Polska podbita przez Polskę – o wystawie „Polska – kraj folkloru?” w Zachęcie
Sięganie do źródeł ludowych to szukanie pierwotnych prawd. Cały romantyczny wiek XIX to próba unarodowienia sztuki za pomocą pierwiastków magicznych, tkwiących w kulturze ludowej. To właśnie czasy „Ballad i romansów” sprawiły, że społeczeństwo ufało w pozarozumowe doświadczanie życia.

Wystawa „Polska – kraj folkloru?”, Zachęta, Narodowa Galeria Sztuki, for. Michał Trusewicz
Cały wiek XIX zaprószył podhalańskie wsie i kaszubskie chaty grubą warstwą mitu. Przełomem mogła być pierwsza połowa następnego stulecia. Do artystycznych środowisk przenikały futurystyczne obsesje europejskich twórców. Projekt mechanicznej, miastowej, materialistycznej kultury trafił na specyficzny polski grunt, czego efektem zostały groteskowe mariaże techniki i folkloru. Nowoczesna wizja sztuki, której data ważności ograniczyła się do 24 godzin, zderzyła się z ludowym marzeniem o nieśmiertelności trwania przedmiotów artystycznych. Kolejnym przełomem w tej relacji są już czasy Polski Ludowej. I właśnie wystawa „Polska – kraj folkloru?” próbuje uchwycić specyfikę funkcjonowania folkloru w nowej rzeczywistości.

Dzbanki ceramiczne. Wystawa „Polska – kraj folkloru?”, Zachęta, Narodowa Galeria Sztuki, for. Michał Trusewicz
Pierwsza część wystawy przedstawia genezę specyficznego skolonizowania ludowej odmienności. Ludowość to główny element propagandowej maszyny, wprawionej w ruch socrealistyczną myślą Bolesława Bieruta z jednego z jego programowych przemówień – wszystko, co w sztuce wielkie, bierze się ze sztuki ludowej. Te słowa zapoczątkowały nowy zwrot w myśleniu o folklorze. Sztuka ludowa stała się narzędziem unifikującym społeczeństwo powojenne. Można to zaobserwować w materiałach filmowych, dokumentujących Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów – taneczne figury miały być odbiciem marzeń o wspólnotowości nowych realiów. Skolonizowanie ludowości polegało właśnie na ideologicznym wywyższeniu i docenieniu tych form, czego świadectwem są liczne plakaty estradowe prezentowane na wystawie.

Franciszek „Regiony Polski”, modele grupy rzeźbiarskiej 1953-1955. Wystawa „Polska – kraj folkloru?”, Zachęta, Narodowa Galeria Sztuki, for. Michał Trusewicz
Ta „aksamitna kolonizacja” pozbawiała jednak artystów autentyzmu. Tożsamość artystyczna została zredukowana do poziomu użytkowej i dekoracyjnej cepelii. Komercyjne festiwale, pochody uliczne i inne masowe wydarzenia służyły jako pierwiastek nadzoru, kontrolujący odmienność ludową. Wieś estetyzowano, a człowieka wsi egzotyzowano. W ten sposób Polska skolonizowała swoją istotę. Ludowość stała się żywiołem oswojonym, ideologicznie pozbawionym napięcia metafizycznego. Coraz częściej ideowa perspektywa narzucała specyficzny sposób przedstawiania wsi. Praca Franciszka Masiaka „Regiony Polski” prezentuje właśnie takie grupy rzeźbiarskie, będące stereotypem zaklętym w formę gipsową. Wolność wsi okazała się jedynie pozorem. Niewidzialna kolonizacja regulowała tematykę prac artystycznych, czego najbardziej spektakularnym dowodem jest rzeźba „Oberek” – hybrydowa próba ocalenia ludowej tożsamości w socrealistycznej formie. Surowość bryły połączono z dynamizmem figury tanecznej. Mężczyzna i kobieta przypominają jeden wspólny kształt.

