Zapętleni #5

Zapętleni 1

Marta Rosół słucha: Kortez / Od dawna już wiem

Marta Rosół małeNie będzie wesoło, nie będzie nawet jako-tako – będzie po prostu smutno i przygnębiająco, bo czasem tak trzeba (ostatnimi czasy coraz częściej). Jestem tym typem człowieka, który lubi katować się depresyjnymi piosenkami. Jedną z nich, którą mogę zapętlać bez końca, jest „Od dawna już wiem” Korteza. Śpiewa w niej „wierz mi lub nie” – ja wierzę w każde jego słowo, w każdy dźwięk, który wydaje z siebie. Autentyczność to chyba jego cecha rozpoznawalna, oczywiście oprócz smutku, żalu i rozpaczy. No dobra, nie jest tak źle, jakiś cień nadziei też się znajdzie.

Patrycja Mucha słucha: Justin Timberlake / Can’t Stop the Feeling

Patrycja Mucha małeOd kiedy tylko Justin Timberlake wystąpił na Eurowizjii nie jestem w stanie odpędzić się od tej piosenki. Wciąż słyszę ją w radiu, widzę klip (notabene świetny <3!) na stacjach muzycznych, a moja bratanica nie potrafi już bez niej żyć (nie potrafi też po prostu jej słuchać, musi koniecznie tańczyć do niej w kółko). Na szczęście jej towarzystwo w ogóle mi nie przeszkadza, sama zapętlam, śpiewam i tańczę, bo naprawdę – tego uczucia nie da się zatrzymać!  A ponieważ lubię utwory, które pobudzają ciało do swobodnego, nonszalanckiego ruchu, nawet nie próbuję z tym walczyć.

Marta Połap słucha: Foo Fighters / In the Clear

Marta Połap 2 małeWiem, że lato to najlepszy czas na odkrywanie nowych horyzontów (np. muzycznych), ale w tym roku jakoś wyjątkowo zatrzymałam się w miejscu i przesłuchuję stary zestaw wakacyjny – Beirut, Eddie Veddera, Rojek, Beach Boys…  Ale skoro mam wybrać ten jeden kawałek, to niech to będzie „In the Clear” muzycznej „bandy” Foo Fighters. Rytmiczny utwór ma moc napędową typową dla muzyki drogi. Nic dziwnego – pochodzi z albumu „Sonic Highways”, który jest tak naprawdę wędrówką przez USA i ich ważniejsze ośrodki muzyczne. Każdy utwór nagrywany był w innym mieście, a teksty uszyte są ze skrawków opowieści snutych przez artystów i persony związane z danym miastem. Polecam z całego serca ten niezwykły dokument – warto przed końcem wakacji wyruszyć w jeszcze jedną podróż, która sponsorują nam Dave Grohl ze swoją ekipą.

Angelika Ogrocka słucha: James Bay / Let it Go

Angelika ObrockaSpacery brzegiem jeziora w ciepły wieczór, lampka wina na łące ze znajomymi, a może po prostu trzaskający ogień w kominku z ukochaną osobą obok… Taki obraz widzę przed oczami, słuchając tego utworu. To melancholijna balladka łapiąca za serduszko nawet najbardziej zagorzałych twardzieli. Bo brytyjski bard już tak ma – usłyszysz raz jego hipnotyzujący głos i nie jesteś w stanie o nim zapomnieć. A potem chcesz tylko słuchać od nowa. Niezliczoną ilość razy. Prawdziwe zapętlenie! I mimo że Jamesa Baya podsłuchuję właśnie wtedy, kiedy jest ku temu odpowiedni nastrój, nawet gdy usłyszę go przypadkiem, wpadam w chwilowe zawieszenie i odpływam do nostalgicznych rejonów fantazji.

Hanna Baron słucha: The Builders and the Butchers  / Bringin’ Home the Rain

Hanna BaronZaczęło się od „Dixie” – to taka nowa knajpa w klimacie Dzikiego Zachodu przy ulicy 3-ego Maja. Siedzę, jem obiad. Jem i jem, a utwór się nie kończy. Niekończąca się mantra „I’m bringing home the rain, no supper on the table” wzbudziła we mnie zachwyt. Nurt piosenki wanitatywnej (marność nad marnościami i wszystko marność), złe skutki spożywania alkoholu i ten brudny amerykański klimat to to, co tygrysy takie jak ja lubią najbardziej. Country potrafi mieć pazur, być dzikie i niesympatyczne, o czym świadczy pokutujący stereotyp pilnowania posesji z dubeltówką w ręce (zupełne przeciwieństwo naszej słynnej polskiej gościnności). Bardzo podoba mi się emocjonalny, niekiedy rozpaczliwy wokal, rytm (sekcja rytmiczna w tym utworze jest prosta, ale jakże genialna) no i chór straceńców, który pojawia się po pewnym czasie. Zapętlam, a nawet jak nie, to 6:38 w zupełności wystarcza, abym przez kolejne dni chodziła z tą piosenką na ustach.

Anna Duda słucha: Grace VanderWaal

Ania Duda małeDomyślam się, że strzelam w tym przeglądzie jak kulą w płot. Miała być muzyka – najlepiej coś lekkiego, niezobowiązującego, akurat na rzecz tego cyklu. Może coś bardziej tajemniczego, offowego, najlepiej poznanego na jakimś modnym festiwalu muzycznym lub jeszcze lepiej – wygrzebane podczas wielogodzinnych poszukiwań. Płyta tego i tego, po tym jak zmienił wytwórnię i zaczął współpracę z tym i tym…Nie nabijam się. Obśmiewam po prostu osobistą bezradność wobec trudu cierpliwego dopieszczania własnego gustu muzycznego. Pozdrawiam jednocześnie wszystkich tych, którzy szczerze dbają o swoją przestrzeń muzyczną, poza rankingami festiwalowymi i listą top ten. Tymczasem ja przedstawiam muzykę-nie muzykę, czyli film zapuszczony z Youtube, do którego nie umiem nie wracać. Dla tych, których zirytuje na wstępie konieczność śledzenia narracji typowego amerykańskiego show, sugeruję przewinięcie do czasu 2:28-4:07. Tej dziewczynie wróżą karierę Tylor Swift… Mam nadzieję, że powiedzie się jej dużo lepiej.  Mnie jakoś piekielnie rozczula 12-letnia Grace ze swoim pięknym uśmiechem i krzywym zgryzem. A może to dźwięk ukulele. A może po prostu się starzeję.

Hanna Kostrzewska słucha: Florence and the Machince / Stand By Me / Too Much Is Never Enough / I Will Be

Hanna Kostrzewska 2 małeW moich głośnikach zapętliła się ostatnio Florence and the Machine. Zaczęło się od usłyszanego przypadkiem coveru „Stand By Me” klasyka Bena E. Kinga w jej wykonaniu. Jak się okazało, piosenka jest częścią EPki powstałej na potrzeby piętnastej odsłony gry „Final Fantasy”. Oprócz wspomnianego coveru (swoją drogą całkiem zgrabnie wykonanego) na EPce znalazły się dwa autorskie utwory – „Too Much Is Never Enough” i „I Will Be”. Pierwszy zadowoli fanów Florence i miłośników jej ubiegłorocznej płyty „How Big, How Blue, How Beautiful” – piosenka mogłaby równie dobrze stanowić materiał z tego albumu. Drugi utwór, „I Will Be”, to bardziej klasyczny element ścieżki dźwiękowej – mniej tu głosu Florence, a więcej melodii, instrumentów i szeptów. I to właśnie działa na jej korzyść. Jak się okazuje – w tym przypadku im mniej Florence, tym lepiej.