Coś więcej niż murale – rozmowa z Michałem Kubieńcem i Magdaleną Piechaczek
O tegorocznej edycji Katowice Street Art Festiwalu, o angażowaniu mieszkańców i uciekaniu od „muralozy” opowiadają Michał Kubieniec i Magdalena Piechaczek.
Hanna Kostrzewska: Po co się w ogóle robi festiwale street artu?
Michał Kubieniec: Mogę powiedzieć, po co my robimy festiwal. Chcemy się za jego sprawą wpisać w refleksję o przestrzeni publicznej. Street art potraktowaliśmy jako narzędzie, za pomocą którego przestrzeń publiczną można badać, i przy pomocy którego można angażować mieszkańców do refleksji nad swoją najbliższą przestrzenią.
Idea tegorocznej edycji KSF pokazuje, że stawiacie bardziej na działania procesowe. Festiwal to jednak z założenia zamknięta w czasie impreza.
Magdalena Piechaczek: Trzeba pamiętać, że nasze działania nie zamykają się tylko i wyłącznie w terminach Festiwalu. Przykładem z zeszłego roku może być Florystyczna Mapa Kato, która powstała po Festiwalu. Często wybieramy projekty, które zaczynają się przed terminem Festiwalu lub trwają jakiś czas po nim.
Michał Kubieniec: Trochę jesteśmy Festiwalem, a trochę obśmiewamy ideę festiwalizacji. Cały czas staramy się wychodzić poza te ramy i chcemy, żeby nasze projekty miały charakter rezydencyjny. Dlatego często twórcy, których zapraszamy, przyjeżdżają do Katowic dużo wcześniej – żeby analizować przestrzeń, spotykać się z mieszkańcami, tworzyć działania długofalowe. Staramy się jednak, żeby projekty, jakie inicjujemy, miały finał na Festiwalu albo żeby ich część działa się w jego trakcie.
Wychodzicie nie tylko poza terminowe ramy Festiwalu, ale też poza ramy samego street artu. Czyli jesteście festiwalem, który nie jest festiwalem i festiwalem street artu, który nie jest street artem.
Michał Kubieniec: Przyjęło się, że festiwale street artu w Polsce to imprezy poświęcone muralom. A jest mnóstwo innych działań, które są warte uwagi. Nie jesteśmy teoretykami i daleko nam do redefiniowania pojęcia street artu. W dość intuicyjny sposób dobieramy artystów, którzy działają na marginesie tej dziedziny sztuki. Są to często osoby, które zaczynały od działań ulicznych, ale ich artystyczna droga biegnie już innym torem. Jednocześnie zależy nam na osobach, które wciąż zachowały wrażliwość na potrzeby społeczności i swoiste wyczucie miasta.
Dla niektórych nasze działania wykraczają poza definicję street artu, dla innych to działania pozostające na jego marginesie. Jeszcze inni powiedzą, że Festiwal legalnego malowania nie ma nic wspólnego ze street artem.
Magdalena Piechaczek: Jednocześnie będąc Festiwalem możemy pokazywać, że street art to coś więcej niż murale, których u nas w tym roku nie będzie.
Nie będzie murali, nie będzie teoretyzowania. Czego jeszcze nie doświadczymy w czasie Festiwalu?
Michał Kubieniec: Odchodzimy od praktyki debat. Nie będzie żadnego muralu, bo jest ich już w Katowicach zbyt wiele. Nie żegnamy się z muralami na zawsze, ale zależy nam, aby tego typu prace były narzędziem, a nie celem samym w sobie. W tym roku stawiamy na działania mniej spektakularne, ale naszym zdaniem – szczególnie wartościowe.
Istotną częścią tegorocznego programu są działania osadzone w społecznościach, angażujące mieszkańców.
Michał Kubieniec: Zależy nam, żeby mieszkańcy uczestniczyli w większości działań i byli w centrum wydarzeń. Czasem są to działania bezpośrednio angażujące mieszkańców, włączające ich, czasem artyści proszą społeczność lokalną o informacje na temat specyfiki miejsca czy jego przeszłości.
Magdalena Piechaczek: Obserwujemy też zmiany w reakcjach publiczności na przestrzeni ostatnich lat. Kiedy pojawiamy się gdzieś z naszymi projektami, muralem czy instalacją, spotykamy się z rzeczywistym zaangażowaniem i zainteresowaniem. Szczególnie w tych częściach miasta, które są postrzegane jako trudne, niepopularne. Ludziom zależy, aby mogli być włączani w prace – czy to nad muralem, instalacją, czy w czasie warsztatów.
Michał Kubieniec: Nasze działania nie są tradycyjnymi procesami partycypacyjnymi, takimi jak te organizowane przez urzędy miast. W naszym przypadku nie istnieją narzucone schematy, a spotkania i interakcje wynikają raz z potrzeb samych mieszkańców, a raz z potrzeb artysty tworzącego prace. Nie zakładamy ściśle określonych celów, dla nas jest nim sam proces interakcji – nawet to, że któraś z prac nie powstanie lub zostanie oprotestowana.
