Każdy zna to miejsce – rozmowa z nowymi właścicielami Patrii
Słynna Patria, po kilku nieudanych próbach przywrócenia jej blasku, ma nowych najemców. Zbyszek Miska i Magda Oset zdecydowali się zainwestować czas i pieniądze w odnowienie lokalu o pięknej historii, sięgającej czasów przedwojennych. Jak sami mówią: chcą tchnąć w niego życie i umówili się, że w Patrii nie ma czegoś takiego jak problem. Są tylko wyzwania. Z właścicielami o pomysłach na lokal wypełniony kulturą po brzegi rozmawiała Patrycja Mucha.
Patrycja Mucha: Czy otworzenie lokalu, który jest nieco dalej niż ścisłe centrum Katowic, nie jest zbyt ryzykowne?
Zbyszek Miska: To ryzyko od samego początku to podstawowa kwestia, o której rozmawiamy. Liczymy na to, że nasza oferta będzie na tyle atrakcyjna i odmienna od innych miejsc w samym centrum, że ktoś, kto z różnych względów nie czuje się najlepiej na Mariackiej, przyjdzie do nas. Chcielibyśmy zachęcić także mieszkańców naszej okolicy – na całym świecie jest tak, że tego typu miejsca tętnią życiem lokalnej społeczności.
Kiedy pracowałem w telewizji robiłem materiały o południu Polski i często zdarzało nam się wyjeżdżać do Czech. Kiedyś rozmawiałem tam z mężczyzną, który powiedział mi, że zazdrości Polakom tego, że w każdej miejscowości jest dom kultury, w którym się spotykają mieszkańcy i organizują różne wydarzenia. W Czechach nie ma czegoś takiego, ale siedzieliśmy w karczmie, w której ktoś grał w karty, ktoś inny oglądał telewizję, było pełno ludzi i stwierdziliśmy, że to też swoisty dom kultury, w którym wszystko odbywa się spontanicznie, naturalnie. I w Patrii taka koncepcja jest możliwa.
Jest już w Katowicach parę takich miejsc. Czym różnić się będzie Wasz lokal od innych?
ZM: Celujemy w różnorodność. Patria jest przestrzenią niezwykle funkcjonalną, może pełnić najróżniejsze funkcje. Włożyliśmy w to dużo pracy i serca i widzimy, że to działa. Przemyśleliśmy sprawę w najdrobniejszych szczegółach. Założyliśmy specjalne ekrany dźwiękowe, które poprawiły akustykę tego miejsca. W naszych planach i marzeniach założyliśmy sobie koncerty jazzowe, kwartet smyczkowy, piosenkę aktorską.
Coraz większą sympatią naszych gości cieszą się wydarzenia sportowe, mamy ekran i telewizor – po meczu Polski z Danią dostrzegliśmy, że ludzie lubią wspólnie oglądać każdy sport; była świetna atmosfera. Nie chodzi nam tylko o piłkę nożną – oglądaliśmy także mecz tenisa ziemnego, akurat grała Agnieszka Radwańska. Mamy już stałych gości, którzy codziennie nas odwiedzają i wśród nich jest także dziennikarz sportowy, który komentuje nam na żywo wydarzenia.
Jeśli jest u Państwa miejsce dla lokalnej społeczności, to czy Patria będzie również przestrzenią dialogu?
ZM: Jako Patria.Club chcielibyśmy, żeby było to miejsce, które żyje tym, czym żyje miasto. Jeśli w Katowicach odbywają się wydarzenia sportowe, to my chcemy tu je transmitować, jeśli odbywa się Rawa Blues, to my też chcemy żyć w tym czasie bluesem. Chcemy uczestniczyć w jakiś sposób w tych wydarzeniach, w których uczestniczy miasto.
Patria była kojarzona z śląskością, lokalną tradycją. Chcą Państwo ją kontynuować czy nadać temu miejscu nową tożsamość?
ZM: Śląskość jest mi bardzo bliska, ale drażni mnie przaśność, która często wysuwa się na pierwszy plan podczas rozmów o naszej tradycji. Często słyszę też w radiu, że ktoś posługuje się gwarą śląską kabaretowo. A ja myślę, że ta śląskość jest możliwa do osiągnięcia w mainstreamie – jeżeli będziemy serwować tu śląskie dania, to chcemy, by konkurowało to ze stereotypem. Marzę na przykład o tym, żeby kluski śląskie podawane były z patelni – tak jak ja jadłem jako dziecko.
