłą herbatą w dłoniach. A może tak rozgrzać się w inny sposób tańcząc i skacząc w rytm muzyki, którą mamy okazję zaprezentować Wam w kolejnej odsłonie Godek? Tym razem uwagę poświęcimy m.in.: Zalewskiemu („Złoto”), Ralphowi Kamińskiemu („Morze”), a także zespołowi Mikromusic („Nie umrę”).

Magdalena Tesluk: Od 2010 roku Żywiec wydobywa z kultowych artystów polskiej sceny muzycznej bardziej innowacyjne i kreatywne podejście do polskiej i zagranicznej twórczości. Pierwszym szefem dzieła był Wojciech Waglewski, w tym roku pałeczkę przejął Tomasz Organek, który wspólnie ze swoją watahą, O.S.T.R. i Dawidem Podsiadło, ruszył w trasę ze znanymi nam już hitami w nieco mocniejszych brzmieniach. W towarzystwie perkusji i nowych, przekraczających konwencje klawiszowców, wykonawcy stworzyli oryginalne covery. Jak myślisz, czy Organek wykorzystał swoją szansę?

Agnieszka Rygol: Organek zdecydowanie spisał się jako szef muzyczny orkiestry, z która nota bene już od kilku lat jest związany. „Męskie Granie” jest dla mnie jedną z najbardziej wyczekiwanych letnich tras koncertowych. Ale nie o koncertach, lecz o płycie… Czy jest sens zamykać w dwóch płytach wspomnienia z „MG”, gdzie każdy z artystów zaprezentować może swe utwory maksymalnie dwa razy? Oczywiście, że jest. Tegoroczna trasa obfitowała w niespotykane połączenia brzmień oraz inspirujące eksperymenty: Xxannaxx z Rysami w utworze do „Cisza, ja i czas” zespołu Hey czy Raz Dwa Trzy i Leszka Możdżera do „Trudno nie wierzyć w nic”, jak i wiele innych…

Magdalena: Wiesz… na mnie piorunujące wrażenie wywarło podejście Dawida Posiadło do utworu „Co mi Panie dasz” Bajmu. Kawałekowi, który z natury jest energiczny, bo rockowy, muzyk nadał charakter bardziej autentycznego dzięki swoim improwizacjom, elektronicznym i gitarowym wstawkom, które dały efekt przedarcia się w pewien psychiczny wymiar.

meskie-granie-reflektor

Agnieszka: Dla mnie Dawid Podsiadło jest Mistrzem przez duże M. Wielki szacunek za tę trasę. Zaprezentował się znakomicie nie tylko w utworze do przytoczonego przez Ciebie „Co mi Panie dasz”, ale potrafił odnaleźć się także w takich hitach, jak „Lipstick on the Glass” (uwielbiam po stokroć!) czy „Nic nie może przecież wiecznie trwać”. Na płycie znajduje się sporo polskich hitów w nowych aranżacjach. To jest właśnie siła „Męskiego Grania”: najwybitniejsi artyści nie zrywają z polską tradycją, lecz zaznaczają, że można ukazać ją w nowym obliczu, dodać cząstkę siebie, poeksperymentować z tym, co uznane. A tego typu eksperymenty z najwybitniejszymi utworami wymagają największej odwagi.

Magdalena: A co sądzisz o dwuczęściowym albumie, który wyszedł 10 listopada? Słyszymy tam artystów takich jak: Lao Che, Artur Andrus, Czesław Mozil, Acid Drinkers, Krystyna Pronko i wielu, wielu innych. Mimo nowych aranżacji utworów wydaje mi się, że niektórzy nieco mniej pasują do kategorii „Męskiego Grania”, np. Artur Andrus i Czesław Mozil, różnią się klimatem i gatunkiem — nie usłyszymy u nich tego rocka, co u pozostałych.

Agnieszka: Nie zgadzam się z tym w żadnym stopniu. Dla mnie „Męski Granie” to święto polskiej muzyki, w trakcie którego dochodzi do spotkania różnorodnych brzmień i energii. Tylko w ten sposób na jednej trasie — a tym samym i płycie — mamy do czynienia z jazzem i hip-hopem, muzyką elektroniczną oraz popem, połączeniem reggae z alternatywnym r&b, a nawet możemy usłyszeć rockową balladę śpiewaną przez lokalną orkiestrę, bo takie zdarzenia miały już miejsce w trakcie tej trasy. „MG” to właśnie eksperymenty z brzmieniem, przełamywanie utartych i często nudnych konwencji oraz radość z samego procesu tworzenia. Nie oznacza to oczywiście, że biorę tę płytę w całości. Przykładowo: „12 groszy” w wykonaniu O.S.T.R., pomimo mojej szczerej sympatii do Ostrowskiego, jest po prostu słabe w porównaniu z oryginałem wykonywanym przez Kazika. Co nie oznacza, że nie bawiłam się przy tym kawałku dobrze w czasie trasy. Tak też wygląda mierzenie się z klasykami — nie zawsze wychodzimy z nich zwycięsko. Mimo wszystko warto próbować i właśnie to zmaganie się z najznamienitszymi utworami pokazuje owa trasa.

ralph-kaminski

Magdalena: Skoro mowa o próbach, nie możemy ominąć młodego artysty Ralpha Kamińskiego. Od kwietnia zapowiadał trzema opowiadającymi historię teledyskami: „Podobno”, „Zawsze”, „Meybick Song” swój debiutancki longplay, który pojawił się na sklepowych półkach 14 listopada. Mimo młodego wieku chłopak nagromadził na swoim koncie wiele aktywności i działań artystycznych, ale chyba najbardziej wybija się związek z Teatrem Wybrzeże w Gdańsku. Wyczuwam odrobinę teatralności w brzmieniu strunowych instrumentów i chórków. Jeśli ktoś nazwałby jego twórczość muzyką filmową czy soundtrackiem, owszem – podpisałabym się obiema rękami pod tą opinią.

