Dobrze ujęte: Natalia Sławek, czyli JestRudo
Zrobić dobre zdjęcie to sztuka. A że o sztuce i kulturze dużo mówimy na Reflektorowych łamach, to pomyśleliśmy, że warto na temat fotografii powiedzieć trochę więcej niż do tej pory. Będziemy szukać takich fotografów, którzy w swój oryginalny i niepowtarzalny sposób utrwalają, a nawet kreują rzeczywistość. Niniejszym przedstawiamy nowy cykl.
Na pierwszy ogień Natalia Sławek i jej blog – JestRudo. Początek cyklu to zdecydowanie dobry moment, żeby porozmawiać o fotograficznych początkach – zarówno naszej rozmówczyni, jak i rzeszy jej czytelników. Natalia pochodzi ze Śląska, na pewien czas wyemigrowała za granicę i tam prowadziła swój fotograficzny biznes. Teraz powróciła do kraju, choć jej aktywności – obecnie głównie dziejące się w sieci – nie mają granic. Sama nadal robi zdjęcia, lecz coraz częściej skupia się na pokazywaniu innym podstaw, inspirowaniu w ramach fotograficznych wyzwań, motywowaniu do rozwoju, bo i sama wiele nauczyła się dzięki własnym poszukiwaniom.
Sylwia Chrapek: Kiedy fotografia stała się dla Ciebie ważna?
Natalia Sławek: Jako dziecko próbowałam wielu technik, aby dać upust mojej potrzebie tworzenia. Malowałam, lepiłam z gliny, sporo śpiewałam, miałam krótki epizod z gitarą, pisałam i recytowałam wiersze, robiłam biżuterię. Doskonale pamiętam moment, kiedy zapragnęłam łapać chwile za pomocą aparatu. Pierwszy aparat wpadł mi w ręce 11 lat temu, od tej pory się kumplujemy.
Pierwsze sesje? Pierwsze płatne zlecenia? Jak to wspominasz?
Na początku niewiele mi trzeba było do szczęścia – miałam ogród wokół domu i długimi godzinami buszowałam wśród kwiatów, robaków. Potem przyszło zainteresowanie portretami – robiłam zdjęcia przyjaciółkom, rodzinie, dużo autoportretów. Uwielbiam fotografować kobiety, to temat, który „czuję”. Zarabiać na zdjęciach zaczęłam dopiero w UK. Najpierw były to niewielkie sumy – chciałam zdobyć doświadczenie, uzupełnić portfolio. Pierwszy ślub? Stres razy milion. Ale zdjęcia wyszły pięknie, to dało mi siłę.
Zanim zaczęłaś uczyć innych sama też musiałaś zdobyć wiedzę – masz za sobą jakieś kursy czy szkołę? A może wiele godzin spędzonych na praktyce?
Jestem samoukiem i muszę przyznać, że mówię o tym z satysfakcją. To też pozwala mi sugerować innym, że samemu można, że SIĘ DA! W 2015 roku zdobyłam dyplom HNC w angielskim – potrzebowałam nowej motywacji, wyzwań; tam je otrzymałam.
A co jest Twoim zdaniem kluczem do sukcesu, szczególnie w fotograficznych początkach? Na co warto postawić?
Krok pierwszy – uczymy się podstaw fotografii. Ani rusz bez znajomości parametrów ekspozycji, kompozycji. Krok drugi – łapiemy za aparat i wdrażamy wiedzę w życie. Tu nie ma żadnych sprawdzonych metod na skróty. Aby fotografować świadomie, „na manualu”, musimy chcieć się nauczyć i zwyczajnie to zrobić.
Twój pierwszy blog to…?
O matko z córką! Zaczęło się od platformy photoblog.pl. Do zdjęć dodawałam poetyckie opisy, czasem podsumowanie dnia. Potem było coś na onecie, raczej słowa, niż obrazy. W końcu blogger, a teraz już jestem „u siebie”.
Od początku zaczęłaś prowadzić JestRudo z myślą, żeby pokazywać innym „co i jak” w fotograficznym świecie czy to ewoluowało dopiero z czasem?
Mój rudy blog to skutek przeczytanego poradnika „Bloger” autorstwa Tomka Tomczyka. Dlatego od początku wiedziałam, co chcę osiągnąć. Inna sprawa, że to pragnienie ewoluowało.
Blog to ciągle hobby czy stał się już swego rodzaju sposobem na życie?
To mój wymarzony sposób na życie! To dzięki komunikacji z czytelnikami zdałam sobie sprawę, że nie ma w Polsce poradników, które tłumaczyłyby fotografię najprostszym językiem. Tak powstał Mój Szop – sklep dla fotografów, który stworzyłam i prowadzę razem z Mężem. Strona funkcjonuje od listopada, a my nie wydaliśmy jeszcze złotówki na reklamę – mój blog hm… napędza – niech będzie, choć to nieładne słowo – sprzedaż. Wiem już, że moje akcje do Photoshopa i lekcje są dobre. Pomocne. Działają. Tworzę takie produkty, które sama chętnie kupiłabym kilka lat temu. Są jeszcze wpływy ze współprac z markami – konkursy, wpisy partnerskie. Jestem bardzo wybredna, mam swój kodeks, więc ten typ zarobków nie zasila mojego konta zbyt regularnie.
