Dobrze ujęte: Dariusz Łyżbicki
Uwielbia chwytać i zatrzymywać emocje. W jego twórczości dominują krajobrazy – najchętniej te niedotknięte ręką człowieka, a także portrety – sensualne ujęcia, często zamyślonych kobiet. Mimo że sam określa się jako amator, to poziomem swoich zdjęć przewyższa niejednego profesjonalistę. Dowód? Szereg wyróżnień i nagród, także na arenie międzynarodowej. Jak wyglądała jego droga? Kto najczęściej staje po drugiej stronie obiektywu? Co go inspiruje?
Sylwia Chrapek: Czym jest dla pana fotografia?
Dariusz Łyżbicki: Pozwoli pani, że zacytuję zdanie umieszczone na mojej stronie internetowej: Fotografowanie to dla mnie sposób na oderwanie od rutyny codzienności, pasja wyzwalania własnej kreatywności, a jednocześnie wyzwanie do ciągłych poszukiwań i doskonalenia. Zawodowo od wielu lat związany jestem z logistyką.
A jak zaczęła się ta przygoda?
Chyba nie będę tutaj oryginalny… Początki fotografowania to oczywiście zdjęcia na różnego rodzaju wycieczkach czy imprezach okolicznościowych, często wykonywane na automatycznych ustawieniach aparatu. Była to analogowa lustrzanka Minolty, później tzw. hybryda Canona. Jednak świadome i bardziej kreatywne fotografowanie w moim przypadku rozpoczęło się wraz z kupnem pierwszej lustrzanki cyfrowej. Wtedy zaczęły się pierwsze zaplanowane wyjazdy fotograficzne, najpierw bliskie, później dalsze…
Był jakiś moment przełomowy, kiedy fotografia przestała być tylko chwilową zabawą, a zaczęła zabierać więcej czasu, pewnie także środków finansowych, kiedy zdjęcia zyskały profesjonalny poziom? Czy to był raczej stopniowy proces?
Może zacznę od tego, że nie lubię określeń typu „profesjonalny poziom”, „profesjonalne zdjęcia”. Nie jestem do końca przekonany, co one oznaczają. Sam jestem amatorem, samoukiem. Znam wielu amatorów robiących przepiękne zdjęcia. Niejednokrotnie spotkałem też fotografie wykonane przez zawodowych fotografów, jednak według mnie ich poziom był niski. Uważam, że nie ma znaczenia to, czy ktoś jest zawodowym fotografem, czy też bawi się fotografią dla przyjemności. Znaczenie ma końcowy efekt. Dobre zdjęcie musi zatrzymywać odbiorcę i sprawiać, że chce się do niego wrócić… Oczywiście zawodowym fotografom jest łatwiej. Mogą poświęcić na fotografię większe środki i więcej czasu. Sam mogę zająć się fotografią tylko w wolnych chwilach, których zawsze brakuje.
Momentów przełomowych zapewne było kilka. Jednak wydaje mi się, iż w moim przypadku to był raczej proces. Zagłębianie się w literaturę fotograficzną, najpierw podstawową, potem zaawansowaną, przenoszenie zdobytej wiedzy na praktykę podczas wyjazdów lub sesji fotograficznych oraz wreszcie pozytywny odbiór moich zdjęć. Im więcej umiałem, tym bardziej byłem zdesperowany, aby nauczyć się jeszcze więcej i znów nową wiedzę przenosiłem na praktykę. I tak w koło… Natomiast odnośnie do środków finansowych – kiedyś wydawało mi się, iż aby wykonać dobre zdjęcie wciąż brakuje mi dobrego sprzętu. Teraz jestem przekonany, że świetne zdjęcie można wykonać prawie wszędzie, używając przeciętnego sprzętu fotograficznego. Choć oczywiście z dobrym sprzętem jest łatwiej.
Jest pan samoukiem? A może po drodze uczestniczył pan w jakiś kursach czy warsztatach?
