Niedyskretny urok burżuazji – recenzja filmu „Śmietanka towarzyska”
Z kosmosu oprócz muru chińskiego widać jeszcze, kiedy film zrobił Woody Allen. Nie da się tego ukryć, a i sam artysta nie zaprzecza swojej monotematyczności, bo i po co. Ta „nuda” to efekt nadpobudliwości umysłowej neurotyka, który w „Śmietance towarzyskiej” w szalenie inteligentny sposób analizuje swoim słowotokiem farsz rzeczywistości. Obsesyjnie, kompulsywnie, ale znowu udanie.
Po przeciętnych podróżach i wyskokach Allena do Europy, reżyser wraca do domu. Domu, którego – jak to w przypadku artysty – nienawidzi. Śledzenie ludzkich przypadłości idzie mu doskonale, siekierka jest naostrzona, a elegancki diss na Hollywood to najdroższe danie z jego karty. Nawet, jeżeli kucharz nie proponuje nic innego, to w przygotowaniu swojej specjalności osiągnął doskonałość.
Bobby (Jesse Eisenberg) wyobraża sobie, że ucieknie od ojca, przesiadującego cały dzień z piwem, do mitycznej krainy, jaką jest Hollywood. Ma powody do hurraoptymizmu, gdyż jedną z najważniejszych tam postaci jest jego wuj, agent największych gwiazd (Steve Carell) – w świetnie skrojonym garniturze, zabiegany i brylujący w towarzystwie, wie, który numer swojego uśmiechu komu podarować. Bobby znajduje coś innego, niż zamierzał. Przyjechał za pracą, a spotyka go miłość – swoimi wystraszonymi, ogromnymi oczami łani zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Jednak Bobby nie spodziewa się, że o wiele łatwiej brylować w towarzystwie gwiazd i ściągać na siebie spojrzenie kolejnej modelki, niż prawdziwej miłości.
Allen znowu to zrobił – znowu uderzył! W serwetkowym scenariuszu, w którym mamy tak naprawdę kilkuakordowy (taka piosenka zespołu The Beatles wśród scenariuszy), nieskomplikowany romans z kiksem, twórca „O północy w Paryżu” kolaboruje z sensem życia według samego siebie. Głowa reżysera znowu jest główną bohaterką filmu. Twórca aplikuje swoje poglądy, obserwacje, lęki i obsesje w postaciach, których paleta jest niesamowicie barwna. Od zabieganego, pragmatycznego i płytkiego rekina Fabryki Snów, z młodą idealistką stojącą w opozycji do blichtru, po czarującego romantyka, który woli szczerość od sprytu. A jakiż gabinet osobliwości kryje się na drugim planie? Amerykański gangster (dla rodziny skuteczny przedsiębiorca), filozof-amator i najprawdziwszy wśród Żydów. Woody Allen tworząc Celebrity, wydanie drugie-poprawione, jak zawsze spaceruje też bocznymi uliczkami, udowadniając jak spore ma kompetencje w obśmiewaniu swojego kraju.
„Śmietanka towarzyska” nie jest gorącym i przedłużonym espresso błyskawicznie otwierającym nasze oczy w bezpośrednim, demistyfikującym środowisko stylu Pula Thomasa Andersona czy Roberta Altmana. Jego czarująca refleksja o niedyskretnym uroku burżuazji nie kaleczy się drogim kryształem, nie dociera do ekstremum. Nikt nie jest winny, a ostatecznie Allen dosyć wymownie przekazuje w narracji swoją ulubioną sentencję – człowiek to gatunek nienaprawialny. I my też w tej sytuacji nie powinniśmy próbować go naprawiać. Tutaj objawiają nam się dwie najważniejsze Allenowskie składowe – dystans i melancholia.
Nasza ocena:
Film będzie można obejrzeć w Cinema-City:
tekst: Bernadetta Trusewicz