Agnieszka: Ralpha znalazłam na Tidalu w proponowanych utworach. W „Morze” wsłuchiwałam się jadąc autobusem i… prawie przegapiłam swój przystanek. Przez kolejnych parę dni słuchałam na zmianę kilku utworów, by w końcu skojarzyć, że Kamińskiego znamy z X Factora (#ciekawostkireflektora: w tej samej edycji zwyciężył nie kto inny jak Dawid Podsiadło). Wiem, że image artysty to sprawa drugorzędna, ale metamorfoza Ralpha jest piorunująca! A za zmianą wizerunku idzie także ukształtowanie swojej drogi muzycznej, która faktycznie ma w sobie sporą dawkę teatralnego smaczku. Jego ślady możemy dostrzec w klipie do „Meybick Song”.

Magdalena: Pewnie się ze mną zgodzisz, że podobna przemiana dotknęła naszego złotego Zalewskiego. Jego świeży krążek „Złoto” wyszedł 18 listopada i powiem szczerze, że po promującej go „Miłości” oczekiwałam czegoś więcej. To znaczy jestem zadowolona z — dynamika i pazur jest, riffy są — ale brakuje w tym wszystkim jakiejś spójności, co nie zmienia jednak faktu ciągłego zapętlania przeze mnie tego albumu, głównie dzięki niebanalnym słowom. W każdym numerze próbuje w sposób jasny i oczywisty, ale także subtelny pokazać aktualny stan rzeczywistości jaki nas otacza, tak jak robi to w tekście „Uchodźca”:

Europie na odsiecz płyną tłumy złamanych serc
Ja usiądę wygodnie, schowam się za niebieskim szkłem

zloto

Agnieszka: Mam bardzo podobne odczucia. Utwór „Miłość” rozbudził moje oczekiwania, ale płyta ani trochę mnie nie zaspokoiła. Niby wszystko na swoim miejscu, ale po pierwszym krążku apetyt rośnie. Tu nie mamy do czynienia z dwudziestoletnim artystą, który poszukuje swojego miejsca po debiucie w programie muzycznym, jak w przypadku Ralpha. Zalewski ma warsztat, naprawdę spore doświadczenie w branży muzycznej i — nie oszukujmy się — genialny wprost, jeden z lepszych na polskiej scenie muzycznej wokal. Wszelkie warunki, by odnieść spektakularny sukces spełnione, ale jego propozycje na „Złocie” jakby mniej olśniewają niż szalony i przemyślany głęboko „Zelig”. Trochę szkoda.

Magdalena: Może właśnie takim akcentem pozostawmy Zalewskiego (z jego „Złotem”) i wróćmy jeszcze do koncepcji nagrań live, bo podobnie jak u Organka, na płycie „Mikromusic w kwietniu” nie usłyszymy studyjnego zapisu muzycznego. Cała idea albumu polega na wyborze najlepszych wersji zarejestrowanych kawałków z koncertów zespołu Mikromusic. Nabycie go jest możliwe dopiero od niedawna, a dokładnie od 29 listopada. Był on promowany zmontowanym z trasy klipem do „Nie umrę”.

Agnieszka: Warto zaznaczyć, że ten dwupłytowy album możemy nabyć wyłącznie przez internet lub w trakcie koncertów zespołu. To naprawdę bardzo ciekawy pomysł na sprzedaż, promocję oraz wygląd trzeciej już płyty koncertowej wrocławskiej grupy muzyków. Ja jestem zachwycona. Natalia Grosiak okazuje się nie tylko wspaniałą wokalistką, ale i pomysłodawczynią czy realizatorką klipu oraz — nie boję się tego dodać — człowiekiem z krwi i kości. Poprzez tego typu koncepty nasi idole okazują się być nam jeszcze bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej. Płyta zamówiona. Jeśli nie macie pomysłów na prezent, jeszcze jest chwila, by to zrobić!

micromusic-reflektor

Magdalena: W rzeczy samej, koncerty wytwarzają zupełnie inną aurę, a ponieważ nadchodzi ten najcieplejszy emocjonalnie, świąteczny okres, to zapraszamy na zbliżające się eventy:

22.12.2016 r. – Koncert JÓGA – Bahnohof Katowice
27.12.2016 r. – Koncert Coals – Bahnohof Katowice
28.12.2016 r. – Koncert Sylwestrowy (Andrzej Lampert) – Filharmonia Śląska
29.12.2016 r. – Betlejem w Spodku (Katowice)
31.12.2016 r. – Sylwestrowa Noc (Enej, Natalia Szroeder, Piękni i Młodzi itp.) (Katowice)
06.01.2017 r. – Marcin Wyrostek (Katowice)
06.01.2017 r. – HEY (Mega Club Katowice)
07.01.2017 r. – Mr. Pollack (Klub Old Timers Garage Katowice)
09.01.2017 r. – Koncert Świąteczny „Gwiazdeczko świeć, kolędo leć” (Katowice)

Korekta: Anna Kalinowska-Mitra