Czy z tej mąki będzie chleb? „Zaczyn” w Galerii „Szara”.

Od czego zacząć, gdy już przeprowadziłeś się na nowe miejsce i chcesz bezimienny lokal przeobrazić w dom? Oczywiście trzeba się „urządzić” i wyremontować wnętrza, ale „dom” to nie same meble i nie da się go stworzyć bez ludzi. Otwarcie wystawy to dobra okazja do poznania sąsiadów i zorganizowania artystycznej parapetówki. Tak też swoją działalność rozpoczęła – bynajmniej nie nijaka – Galeria „Szara”.

otwarcie_szara1

 

W zorganizowaniu tej artystycznej imprezy wzięło udział siedem artystek (liczba-dobra wróżba?), które pomogły oswoić nową przestrzeń i oznajmić katowiczanom, że w ich sąsiedztwie Zaczyn-a funkcjonować nowe miejsce kultury. Lokal, w którym niegdyś mieściła się apteka, nie zrezygnował tak całkowicie z poprzedniej aury – jasne ściany, odrapania i stare tabliczki tworzą surowy klimat i sprawiają wrażenie nieprzytulności, ale już ciepło gospodarzy ma moc leczenia duszy.

biały_szara_2

Między „Lenibusem białym” Agi Piotrkowskiej, fot. Marta Połap

W takich wnętrzach doskonale odnalazła się instalacja, a w zasadzie performans, Moniki Drożyńskiej „Rewolucja mi się śni”. Zaciemnione pomieszczenie ze ścianami wymalowanymi groteskowo wulgarnymi „rewolucyjnymi tekstami” zaanektowane zostało przez uśpione „byty”. Te „byty” to żywe kobiece postaci, które jednak tracą w tej atmosferze i za sprawą zakrytych twarzy swój ludzki wymiar. Nie wiadomo kiedy się poruszą i co zrobią, ani czy to jedynie sen (albo koszmar) o rewolucji, a może spełnienie snu Harmony’ego Korine’a o „Spring Breakers”.

rewolucjamisięśni

„Rewolucja mi się śni” Moniki Drożyńskiej, fot. Marta Połap

Czeka jeszcze kilka zaskakujących instalacji, które czasem parzą (jak „Pokrzywy miejskie” Magdaleny Angulskiej), czasem „ziębią” (jak relaksacyjne, niemal senne podążanie za ręką w wideo Aleki Polis). Można się zatracić między „Lenibusem białym” Agi Piotrkowskiej, albo zastanowić nad dolą artystów, którzy „nie zajmują się przecież poważną, prawdziwą pracą” (dzięki animacji Honoraty Martin). Jeśli jednak mówimy o parapetówce i stwarzaniu domu, to nie sposób nie wspomnieć o filmie „Wieża z cukru” w reżyserii Karoliny Breguły.

pokrzywy_miejskie

„Pokrzywy miejskie” Magdaleny Angulskiej, fot. Marta Połap

Wątpliwa, ale jakże słodka konstrukcja tytułowej wieży wydaje się podkreślać kruchość wszelkich snów o idealnej społeczności. Zresztą, film bywa momentami tak abstrakcyjny i absurdalny, że nie może być niczym innym jak snem, zlepkiem świadomości, albo nabożnym życzeniem, by pozbyć się wszelkich problemów doświadczanych na co dzień w blokowiskach – hałasu, donoszenia, anonimowości, ale i braku prywatności etc. To wszystko doprowadza do konkluzji, że samemu trudno, ale razem… cóż, jeszcze trudniej. Warto jednak wsłuchać się w na poły wyśpiewaną, na poły opowiedzianą historię o nas, naszych sąsiadach i ludzkich stłumionych lękach. Może odgadniecie, dlaczego nad bohaterami ciąży widmo nadchodzącej katastrofy, albo kim jest ów „potwór”, który nadchodzi. Może po scenie, w której mowa jest o odpadnięciu ściany zewnętrznej mieszkania, zastanowicie się nad swoją rolą w tym „teatrze życia codziennego”, do czego zachęciłby was Erving Goffman.

wieża_z_cukru

„Wieża z cukru” Karoliny Breguły, fot. Marta Połap

Izabela Łęska natomiast jest nam przewodniczką po świecie chleba, wypieków i zaczynu generalnie, a lepiąc swoje mączyste symbole, odkrywa przed nami różne oblicza kobiecości. Tym samym jej prace są masą scalającą całą wystawę, nawiązującą do motywu przewodniego (tj. żony młynarza Koczota) i łączącą różne wątki pięknie opowiedzianej historii o kobietach. Ukazując kobietę jako „Przewodniczkę”, „Brzemienną”, „Wybrankę” czy „Monarchinię”, Łęska przypomina o tym, że nawet tak powszednie elementy życia jak chleb są symbolami, które towarzyszą ludziom przez wieki i szyfrują pewną konkretną prawdę życiową. Stąd z „chleba” można czytać jak z książki o „naturach” i rolach kobiet.

przemiany_łęska

Izabela Łęska, „Przemiany”, fot. Marta Połap

„Zaczyn” to wystawa dygresyjna, wielowymiarowa, przez co może być odebrana jako niespójna. Z drugiej strony narracja o kobiecie musi być otwarta i wielowątkowa, jeśli ma być autentyczna i zaangażować wszystkich. Wydaje się, że na to „wszystkich” kuratorka wystawy i zarazem właścicielka galerii Joanna Rzepka-Dziedzic wraz z mężem Łukaszem kładą szczególny nacisk. Pozostaje mi tylko życzyć powodzenia i wyrazić przekonanie, że z tej mąki będzie chleb.

zaczyn

Klik! Na stronę Galerii.

korekta: Martyna Góra

Marta Połap