Zdecydowanie jestem samoukiem. Zaczynałem od studiowania instrukcji obsługi aparatów fotograficznych, aby w ogóle umieć posługiwać się sprzętem. Później frustrująca była nieznajomość tajników fotografii i fakt, że nie umiem zapanować nad danymi warunkami czy też efekty pracy są bardziej przypadkowe niż zaplanowane. W kręgu moich zainteresowań były oczywiście jakieś dobre warsztaty fotograficzne, jednak przeważnie wiązały się one ze sporym wydatkiem finansowym. Na słabe kursy fotograficzne szkoda było czasu. Rozwiązanie było jedno: kolejne książki fotograficzne, kolejne tutoriale i sukcesywne wdrażanie nabytej wiedzy w praktykę. Myślę, że duże znaczenie miało też studiowanie wielu albumów i galerii fotograficznych, które z jednej strony pozwalały podziwiać prace innych fotografów, z drugiej jednak kształtowały mój styl, własne wyczucie piękna w fotografii.
Na początku był krajobraz? Jakie miejsca lubi pan najbardziej fotografować? Są takie zakątki Polski lub świata, które szczególnie zapadły w pamięć?
Od fotografii krajobrazu wszystko zaczęło się tak na poważnie. Zaczynałem od fotografowania okolicznej przyrody, łąk, jezior i okolicznych gór. Później zaczęły się wyjazdy nad morze i próby sfotografowania pięknych zachodów słońca nad Bałtykiem. Następnie przyszły bardziej zaplanowane wyprawy fotograficzne jak Morawy, Toskania, Azory itd. Te dwa ostatnie miejsca szczególnie zapadły mi w pamięć. Kiedyś muszę tam wrócić. Najbardziej lubię fotografować miejsca oddalone od osad ludzkich. W fotografii krajobrazu wyznaję zasadę: im mniej ludzi i więcej natury, tym lepiej. Uwielbiam spędzać tzw. „złote godziny” w takich miejscach.
Później zajął się pan portretami. To było nowe wyzwanie, chęć sprawdzenia się w nowym obszarze fotografii?
Pozwoli pani, że ostatni raz posłużę się cytatem zamieszczonym na mojej stronie internetowej: Pierwsze kroki prowadziły mnie do fotografii krajobrazu, która jest rodzajem samotnej wędrówki dającej możliwość ucieczki od hałasu świata, ale i uczącej nowego spojrzenia na otaczającą przestrzeń. W miarę doskonalenia swoich umiejętności pojawiła się tęsknota za nowym wyzwaniem. Okazała się nim szeroko rozumiana fotografia portretowa, której zacząłem poświęcać najwięcej czasu i uwagi. Dziś w moim obiektywie mieszczą się zarówno pejzaże, jak i portretowani ludzie. Tak samo bowiem, jak samotne wyczekiwanie na «złotą godzinę» na łonie przyrody, uwielbiam bezpośredni kontakt z ludźmi i energię sesji portretowych.
„Niezadeptana” przyroda oraz ludzie najbardziej fascynują mnie w fotografii. Jeśli chodzi o portrety, to zdecydowanie preferuję pracę ze światłem zastanym i raczej z dala od studia fotograficznego. Lubię portrety środowiskowe i naturalne otoczenie czy to wewnątrz pomieszczeń, czy też na łonie przyrody.
Można stwierdzić, iż była to chęć sprawdzenia się w drugim z ulubionych tematów fotografii.
Kogo najczęściej i najchętniej pan portretuje?
Portretuję tych, którzy odważą się poświęcić i zapozować przed moim obiektywem (śmiech). A tak na poważnie są to modelki czy modele uczestniczący w różnego rodzaju plenerach fotograficznych, osoby, które zażyczą sobie sesje fotograficzną z moim udziałem oraz oczywiście moi najbliżsi, których portretuję najczęściej podczas wyjazdów wakacyjnych, ale nie tylko. Bardzo ważne jest dla mnie to, aby osoba fotografowana chciała tej sesji i była do niej przekonana. Staram się budować pozytywną atmosferę podczas każdej z nich, gdyż tylko wtedy można spodziewać się pozytywnych efektów współpracy i zadowalających zdjęć.
Jak w skrócie scharakteryzowałby pan swój styl? Co wyróżnia pana zdjęcia?
