Jeszcze będziemy tęsknić za pracą – wystawa „Stosunki pracy” w Muzeum Współczesnym Wrocław

Wystawa „Stosunki pracy” w Muzeum Współczesnym Wrocław jest kolejną odsłoną międzynarodowej kolekcji muzeum. W tym sezonie wyjątkowo metatematyczną, zważywszy na sytuację samej instytucji – nieprzedłużenie kadencji dyrektorskiej Dorocie Monkiewicz przez prawicowe władze miasta oraz audyt, który zleciła chwilę wcześniej Arturowi Żmijewskiemu i jego zespołowi. Audyt miał za zadanie krytycznie przyjrzeć się działaniu instytucji w kwestii przestrzegania praw pracowniczych i relacjom pomiędzy dyrektorką a pracownikami.

fot. Anna Pajęcka

fot. Anna Pajęcka

Sytuacja w Muzeum Współczesnym Wrocław to tylko jeden z przykładów, który pokazuje, że instytucja sztuki, chociaż z założenia miałaby nie opowiadać się po żadnej stronie, jest z gruntu polityczna, a przynajmniej stanowi platformę do gier politycznych. Co nie dziwi, jeśli przypomnimy sobie, co pisał Rancière, zakładając, że pola tego, co kulturowe, nie można oddzielić od tego, co społeczne. Dla Rancière’a istnienie sztuki oderwanej od uspołecznionego świata polityki jest niewyobrażalne, gdyż są to dwa sposoby organizowania tego, co społeczne. W związku z tym, te dwa porządki wzajemnie na siebie wpływają – to, co estetyczne nie może być apolityczne, ale też to, co polityczne nie może być oddzielone od swojej estetyki. Przez to sztuka jest narzędziem, którego używa się w politycznych kontekstach – przyporządkowała je sobie zarówno prawica, jak i lewica, tylko do innych celów.

To, z czym mamy do czynienia dzisiaj, to używanie jej do manifestowania władzy, kreowanie narracji, która ma zostać uznana za dominującą, ale i próba blokowania wytwarzania się narracji alternatywnych. Moment, gdy zostaje zauważona przez władzę mającą dodatkowo pewien interes lub reprezentuje grupy, które mają partykularny interes w tym, aby uczynić ją niewidoczną, jest dla niej wyjątkowo niebezpieczny, zwłaszcza w przypadku publicznych instytucji, którym organizator może wstrzymać środki albo wymienić zarząd – tak, jak na przykład w przypadku odrzucenia wniosków o dotacje na rozbudowanie kolekcji, co stanowi już emblematyczny przykład gry na polu władzy.

W takim momencie dla MWW temat, który podejmuje kuratorka wystawy Sylwia Serafinowicz, może wydawać się metakomentarzem, ale Dorota Monkiewicz zaprzecza, żeby miało to coś wspólnego z jej osobą. Z instytucją – owszem.

fot. Anna Pajęcka

fot. Anna Pajęcka

Stosunki między pracodawcą a pracownikiem, oddzielenie czasu wolnego od czasu pracy, to, jak kapitalizm warunkuje nasze codzienne życie, jak układa je sama praca – to tematy aktualne. Na wrocławskiej wystawie wychodzą z pola sztuki w stronę pola społecznego, bo temat artysta-praca podejmowało już Muzeum Sztuki Nowoczesnej na ekspozycji „Chleb i róże”. Tą wystawą wywołało szereg pytań o to, co znaczy gest, który wykonuje artysta, biorąc na warsztat pojęcie pracy – czy ma to służyć uwidocznianiu problemu, czy budowaniu swojego kapitału symbolicznego, czy może należy zaakceptować współistnienie tych dwóch porządków, jeśli niosą za sobą jakąś sprawczość.

Na wystawie we wrocławskim muzeum kwestia stosunków pracy została podzielona na trzy części, a koncept nawiązuje do idei Jerzego Ludwińskiego, który w swoim tekście „Muzeum Sztuki Aktualnej” postulował stworzenie takiego muzeum, które będzie reagowało na zmiany dokonujące się w polu sztuki. Nie traktował go jako autonomicznego i wyjętego ze świata, ale warunkowanego przez procesy, które miały je przenikać i wpływać na jego funkcjonowanie – na przykład zmieniające się warunki ekonomiczne w branżach, które finansowały wystawy i sympozja, również powinny znaleźć swoje odzwierciedlenie w instytucji.

