Rosyjskie ptysie z kremem
Pamiętam, jak na wykładzie z gramatyki opisowej języka rosyjskiego pan profesor, w ramach odświeżenia naszych umysłów i rozluźnienia atmosfery, zadał podchwytliwe pytanie:– A wiecie, gdzie leży Krym?
Zdezorientowani, potakujemy: przecież naturalne, że wiemy! Krym to półwysep (wtedy jeszcze) na południu Ukrainy, Morze Czarne, Jałta…
– Nie, nieprawda! Krym leży na ciastku!
W koncepcję ptysiów z kremem idealnie wpisuje się najnowsza powieść Wacława Radziwinowicza „Crème de la Kreml. 172 opowieści o Rosji”.
Zakąska ucieka wódce
Radziwinowicz – wieloletni korespondent Gazety Wyborczej w Moskwie – pod koniec ubiegłego roku zmuszony był powrócić do Polski. Był to efekt pewnych politycznych zagrań, zgodnych z dewizą „oko za oko”. Kiedy w Polsce stracił swą licencję rosyjski dziennikarz, wiadome było, że Rosja odpowie tym samym. Radziwinowicz zasłynął jako świetny felietonista i bystry obserwator rosyjskich realiów. Jego rosyjscy przyjaciele dziennikarze tak komentują jego działalność: Świetnie potrafi oddać naszą trudną do zrozumienia rosyjską rzeczywistość, najpierw przepuszczając ją przez swoje serce i umysł. (…) Nie ma w nim ani rusofobii, ani rusofilii, nie ma propagandowej ‚aktualności’, ani zapleśniałych mitologicznych klisz[1]. Opowieści, krótkie felietony ze zbioru „Crème de la Kreml”, napisane są z wielką pasją. Wyłaniający się z nich obraz Rosji jednocześnie fascynuje i przeraża.
Radziwinowicz dzieli się z czytelnikiem wieloma ciekawostkami na temat naszych wschodnich sąsiadów, rozprawia o zwyczajach, absurdach i tradycji. W jego opowieściach przeszłość przeplata się teraźniejszością, porzekadła z faktami, a i tak górę nad wszystkim bierze cudowna mentalność Wschodu – słynna rosyjska dusza.
Mołodcy[2] i dżygici[3]
Moja znajoma z Petersburga powtarza: Pieszy w Rosji jest albo szybki, albo martwy, więc bądź ostrożna. Radziwinowicz to potwierdza, bowiem po latach przeżytych w Moskwie przestało go zadziwiać, że gdy pali się zielone światło auta stoją, przejeżdżają zaś z impetem, gdy tylko sygnał zmienia się na czerwony. Przyjęło się to i rozsiało po całej Federacji Rosyjskiej jak wirus grypy za sprawą mieszkańców Kaukazu, których gorąca krew ciągle nakazuje udowadniać innym swoją odwagę, fantazję i kreatywność w wymyślaniu coraz to nowszych, nie zawsze mądrych, wyczynów. – Uch, ty mołodec! – usłyszymy wtedy pochwałę z ust Rosjanina. Komplement niebezpiecznie nakręca: w końcu zyskać w oczach brata Słowianina dużo znaczy. Radziwinowicz jednak ostrzega: Rosja to prawdziwa szkoła przetrwania. W końcu dżygita spotkać możemy nie tylko na Kaukazie, ale i w centrum Moskwy.
Toast za miłość
Magię tego kraju, jego ciepło i ciepło jego ludzi, dzielnych i bystrych, można odszukać. A wtedy tym bardziej intrygujące staje się pytanie, czemu ten naród pozwala, by stali nad nim ci, którzy swoich rodaków gotowi są pędzić przez pola minowe tak, jakby żadnych min tam nie było − zastanawia się Radziwinowicz. W czym bowiem tkwi prawdziwa magia Rosji i co powoduje, że nie kocha się za coś, ale pomimo wszystko? Autor dochodzi do wniosku, że Rosja jest jak matrioszka, której nie da się ocenić tylko na podstawie zewnętrznej powłoki.
Rosja dla Polaka to nie tylko polityka: wzajemne sankcje i nieporozumienia. Rosja to również fantastyczna przestrzeń: poczucie swobody, zew natury. Radziwinowicz w swoich „Opowieściach o Rosji” niemalże na każdym kroku podkreśla wartość prostych ludzi, naszych braci Słowian. Nie należy ślepo wierzyć w to, co nieustannie krzyczy telewizor, zwany przez Rosjan „zombi-skrzynką”. Przecież za ścianą nie mieszka Władimir Władimirowicz, a poczciwa babcia Olga, dokarmiająca bezdomne koty. Chleb w sklepie poda sympatyczna Nadia, nie Siergiej Ławrow, a zasypany chodnik w zimie odgarną czarnowłosi Szamil i Asłan, nie Bieriezowski z Abramowiczem. Prawdziwi, prości Rosjanie potrafią otworzyć swą duszę, odkryć swoje serce – zaprosić na kieliszek samogonu i zapytać: „A u was jak się tam żyje?”
A żyje się tak, jak wszędzie indziej, ludzie są tacy sami i niczym się od nas nie różnią.
Mądre, pouczające, momentami przerażające, ale i zabawne oraz fascynujące, aż „172 opowieści o Rosji” polecają się do lektury!
korekta: Paulina Goncerz
Wacław Radziwinowicz, Crème de la Kreml. 172 opowieści o Rosji, wyd. Agora, Warszawa 2016.
[1] Dmitrij Muratow, Andriej Lipskij, „Nowaja Gazieta”
[2] ros. zuchy
[3] Dżygit – kaukaskie określenie tzw. prawdziwego mężczyzny: silnego, odważnego, ale i bezlitosnego dla wrogów