High Five. Psychodele z dzieciństwa
Wszyscy dobrze wiemy, że w filmach dla dzieci kryje się – lub wręcz przeciwnie: jawnie prezentuje – wiele rzeczy dziwnych, przerażających i nie do końca dostosowanych do najmłodszych widzów. Nie ma się co łudzić – każdy z nas, oglądając je, wiedział od początku, że coś z nimi nie tak, że przerażają albo nie są zupełnie niewinne. Oto lista pięciu wybranych filmów lub seriali, które prezentują mieszankę dziecięcej fantazji i psychodelicznego charakteru.
Angelika Ogrocka szuka „Akademii Pana Kleksa”
Książkę Jana Brzechwy czytał każdy. Bez wyjątku. Wszyscy jednogłośnie (nie znam innych przypadków) byli zachwyceni historią szpaka Mateusza, Ambrożego Kleksa i innych chłopców na literę A. No bo kto nie chciał uczęszczać do szkoły, w której brak ocen, a zabawa była obowiązkiem?
Pan Kleks, ekscentryczny, a przy tym uwielbiany przez uczniów profesor doczekał się wizualizacji w osobie Piotra Fronczewskiego. Film Krzysztofa Gradowskiego przez wiele lat był jednym z niewielu obrazów skierowanych do najmłodszych. W komunistycznej Polsce pokazywał bajkowy, nader barwny świat stający się alternatywną ucieczką przed rzeczywistością.
Baśń uniwersalna. Poznana na wiele lat przed fenomenem Harry’ego Pottera, kiedy to wszyscy marzyli o otrzymaniu listu z Hogwartu. Zanim przeczytałam angielski cykl, wypatrywałam szkoły na ulicy Czekoladowej. Furtki do innych baśni, zbieranie sennych lusterek, nauka kleksografii, pochwały w formie kolorowych piegów, zero trosk… Ach. Może w końcu ją znajdę?
Hanka Kostrzewska leczy traumę po „Bliskich spotkaniach z wesołym diabłem”
Diabeł Piszczałka z pewnością pojawiał się (a może dalej pojawia) w sennych koszmarach tych, których lata dziecięctwa przypadły na końcówkę lat 80.
Powołany do życia przez Jerzego Łukaszewicza kudłaty stwór był bohaterem dwóch filmów reżysera: „Przyjaciel wesołego diabła” i „Bliskie spotkania z wesołym diabłem” oraz serialu „Przyjaciele wesołego diabła”.
Dla dorosłych dziś dzieci lat 80. nie ma znaczenia, że włochaty Diabeł z atrybutem w postaci trójzębu okazuje się być łagodną postacią i dobrym przyjacielem. Mało kto zapamiętał z tamtych lat fabułę opowieści o „wesołym [sic!] diable”, nieliczni wychwycili po czasie inspiracje kinem Nowej Przygody. Sugestywna charakteryzacja diabła i mroczny klimat filmu wystarczył, by wspomnienie o Piszczałce wywoływało ciarki na plecach.
Weronikę Migdał prześladuje niemiecka starucha
Byłam dziwna – lubiłam wszystkie bajki. Poza „Misiem Uszatkiem”. Bałam się jego ciepłego, niskiego głosu i nienawidziłam jego piżamy. Do tej pory nie lubię piżam w paski. Trauma na całe życie.
Najgorzej jednak działali na mnie bracia Grimm, a zwłaszcza ich „Jaś i Małgosia”. Jak można w bajce dla dzieci umieścić staruchę, która piecze dzieci żywcem, a potem je pożera? Bracia Grimm w ogóle mieli co najmniej zastanawiające podejście do dzieci. Podejrzewam, że tak naprawdę inspiracją dla Thomasa Harrisa do stworzenia postaci Hannibala Lectera była właśnie twórczość germańskich braci. Serio. Do tej pory pamiętam słowa baby Jagi: Tak dawno nie jadłam już ludzkiego mięsa. Byłaby idealną partnerką Hannibala. Ewentualnie z racji wieku mogłaby być jego matką.
Dzięki tej bajce przez całe dzieciństwo prześladował mnie koszmar, w którym baba Jaga trzyma mnie w klatce i głodzi tygodniami, by móc w końcu wcisnąć mnie do pieca. Żeby było zabawniej, dookoła klatki ustawia góry z ciastek. To była przerażająca wizja!
Wiktoria Ficek nie może uwierzyć w to, co oglądała, będąc dzieckiem
Do teraz zastanawiam się, dlaczego nikt nie zabronił mi oglądać tych bajek! Może często nie rozumiałam, co tak naprawdę oglądam. Było śmiesznie, trochę dziwnie. Czasem po prostu czułam niepokój, że coś nie jest tak, jak powinno być. Te bajki były kwintesencją psychodeli. Dla mnie mistrzostwem jest „Chojrak – tchórzliwy pies”. Kiedy wróciłam do niego po latach, szczęka mi opadła. Z wrażenia i przerażenia.
Chojrak, różowy jak świnka tchórzliwy pies, mieszka tam, gdzie inne życie nie dotarło. Wokół umieszczonej w centrum pustyni chatki widać tylko gotowy do rozbiórki wiatrak. Przygarnęło go sędziwe małżeństwo: wiecznie wpadająca w tarapaty Muriel i amerykański odpowiednik naszego polskiego Janusza – Eustachy. W świecie, w którym żyją, łatwo jest popełnić samobójstwo. Nic nie jest normalne, a jedyne światełko widać w oddaniu i poświęceniu Chojraka dla Muriel (pies to najlepszy przyjaciel człowieka!). Gadający komputer, lewitujące głowy bez tułowia, węgorze w proszku, ryby kanibale jedzące sushi, psychopatyczny fryzjer Fred mówiący prozą, a to dopiero początek. Przypominam raz jeszcze: to bajka dla dzieci.
Dla mnie odcinek-bomba to ten, w którym Muriel zostaje zamieniona w pralkę i walczy na arenie z Eustachym zmienionym w dźwig. Jak przypominam sobie to wszystko, to zaczynam się bać. Dobrze, że jest Chojrak. Może jest tchórzliwy, ale on nas uratuje.
Patrycja Mucha do tej pory boi się żółtych oczu psa z czołówki „Gęsiej skórki”
Jestem dzieckiem wychowanym na Fox Kids. Oczywiście, wcześniej oglądałam kultowe „Smerfy” czy „Gumisie”, ale kiedy miałam 9-10 lat, istniał dla mnie tylko jeden kanał.
Jestem też osobą strachliwą, dlatego jeśli w ogóle oglądałam filmy grozy, to tylko w godzinach porannych, a „Z archiwum X” czy „Nie do wiary” omijałam, tylko słysząc pierwsze takty czołówek i zapowiedzi (bo te programy emitowano późnym wieczorem). Z jakiegoś powodu jednak nie umiałam sobie odmówić seansu „Gęsiej skórki”, choć bałam się niesamowicie, zwłaszcza finału każdego z odcinka, który zawsze pozostawiał widza niepewnego i zlęknionego.
Pamiętam kilka obrazów, które zapisały się w mojej pamięci, wbrew mnie samej – rzecz jasna. Dziewczyna przerobiona na plastikową Barbie naturalnej wielkości, dziwna gąbka zmieniająca życie rodziny w koszmar, dziwna lalka a’la Chucky. No i ten pies. Efekty specjalne niby tandetne, ale na mnie wszystko robi wrażenie. I w ogóle nie brzmi to teraz strasznie, ale w mojej głowie to zawsze będzie totalna psychodela.
korekta: Paulina Goncerz