Pierwsza część wystawy została zbudowana pod hasłem PRZEMYSŁ i skupia się na tym, jak industrializacja wpływa na współczesne stosunki pracy. W dosadny sposób podział między czasem pracy a czasem wolnym ukazuje Jeremy Deller w ekspozycji „Hello, today you have day off”. Jest to baner, na którym została zreprodukowana wiadomość wysłana do pracownika zatrudnionego na kontrakt „zero hours”. Ten popularny w Wielkiej Brytanii tryb umowy polega na tym, że pracownik nie ma zagwarantowanych żadnych praw socjalnych ani minimalnego wynagrodzenia. Nie ma również wcześniej ustalonego grafiku i normowanych godzin pracy – o tym, czy będzie pracował czy nie, dowiaduje się za pomocą wiadomości tekstowej. Ten wyjątkowo przemocowy sposób zatrudnienia pozbawia pracownika najbardziej podstawowego prawa – prawa do czasu wolnego. Jonathan Crary pisał o wizji pracownika idealnego, który nie będzie potrzebował snu ani odpoczynku – tu widać, że realizacja wyprzedza potrzebę.

fot. Anna Pajęcka

fot. Anna Pajęcka

Do bezpośredniej sytuacji pracowników odniósł się również Eran Schaerf w cyklu „Prop-Chain”. Prezentuje on akcesoria użyte podczas demonstracji o prawa pracownicze i obywatelskie, które miały charakter happeningu – maskę Robin Hooda z protestów w Londynie, gadżety Myszki Miki z protestu w Anaheim w Kalifornii i użyte przez palestyńskich protestantów w Huwara na Zachodnim Brzegu Jordan rekwizyty, służące do przebrania się za rdzennych Amerykanów. Gesty performatywne są bardzo często wykorzystywane przez ruchy społeczne do celów politycznych. Odwrócenie znaczenia, przejęcie popkulturowej ikony albo fragmentu historii i zawłaszczenie go podczas protestu nadaje sprawie większą widoczność i od razu szerzej wpisuje w kontekst.

Gest przepisania tekstu kultury w filmie „Tkacze” wykonuje Anna Molska, inscenizując tytułowy niemiecki dramat autorstwa Gerharta Hauptmanna opisujący bunt tkaczy w Górach Sowich w 1844 roku. Artystka przenosi historię dramatu we współczesne realia, a aktorami zostają śląscy górnicy narzekający, za tekstem oryginału, na panujący wyzysk i warunki pracy. Słuchając dostrzegamy, że rzecz przez prawie dwieście lat nie straciła na aktualności i nadal można zadawać sobie takie same pytanie, jak artystka – o aktualność XIX-wiecznej lewicowej retoryki, a tym samym o niezmienną sytuację tej grupy zawodowej.

fot. Anna Pajęcka

fot. Anna Pajęcka

Ale artyści zgromadzeni na wystawie nie tylko zadają pytania, ale też próbują poszukiwać rozwiązań. Piotr Wysocki i Dominik Jałowiński skonfrontowali ze sobą dwie antagonistyczne grupy – młodzież uprawiającą parkour i policjantów, którzy są traktowani przez nich jako wroga grupa zawodowa. Przestrzenią działań artystów była dawna fabryka Łucznik, z której w 1976 roku wyruszyli robotnicy, aby zaprotestować przed zwyżkami cen żywności. Podczas wspólnych zajęć została podjęta próba znalezienia porozumienia i zniesienia granicy, która, jak się okazuje, istnieje przede wszystkim instytucjonalnie. Co wychodzi z projektu? Staje się oczywistym, że osiągnięcie chociaż chwilowej współpracy jest możliwe, jeśli zostanie podjęta próba konfrontacji na innej zasadzie niż systemowo, z pozycji władzy. Wspomniane wcześniej słowo „współpraca” jest tutaj kluczowe i stanowi pewien lejtmotyw całej ekspozycji, w opozycji do hierarchicznej i przemocowej struktury organizacji pracy, jaką podejmuje wystawa.

