Kordian Trudny: „Taki »koniec internetu«, tylko że w głowie”.
Hanna Baron w rozmowie prywatnej z Kordianem Trudnym na temat jego nowej płyty „Dobry pedofil”.
Hanna Baron: Pierwsze, o co należy zapytać: dlaczego, u licha, „dobry pedofil”?
Kordian Trudny: Dobry pedofil, bo to tak durne, że bardziej się nie da. Najpierw chciałem tak nazwać kapelę, ale koledzy się wystraszyli, potem napisałem kawałek o dobrym pedofilu i nawet go nagrałem, ale był zbyt durny, żeby ujrzał światło dzienne, więc poszatkowałem wokal i wstawiłem do tytułowego kawałka.
W tej piosence jest taka krzywa różowość, jest taki przyjemny…
No bo ten pedofil jest dobry! To oznacza, że tylko patrzy i marzy (tak było w tekście). Ogólnie to jest kretyńska, tania prowokacja, ale to hasło tyle lat za mną chodziło, że w końcu musiałem coś z nim zrobić.
Coś w tym jest, słychać, że marzy. A jak jest z resztą utworów na płycie? One są przypadkowe, prawda?
Tak, w takim sensie, że to nie powstawało jako całość. Wszystko z różnych bajek i pod wpływem chwili.
Dobry pedofil i bajki — to wszystko lepi się w jedną całość. Jakie to bajki?
Bajki dla potłuczonych. Historie z tych głębszych zakamarków głowy, do których można dotrzeć tylko przypadkiem. Taki „koniec internetu”, tylko że w głowie.
Da się je określić jakimiś słowami? Tagami?
#kontrolowaneszaleństwo, #studiumutratylękuprzedobciachem. Tak naprawdę chciałem napisać zwykłe piosenki, ale mi nie wyszło.
Powiedz mi coś na temat utworu „Klucz”. Czy przeciętny mały przedsiębiorca — dajmy na to ajent „Żabki” — może z niego skorzystać?
Ten powtarzany mówiony tekst to cytat z bloga jakichś trenerów rozwoju osobistego, a refren sam się zaśpiewał.
To nie jest odpowiedź na pytanie.
Aha, dobra – myślę… i wychodzi mi, że przeciętny mały przedsiębiorca nie będzie miał z tego żadnego pożytku. Ale to w jakimś sensie jest właśnie o frustracji takiego gościa, że wokół kult sukcesu, a jemu obroty spadają.
Słysząc Twoją muzykę widzę przedszkolaka, któremu ktoś daje nożyczki, kilka brukowców, parę kolorowych gazet dla pań i mówi: „Tematem pracy jesteś Ty w przyszłości”. Wycinasz więc głowę jakiegoś gościa, wklejasz w strój modelki, umieszczasz to w kuchni z katalogu i wieszasz psa pod sufitem. Czy tak wygląda Twoja praca?
Bardzo często.
Jakie dają Ci tematy prac i z jakich gazet wycinasz najczęściej?
Problem właśnie w tym, że to zawsze jest tzw. temat wolny.
To rzeczywiście problem. Mniemam także, iż korzystasz tylko z darmowych gazet i tych gazetek reklamowych wrzucanych do skrzynek.
Tak, plus pisma dla dorosłych wyciągane potajemnie z szuflady starszego brata i ulotki sekty Andělé Světla. Wiesz, ogólnie spora część tej muzyki bierze się bardziej z samej potrzeby robienia, niż ze świadomości, po co. Taka w sumie grafomania, ale grafoman świadomy bycia grafomanem staje się metagrafomanem, a więc nową jakością. Plotę pierdoły, bo jestem niewyspany i moralnie kontuzjowany chodzeniem po urzędach.
Powiedz mi czy wśród Twoich piosenek znajdziemy jakieś love songi?
Nie ma. Bojkotuję ten temat. Piosenek o miłości jest za dużo.
A sad songi?
Jakiś weltschmerz się tam pewnie czai. Czasem.
Jeśli Twoja płyta jest końcem internetu, to czy nie jest równocześnie końcem świata, apokalipsą?
Oczywiście. Żyjemy w pełzającej apokalipsie (takie poczucie mam na serio od dawna). Ogólnie bardziej mnie interesuje rozpad niż budowanie.
Napiszesz piosenkę o rozpadzie koalicji PO-PSL?
Rozpad koalicji <3 (y) — on się właśnie dzieje w mym żołądku.
korekta: Sylwia Klonowska