A możesz pochwalić się liczbami? Ilu czytelników średnio odwiedza Twojego bloga? Ilu bierze udział w wyzwaniach fotograficznych?
Jasne, to żadna tajemnica, wręcz przeciwnie. Aktualnie blog jest odwiedzany przez około 60 tysięcy unikalnych użytkowników miesięcznie. 85% czytelników deklaruje zainteresowanie fotografią. Co do fotograficznych kwartalnych wyzwań – zazwyczaj spływa do mnie około 90 podsumowań. To niesamowicie duża liczba, biorąc pod uwagę zasady wyzwania. W zabawie kreatywnej „Bądź jak…”, organizowanej raz w miesiącu, udział bierze 10-25 osób.
Co najczęściej nurtuje Twoich czytelników? O co pytają Ciebie bezpośrednio czy też na forum „Fotograficznej Grupy Wsparcia”?
Swojego czasu miałam wysyp pytań o sprzęt – jaki aparat, jaki obiektyw, co kupić na wakacje, co na święta… Napisałam serię artykułów, tak, by każdy był w stanie wybrać aparat samodzielnie. Raz na jakiś czas staram się też publikować poradniki zakupowe. Na tego typu wiadomości już nie odpowiadam – moja doba postanowiła, że będzie miała tylko 24 godziny. Ostatnio coraz częściej otrzymuję zapytania o konkretne efekty na zdjęciach, sporo jest też wątpliwości dotyczących profesjonalnego blogowania. Tego też staram się uczyć na łamach Jest Rudo.
Na swoim blogu masz też serię wyzwań w których starasz się (i zachęcasz do tego innych) naśladować czyjś styl i przez to nauczyć się czegoś nowego. A jaki jest Twój styl?
Bardzo długo byłam przekonana, że nie mam swojego stylu. Nie tylko w kontekście zdjęć, ale też mody, designu, urządzania wnętrz. Dopiero w collegu, gdy znajomi z roku pokazywali mi jakieś fotografie, mówiąc „patrz, takie w twoim stylu!”, zdałam sobie sprawę, że chyba jakiś mam. Z roku na rok coraz bardziej określony. Fotografie? Lubię pastele, jestem fanką high key od kiedy pamiętam. Czasem wręcz umyślnie przepalam zdjęcia, bo tak mi się bardziej podoba. Miękkie przejścia tonalne, przygaszone kolory. Na co dzień fotografuję w świetle dziennym, nie lubię lamp. Co wcale nie oznacza, że czasem nie nachodzi mnie ochota na jaskrawe fotki, pełne nasyconych barw.
Działasz jeszcze komercyjnie w zakresie fotografii czy wykonujesz zdjęcia głównie dla własnej przyjemności?
Od kiedy zamieszkałam w Warszawie zupełnie zrezygnowałam z fotografowania na zlecenie. Trzy lata prowadzenia własnej firmy w UK sporo mnie nauczyły, także o mnie samej. Wiem już na przykład, że ludzi lubię uczyć robić dobre zdjęcia, a fotografować chcę dla samej siebie. Wyjątki robię dla przyjaciół.
Czy gdzieś poza blogiem znajdziemy Twoje zdjęcia? Pojawiały się one może na wystawach fotograficznych czy w jakiś publikacjach?
Nigdy nie miałam potrzeby wygrywać, zdobywać, wieszać. Ale za sprawą autorskiego banku zdjęć moje zdjęcia regularnie pojawiają się w sieci.
A co w fotografii sprawia Ci największą przyjemność? Jakiś konkretny temat, a może proces (np. planowanie przez sesją, samo robienie zdjęć, późniejsza postprodukcja itp.)?
Jestem strasznie niecierpliwa i na każdym etapie chcę, by nadszedł już następny, choć każdy mnie cieszy. Powiem Ci za to, że sprzątanie po sesji to dla mnie dramat. Nawet 15 minut zdjęć to pół godziny krzątaniny.
Jakie są Twoje fotograficzne i blogowe plany na przyszłość?
Chciałabym to moje przekazywanie fotograficznej wiedzy wbić na wyższy level – marzą mi się warsztaty. Chcę wydać poradnik. Czuję się gotowa, by „wejść” na YouTube pełną parą. Na jesień szykuję kurs. Sporo mam pomysłów, dlatego ciągle muszę „priorytetyzować” swoje zadania. Wybierać. Strasznie mnie to irytuje, bo ja bym chciała wszystko już. To w temacie fotografii. Blogowo – inspirować, motywować, uczyć i dalej pokazywać, że SIĘ DA!
Rozmawiała: Sylwia Chrapek
Korekta: Martyna Góra