Jeśli chodzi o portrety, to zdecydowanie preferuję fotografię sensualną, zmysłową. Uwielbiam chwytać i zatrzymywać emocje. Fotografowane przeze mnie kobiety często są zadumane, zapatrzone, czasem z zamkniętymi oczyma. Od czasu do czasu słyszę pytanie: dlaczego fotografowane przeze mnie osoby nie uśmiechają się, są smutne? Nie zgadzam się z tym. Są zamyślone, wyrażają oczekiwane przeze mnie emocje. Oczywiście, mam też „roześmiane” zdjęcia, ale to już inna bajka. W pejzażach staram się pokazać piękno otaczającej przyrody oraz uczucia, jakie wtedy mi towarzyszą. Przeważnie jest to spokój i zachwyt . Myślę, że wiele z tych emocji jest spójnych z emocjami ukazywanymi w portretach.
Są tacy fotografowie lub zupełnie pozafotograficzne zjawiska, wydarzenia, osoby, które inspirują pana do działania?
Czasem inspiracją do działania jest chęć stworzenia czegoś pięknego, czegoś nowego, a czasem bardzo przyziemna potrzeba oderwania się od szarości dnia codziennego. Inspirację stanowią na pewno mistrzowie fotografii, których prace uwielbiam podziwiać na wystawach fotograficznych, studiując piękne albumy fotograficzne czy też podpatrując piękne prace w galeriach internetowych. Na szczególną uwagę zasługują tu mistrzowie fotografii rosyjskiej, ale też wielu świetnych polskich artystów. Cieszę się, że niektórych z nich znam osobiście. Są naprawdę dobrzy. Czasem inspiruje mnie jakaś znacząca nagroda fotograficzna, a czasem po prostu dwa słowa rzucone przez znajomego: „dobre zdjęcie”.
Ma pan na swoim koncie masę wyróżnień – aż trudno je zliczyć. Które było pierwsze? Które z nich są najcenniejsze?
Pierwsze znaczące wyróżnienie to chyba konkurs „Jeżeli myślę Śląsk Cieszyński, to myślę o…” z 2010 roku, gdzie zająłem pierwsze miejsce ex equo z innym fotografem. Wcześniej nie wysyłałem zdjęć na konkursy. Ktoś namówił mnie na udział w tej rywalizacji i wygrana była dużym zaskoczeniem, ale i satysfakcją. Później znajomy fotograf namówił mnie na wysyłanie zdjęć na międzynarodowe konkursy fotograficzne. Zadawałem pytania: „Po co?” Odpowiedź brzmiała: „Dla sprawdzenia się”. W taki oto sposób udało mi się zdobyć wiele międzynarodowych nagród i wyróżnień. Jednak w 2013 roku zaprzestałem wysyłania swoich prac na konkursy.
Gdzie miał pan okazję prezentować swoje zdjęcia? Na jakich wystawach, w jakich mediach? Gdzie czytelnicy mogą znaleźć więcej pana zdjęć?
Moje prace były prezentowane na wielu wystawach pokonkursowych w kraju oraz za granicą oraz w kilku czasopismach fotograficznych, np. „Digital Foto Video” czy „Fotografia & aparaty cyfrowe”. Zapraszam przede wszystkim na stronę internetową: www.dariuszlyzbicki.com, gdzie znajdują się moje wybrane prace, jak również na facebookowego fanpage’a, gdzie na bieżąco zamieszczam efekty kolejnych sesji fotograficznych.
Fotograficzne plany na przyszłość?
Móc nadal obcować z fotografią pejzażową i portretową, a także dalszy rozwój i satysfakcja z fotografii.
Wymarzone zdjęcie, miejsce na sesję, a może wymarzona nagroda z zakresu fotografii to… ?
Jeśli chodzi o pejzaże to jest oczywiście wiele pięknych miejsc pozostających na razie w sferze marzeń fotograficznych, np. Szkocja, Islandia, Lofoty czy Nowa Zelandia. W zakresie fotografii portretowej coraz bardziej interesują mnie stylizowane sesje portretowo-modowe w pięknych wnętrzach lub plenerach, gdzie oprócz fotografa wykazać się mogą też styliści, fryzjerzy oraz oczywiście doświadczona modelka czy też model.
Tekst: Sylwia Chrapek
Korekta: Martyna Góra