Doskonałe ujęcie stosuje Ewa Axelrad w pracy „Zadyma” z cyklu „Plaga”, która powstała na skutek studiów autorki nad policyjnymi metodami pacyfikacji protestów ulicznych. Artystka zainicjowała je po wydarzeniach w Wielkiej Brytanii w 2011 roku. Jest to data dość symptomatyczna, ponieważ był to moment, w którym telewizja publiczna najwięcej czasu antenowego poświęciła na pokazywanie protestów i demonstracji. Ewa Axelrad problem ujmuje w instalacji z tarcz policyjnych, które ustawiła jak barykadę tak, że ich uchwyty swoim kształtem przypominają dildo – tym samym tworzy się związek pomiędzy libido a przemocą, po obydwu stronach protestujących.

fot. Anna Pajęcka

fot. Anna Pajęcka

Druga część wystawy, czyli PRYMITYWNA AKUMULACJA KAPITAŁU, podejmuje kwestie polityki kolonialnej, której skutki odczuwamy do dziś, a raczej jesteśmy jej beneficjentami. Kuratorka zwraca uwagę, że pojęcie postkolonializmu wcale nie zamknęło sprawy, wręcz przeciwnie – kolonializm nadal istnieje. Pojawia się również, zaniedbywany w sztuce przez lata, temat polskiego kolonializmu – nie tylko sytuacji Kresów, ale także udziału Polski w korzyściach, które wynikają z uczestnictwa w międzynarodowych rynkach. W tym samym kontekście podejmuje również kwestie pojęć kolonializmu i kapitalizmu, które po drugiej wojnie światowej wyznaczyły nowe strefy ekonomicznych i politycznych wpływów. Prace odnoszą się nie tylko do globalnych haseł, ale jednostkowych sytuacji z życia codziennego, które za sprawą wysokiego współczynnika sztuki wpisały się w ramy działań postartystycznych.

Jak praca „Pulheim Jam Session” szwedzkiej artystki Johanny Billing, która przedstawia dwie aktywności, jakie konotuje słowo „jam” (korek uliczny i sesję muzycznej improwizacji), w niemieckim mieście Pulheim. Miasto powstało w wyniku połączenia dwunastu mniejszych miejscowości, ale za tą decyzją nie szło rozwinięcie infrastruktury, która miałaby ułatwić mieszkańcom funkcjonowanie w nowych ramach administracyjnych, w związku z tym, w obecnym momencie na jeden dom przypada tam 2,7 samochodu. Mieszkańcy aranżują korek uliczny przy dźwiękach improwizowanej na pianinie muzyki. Z kolei film Binelde Hyrcana został nagrany w Ruandzie i przedstawia czterech chłopców na plaży, którzy rywalizują ze sobą o to, który z nich będzie miał lepszą przyszłość, poddając się fantazjom na ten temat. Kuratorka wystawy wskazuje na procesy postkolonizacyjne, które kształtują rzeczywistość miejsca, a co za tym idzie – myślenie o przyszłości. Sama formuła, jaką przyjmują chłopcy, to zabawa w jazdę samochodem, podczas której opowiadają o tacie w Ameryce albo fantazyjnych domach.

fot. Anna Pajęcka

fot. Anna Pajęcka

Bezkompromisowy węgierski kolektyw artystyczny Little Warsaw na wystawie reprezentowany jest przez instalację „Dynamus” – sylwetkę ludzką siedzącą okrakiem na globie. Geometryczna rzeźba ma być ironicznym i uwspółcześnionym przywołaniem mitycznej figury Atlasa, który rezygnuje z pracy, jaką jest dźwiganie globu, a w zamian za to – odpoczywa na nim.

Dość emblematycznym przykładem spóźnionej (albo nostalgicznej) krytyki kapitalizmu w polskiej sztuce jest praca Gregora Różańskiego „Najpierw cię ignorują, potem się z ciebie śmieją, potem z tobą walczą, a potem wygrywasz”. To instalacja, której głównym elementem jest logo restauracji McDonald’s, odzyskane przez artystę podczas rozbiórki budynku na skrzyżowaniu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej w Warszawie, w którym znajdowała się pierwsza w Polsce restauracja tej sieci. Otwarcie sieci fast food na początku lat dziewięćdziesiątych to symboliczne wejście Polski w dynamicznie rozwijający się kapitalizm, przeniesienie zachodnich aspiracji na rodzimy grunt. To również ten sam moment, w którym znaczenia zaczyna nabierać ologowanie, towar i wzmożone procesy konsumpcyjne.