Jakie działania angażujące mieszkańców w tym roku proponujecie?
Magdalena Piechaczek: Na pewno ciekawy będzie projekt Szymona Pietrasiewicza na Murckach. To dzielnica Katowic, która jest odcięta od reszty miasta. Artysta chce w swoim projekcie zebrać historie mieszkańców dotyczące przeszłości Murcek i przedmioty z nią związane. Efektem ma być ekspozycja w przestrzeni miejskiej, podkreślająca opowieści mieszkańców i nadająca dzielnicy osobistą narrację.
Michał Kubieniec: Zakończył się już projekt Społecznej Pracowni Mozaiki z Lublina na Koszutce. Tam, wraz z mieszkańcami i różnymi grupami aktywnymi w dzielnicy, chcieliśmy odtworzyć wygląd pomnika „Rodzina” zlokalizowanego na pl. Grunwaldzkim. Pierwotnie pokrywała go mozaika i nią pokryliśmy pomnik. Niestety, do dnia dzisiejszego nie zachowały się kolorowe zdjęcia pierwotnego wyglądu pomnika, dlatego prosiliśmy o informacje o jego kolorystyce mieszkańców.
W ramach Festiwalu działać będzie pracownia vlepki, gdzie Kwiaciarnia Grafiki będzie opowiadała o historii vlepki w Polsce i pokazywała, jak można stworzyć ciekawe vlepki.
Planujemy też redesign szyldów na ul. Kościuszki. Razem z projektantami graficznymi będziemy tworzyć nowe witryny dla lokali związanych z rzemiosłem. To działanie to odpowiedź na problemy ulicy Kościuszki. Lokalne, mniejsze sklepy zaczynają upadać ze względu na powstające galerie handlowe. Właściwie co drugi sklep, który chcieliśmy zaangażować do projektu odmawiał, bo się zamykał. To było kiedyś miejsce z dużą ilością lokali usługowych i rzemieślniczych, a teraz ulica w tym zakresie umiera.
Magdalena Piechaczek: Staramy się, żeby po naszych działaniach coś dla mieszkańców zostało. Dobrym przykładem działania w dzielnicy, które zostało zapoczątkowane przy zeszłorocznym Festiwalu i wciąż trwa, jest mini-pracownia sitodruku, która działa w Centrum Zimbardo na Nikiszowcu. Mieszkańcy, dzięki Kwiaciarni Grafiki, nauczyli się jak wykonywać prace metodą sitodruku. Do teraz mają swój stół do sita i cały czas go używają.
Czego jeszcze, poza działaniami partycypacyjnymi, możemy się spodziewać?
Magdalena Piechaczek: Ja w tym roku najbardziej czekam na pracę Łukasza Bergera, który w Katowicach będzie kontynuował cykl, który rozpoczął w Łodzi. Wykorzysta metalowe pręty, które zostaną przytwierdzone do ściany. Praca będzie szczególnie ciekawa, bo w jej odbiorze znaczenie ma gra świateł i cieni, więc w różnych porach dnia prezentować się będzie inaczej.
Michał Kubieniec: Będzie też świetny neon w centrum miasta, o którym teraz nie będziemy mówić, żeby zapewnić katowiczanom niespodziankę. Możemy zagwarantować, że świetnie zagra z przestrzenią i na pewno zrobi wrażenie.
Poza tym ciekawi jesteśmy współpracy z M-City, który już gościł na naszym Festiwalu, a teraz pojawia się po raz kolejny. I to nie sam, bo w towarzystwie swoich studentów z Akademii Sztuki w Szczecinie z pracowni obrazu i street artu.
Zapraszamy też na wystawę Sławka „Zbioka” Czajkowskiego, który razem z Karoliną Zajączkowską tworzy duet Dwa Zeta. Zbiok to ciekawy artysta, który zaczynał jako twórca uliczny, a teraz jest cenionym młodym malarzem. Ich wspólny projekt nosi tytuł „25/7” i jest nawiązaniem do książki „24/7” odnoszącej się do kategorii snu w kapitalizmie. Sławek Czajkowski i Karolina Zajączkowska dodają do cyklu dobowego jedną godzinę, która jest potrzebna, żeby spełnić wszystkie wymagania produktywności i wydajności kapitalistycznego świata.
Magdalena Piechaczek: Tegoroczna edycja jest wyjątkowa nie tylko dlatego, że nie planujemy murali, ale także dlatego, że zaprosiliśmy samych polskich artystów. To z kolei pozwala na planowanie bardziej świadomych działań, głębszą analizę lokalnych potrzeb i projekty bardziej wnikliwe.
Michał Kubieniec: Tym samym, po raz kolejny negujemy ideę festiwalu, który z reguły jest czymś spektakularnym. Nasze tegoroczne działania mogą właściwie przejść niezauważone, może zabraknąć medialnego szumu wokół nich. Będzie skromniej, nie będzie efektownych fotek na fejsie, ale na pewno powstaną wartościowe, przemyślane projekty.
rozmawiała: Hanna Kostrzewska
korekta: Paulina Goncerz