Magda Oset: Jako klub mamy też trochę inne możliwości. Chcemy otworzyć tu kluby brydżowy i skatowy – coś, co jest bardzo związane i kojarzone ze śląskością – i organizować turnieje w sali konferencyjnej, którą do tego przygotowujemy. Dzięki temu chcemy odejść od figury Ślązaka jako negatywnie przedstawianego rubasznego, grubego chopa z kopalni i pielęgnować tę pozytywnie kojarzoną śląskość.
Chcemy też być po prostu alternatywą dla Mariackiej, która funkcjonuje jako ulica turystyczno-imprezowa. Nie wszyscy się tam dobrze czują – ludzie, którzy mieszkają w Katowicach, szukają teraz miejsc, gdzie mogą dostać dużą dawkę kultury – śląskiej czy polskiej, ale w innym wydaniu niż to, co oferuje Mariacka właśnie. Nie mamy szans konkurować z tą mariacką „masówką” – to zresztą nie ma sensu. Chcemy zaproponować też coś dla ludzi trochę starszych.
Każda osoba, która tutaj przychodzi, ma jakieś wspomnienie z Patrią – a to ktoś miał tu wieczór panieński, ktoś inny wesele, jeszcze ktoś inny komunię. Marzy nam się, by zrobić tu też imprezę z ludźmi, którzy coś w Patrii przeżyli – by mogli się spotkać, powspominać.
To jest aż śmieszne, że dzwoniąc do kogokolwiek, nie musimy tłumaczyć, gdzie jest Patria, bo każdy zna to miejsce. To ogromny potencjał i myślę, że ludzie chętnie będą tutaj wracać, kiedy uda nam się stworzyć miejsce, które żyje.
No tak, bo z jednej strony mamy ukierunkowanie na młodzież i studentów, a z drugiej na seniorów, natomiast brak jest trochę przestrzeni dla ludzi, którzy w tych dwóch grupach się nie mieszczą.
MO: Tak, brakuje po prostu przestrzeni dla nas, dla takich ludzi jak ja i Zbyszek. My też mamy chęci, żeby czasem gdzieś wyjść. Patria była postrzegana jako restauracja, gdzie nie wiadomo, czy można mówić trochę głośniej i czy wypada chrząknąć – my chcemy ten stereotyp przełamać i stworzyć miejsce związane z kulturą na luzie, także rockową, w której dobrze czuje się nasze pokolenie.
ZM: Nasi goście wchodzą do Patrii, rozglądają się i szukają swojego ulubionego stolika, bo każdy z nich jest dedykowany jakiemuś artyście i blaty stanowią okładki znanych płyt. Wciąż pracujemy nad wystrojem klubu – mamy przygotowane projekty plakatów z koncertów znanych artystów – od Raya Charlesa, przez Jamesa Browna, po Metallicę i ACDC. Bardzo chcielibyśmy także prezentować na dużym ekranie te koncerty, bo część z nich została zarejestrowana, np. mój ulubiony koncert The Doors „Life at the Bowl ‘68”.
Celują Państwo w lokalną kulturę czy duże nazwiska?
ZM: Jak „duże nazwisko” będzie chciało się tutaj pojawić, to czemu nie! Ja nie lubię ograniczeń. Jeśli uda nam się przyciągnąć kogoś, kto będzie atrakcyjny dla publiczności, to z tego skorzystamy. Często bywam natomiast na koncertach początkujących zespołów i smutno to wygląda, kiedy w dużej sali w domu kultury jest 50 osób – tutaj jak jest 50 osób, to mamy full-house, atmosferę i wyprzedane bilety (śmiech). Inaczej to wygląda, człowiek inaczej się czuje. A takie zespoły muszą przecież grać, bo to trening. Beatlesi okrzepli w swoim profesjonalizmie w Hamburgu, kiedy przez 2 lata codziennie grali koncerty. Dlatego chcemy dać tym zespołom przestrzeń.
Jak młody zespół może się z Państwem skontaktować?
ZM: Mamy teraz bardzo dużo pracy – ciągle coś robimy: wiercimy, przykręcamy, odkręcamy, malujemy, szorujemy, myjemy, teraz jeszcze piwo nalewamy i to nas wstrzymało w pracy nad stroną internetową, ale można się skontaktować z nami przez Facebooka, który już prężnie działa, a strona ruszy lada dzień.
Co w najbliższym czasie odbędzie się w Patrii?
ZM: 22 października można obejrzeć i posłuchać monodramu Schaeffera „Audiencja V” w wykonaniu Piotra Zawadzkiego – to arcyzabawna komedia.
MO: Z ogniem, smażeniem i gotowaniem!
ZM: I z akcentami muzycznymi! A przed monodramem, 21 października wystąpi zespół St. James Hotel – gitarowe, rock’n’drollowe granie.
rozmawiała: Patrycja Mucha
korekta: Paulina Goncerz