Jan Ślusarczyk, „Oberek”, kopia z 1951 r. Wystawa „Polska – kraj folkloru?”, Zachęta, Narodowa Galeria Sztuki, for. Michał Trusewicz
Niestety, zabrakło w tej części wystawy dokładniejszego zbliżenia na ideowe pęknięcia, tkwiące w działaniu artystów ludowych. Wystawa w Zachęcie doskonale obiektywizuje problematykę folkloru, lecz zastanawiający jest brak wyeksponowania stanowiska ludowych społeczności. Dlaczego zgadzali się na kolonizatorską aneksję w projekcie narodowym? Dlaczego nieświadomie dążyli do życia we wspólnocie, choćby sztucznie wykreowanej? Czy populistyczny mit wsi spokojnej, wsi wesołej[1] był aż tak atrakcyjny? Oczywiście odbiorca intuicyjnie poszerza wystawę o te pytania, lecz nie dostarcza ona jednoznacznych wskazówek interpretacyjnych. Ma to swoje uzasadnienie w uważnym odczytaniu drugiej części wystawy, która problematyzowała podejmowany temat w zupełnie innym kontekście.

Tkaniny dwuosnowe, lata 50.-60. Wystawa „Polska – kraj folkloru?”, Zachęta, Narodowa Galeria Sztuki, for. Michał Trusewicz
Lata 50. to utworzenie państwowego mecenatu nad badaniami etnograficznymi w terenie. Celem tej działalności było tworzenie katalogów, które potęgowałyby jeszcze bardziej egzotyzację terenów wiejskich. Kulminacyjnym momentem wystawy w Zachęcie jest myśl Bronisława Malinowskiego – klasyka światowej antropologii. Wkraczamy wtedy we właściwą oś merytoryczną wystawy, która dotyczy racjonalizacji Inności. Innym jest właśnie wiejski chłop, ludowy artysta, podhalańska malarka. Te osoby – żyjące na pewnych pograniczach ideowych – są reprezentantami określonych wartości: prostoty, spontaniczności, ufności i wiary w sztukę. Ich świat artystyczny zawsze był chaotyczny w pozytywnym sensie – myśl nigdy nie była spętana określonymi nurtami, tendencjami lub inspiracjami. Ludowość była emanacją wolności jako najważniejszej idei. To było największe zagrożenie dla projektu rzeczywistości proponowanej przez Polskę Ludową. Społeczeństwo mogło zwrócić się w stronę autentycznej ludowości. Dlatego folklor uległ naukowej (etnograficznej, antropologicznej) racjonalizacji – stał się ostoją outsiderów, których zaprzęgnięto do realizacji projektu „Nowej Polski”.

Talerze, miski i patery ceramiczne, lata 40.-60. Wystawa „Polska – kraj folkloru?”, Zachęta, Narodowa Galeria Sztuki, for. Michał Trusewicz
W drugiej części wystawy pojawia się rekonstrukcja innej wystawy z 1965 roku – „Inni. Od Nikifora do Głowackiej”, która katalogowała rezultaty badań nad sztuką nieprofesjonalną, pełną prostej refleksji nad pięknem świata. Reminiscencja tej starszej wystawy może świadczyć o współczesnej refleksji nad sposobem mówienia o Innym bez ingerencji w jego autonomię. Potężny ruch profesjonalizacji tego, co nieprofesjonalne w latach 50. świadczył o tym, że inność traktowano jako zagrożenie, które wymaga naukowego okiełznania. Masowe tworzenie katalogów sztuki ludowej to tragiczny zapis ostatnich chwil istnienia prawdziwej tożsamości. Katalogi ozdób i dekoracji to ponure rejestry tego, co zostało wchłonięte przez ideologię. Tańce na festynach pod Pałacem Kultury i Nauki przypominają w tym kontekście żałobne rytuały na grobie Innego.
„Polska – kraj folkloru?” nieprzypadkowo już w tytule zadaje pytanie. Kiedy wychodzimy z ostatniej sali, świetnie skomponowanej, przypominającej wapienną jaskinię pokrytą magicznymi wzorami i kolorami, już wiemy, że to pytanie jest czysto retoryczne. Nie można stworzyć państwa folkloru. W ten sposób pozbawiamy przestrzeni tożsamości Innego, który staje się gipsowym elementem gmachu Rady Państwa. Wystawa w Zachęcie świetnie zaczyna od zilustrowania tła społeczno-politycznego, by przejść do poziomu autokomentarza. Ekspozycja w pewnym momencie pęka, wyzwalając Innego z okowów naukowej i artystycznej obiektywizacji. Prawda jest zbyt złożona, by móc ją ogarnąć jednym systemem.
Wystawę można zwiedzać do 15 stycznia 2017 r.
[1] Taki mit ma swoje korzenie w twórczości Jana Kochanowskiego.
tekst: Michał Trusewicz
korekta: Martyna Góra