Zbudźcie się, bo źle się dzieje. „MOMO” Teatru Rawa

W zachmurzone niedzielne popołudnie z szarego świata wyrwałam się do małego teatru w Katowicach Dąbrówce Małej, stojącego naprzeciwko cmentarza i torów, w którym to teatrze wszyscy byli szczęśliwi, uśmiechnięci i mili dla siebie nawzajem. Dzieci wybuchały śmiechem, dorośli nie krzyczeli, atmosfera była rodzinna i sielska. Nie zabrakło nawet kominka i ciasteczek jak w świątecznej reklamie coca-coli. Ci, którzy mają już dość polityki i codziennych problemów, niech zajrzą na najnowszy spektakl Teatru Rawa pt. „MOMO” i sami się przekonają.

Plakat do spektaklu MOMO

Plakat do spektaklu „MOMO”

Ci, którzy czekają teraz na dramatyczny zwrot akcji, mogą się rozczarować — tak było naprawdę i nic tamtego klimatu nie zepsuło. A magiczny teatr, o jakim mówię, to Teatr Gry i Ludzie, który może i nie jest położony w najbardziej atrakcyjnym miejscu, ale ma swój urok. Czasami dobrze jest zresztą oddalić się od głośnego i zatłoczonego centrum, żeby uspokoić nerwy i pobyć z rodziną.

Na początku ubolewałam, zapewne razem z twórcami, że z katowickiej mapy teatralnej zniknął Teatr Rawa, a dokładniej jego siedziba przy ul. Chopina 8 i długo nie mogłam się z tym pogodzić. Teraz jednak widzę, że założyciel teatru i reżyser spektaklu „MOMO”, Hubert Bronicki (wywiad z Hubertem i Ewą z Teatru Rawa do przeczytania TUTAJ), nie poddał się i wystawia jeszcze sztuki, które dodają optymizmu. A w tym wypadku zmiana lokalizacji wyszła na dobre, bo występ gościnny w Dąbrówce Małej zdecydowanie bardziej pasuje do tego spektaklu, niż sąsiedztwo McDonalda i wielkiego centrum handlowego, które znajdowały się w pobliżu dawnej siedziby.

Teatr Rawa „MOMO”, fot. Maciej Dziaczko

Teatr Rawa „MOMO”, fot. Maciej Dziaczko

Nie jest to jednak typowy spektakl dla dzieci ze sztuczną, tekturową scenografią i z przebranymi aktorami, którzy traktują dzieci jak pozbawione rozumku istotki. Wręcz przeciwnie. Minimalizmu mógłby tutaj pozazdrościć niejeden reżyser najbardziej niszowych dramatów. Na scenie znajduje się jedynie maszyna-wóz, który przypomina katarynkę, oraz jedna aktorka, Ewa Kubiak, która pełni rolę zarówno narratora, jak i animatorki lalek. W tej magicznej maszynie tworzony jest cały świat, który możemy sobie wyobrazić za pomocą obrazków zaczerpniętych z tradycyjnego japońskiego teatru ilustracji — Kamishibai.

Teatr Rawa „MOMO”, fot. Maciej Dziaczko

Teatr Rawa „MOMO”, fot. Maciej Dziaczko

Historia, która opowiadana jest dzieciom i ich rodzicom, również nie należy do prostych i banalnych. Główną bohaterką jest co prawda mała dziewczynka, ale żyje ona sama w ruinach amfiteatru w dużym mieście i ma jedynie dwóch dziwnych przyjaciół oraz sąsiadów, którzy ją odwiedzają i jej pomagają. Jak na początek spektaklu dla dzieci wygląda to na mało wesoły i mało kolorowy świat. Pomimo swojej złej sytuacji życiowej Momo jest jednak bardzo szczęśliwym dzieckiem, które nie potrzebuje tysiąca nowych zabawek, bo wystarczy jej własna wyobraźnia. Kłopoty zaczynają się dopiero wtedy, kiedy przychodzą Szarzy Panowie i kradną mieszkańcom czas. Okazuje się, że Momo to nie jest zwykła dziewczyna, a dzięki jej magicznym zdolnościom wszystko znów wraca do normy.

Z tej przewrotnej, trochę smutnej, ale jednak szczęśliwie kończącej się historii możemy wyciągnąć kilka lekcji. Czasami miałam wrażenie, że spektakl powinien być raczej skierowany do dorosłych. Nie dlatego, że dzieci mogą go nie zrozumieć, ale wręcz przeciwnie: że dzieci rozumieją więcej, a my, dorośli, trochę się pogubiliśmy… Goniąc za pieniędzmi, karierą lub marzeniami tracimy cały czas, który moglibyśmy poświęcić dla siebie i dla naszych bliskich. Tęsknimy za tym, co straciliśmy, zazdrościmy innym i nie cieszymy się z tego, co posiadamy. Może i Momo nie miała domu i rodziny, ale miała prawdziwych przyjaciół, a nie dwa tysiące fikcyjnych znajomych. Potrafiła bawić się tym, co znalazła i nie płakała, że najnowszy iPhone po dwóch miesiącach jest już stary i niemodny.

Teatr Rawa „MOMO”, fot. Maciej Dziaczko

Teatr Rawa „MOMO”, fot. Maciej Dziaczko

Spektakl ten pomoże nam zapomnieć na chwilę o codziennych problemach i da nam nadzieję, że znajdzie się w naszym szarym świecie jakaś dziewczynka o imieniu Momo, która przepędzi Szarych Panów odbierających nam radość z życia. A może to my sami jesteśmy owymi Szarymi Panami i na własne życzenie odbieramy sobie czas i radość? Obudźmy się, bo źle się dzieje. Naprawdę.

Nasza ocena:
żarówki 4jpg-01

 

Tekst: Natalia Stryj
Korekta: Sylwia Jarocka

Autor: Michael Ende
Autor przekładu: Ryszard Wojnakowski
Adaptacja i reżyseria: Hubert Bronicki
Muzyka: Paweł Furtek
Scenografia: Katarzyna Majchrzak-Żelazo / Bartosz Socha / Krzysztof Pyta
Reżyseria światła: Maciej Dziaczko,
Występuje: Ewa Kubiak