fot. Anna Pajęcka

fot. Anna Pajęcka

Trzecia część wystawy, SUBORDYNACJA I POŻĄDANIE, odnosi się bezpośrednio do kondycji jednostki w systemie kapitalistycznym. Kuratorka pisze o opresyjnych formach kontroli, jakim poddawane są nasze ciała i umysły np. poprzez wzorce, wymagania reprodukowane przez media lub społeczeństwo. Coś na kształt przemocy symbolicznej, definiowanej przez Pierre’a Bourdieu jako miękka, często nieuświadomiona i wywoływana za pomocą nacisku forma przemocy. Ta część wystawy koncentruje się na seksualności, ponieważ, jak wskazuje kuratorka, odwołując się do „Anty-Edypa” Deleuze’a i Guattariego, pożądanie ma ogromny potencjał rewolucyjny, który przypomina nam o tłumionych na potrzeby ekonomicznej wydajności, naturalnych instynktach.

Subordynację i pożądanie reprezentuje m.in. Pilar Albarracín. Artystka zamyka się w pomieszczeniu z wilkiem, z którym dzieli się posiłkiem – winem i surowym mięsem. To powtórzenie gestu po Jospehie Beuysie, który w proteście przeciw wojnie w Wietnamie zamknął się w pokoju z kojotem. Wymowa performansu artystki jest zupełnie inna. Postać wilczycy w kulturze jest związana z płodnością i naturą. Dzieląc się pożywieniem, artystka podkreśla i uwidocznia tę więź, ale też odnosi się do libidalnej natury zwierzęcia.

Chociaż moment tworzenia się wystawy trafił na grunt wyjątkowo polityczny, zarówno kuratorka, jak i ówczesna dyrektor podkreślają, że to sprawa przypadku, a nad koncepcją pracują od zeszłego roku. Trudno w to nie wierzyć. Muzeum Współczesne Wrocław realizuje myśl Jerzego Ludwińskiego o instytucji jako sejsmografie zmian społecznych, a jest to bardzo bliskie obrazowaniu procesów, jakie są ujęte w wystawie. Stosunki pracy są tematem dynamicznym, ale wiecznie aktualnym – dawny proletariat to dziś prekariat, albo projektariat. Nadal funkcjonuje przekonanie, że praca stanowi o tożsamości człowieka jako człowieka. Zamazaniu ulega również granica, która dotychczas rozdzielała świat pracy od świata czasu wolnego. Mechanizmy zawłaszczania czasu wolnego pracowników przez korporacyjne molochy, niebezpośrednio, ale przy udziale systemu pakietów, kuponów rabatowych, kart wstępu itp., sprawiają, że miarą wartości staje się bycie efektywnym i wydajnym. Ale praca nie musi być tutaj rozumiana tylko jako proces związany z kapitałem, który Marks określał jako „zapośredniczony przez rzeczy stosunek społeczny między osobami”.

fot. Anna Pajęcka

fot. Anna Pajęcka

Praca to czynności, które wykonujemy w określonym celu – jednym z takich procesów w obecnej dekadzie jest kształtowanie swojego ciała, ale inną formą pracy jest nasza aktywność internetowa, dostarczająca danych wielkim koncernom np. poprzez użytkowanie Facebooka, przez co stajemy się automatycznie jego pracownikami. Coś się jednak powtarza – to proces alienujący jednostkę, jednocześnie pozwalający budować jej określony kapitał. W przypadku siłowni symboliczny, w przypadku pracy dla Facebooka społeczny, bo włączamy się w grupy i aktywności. Nadal jednak przez coś zapośredniczony – albo przez swój obraz, albo przez medium.

Praca w formie, w której oglądamy ją na wrocławskiej wystawie nadal wydaje się być czymś szlachetnym i dostępnym w momencie, gdy użycie człowieka w procesach wytwarzania jest minimalizowane. Przyszłością ma być praca kognitywna i praca niematerialna, a do tej produkcyjnej może zatęsknimy. Nie wiadomo, ale ekspozycja we wrocławskim muzeum, to dobry punkt wyjścia do takich rozważań.

Tekst: Anna Pajęcka

Korekta: Martyna Góra