literatura zaangażowana: Najgorszy człowiek na świecie
O czym myślisz, mówiąc „alkoholik”? Oczami wyobraźni oglądasz być może rodzinną awanturę, w której wstawiony tatuś rozbija o podłogę kolejne talerze z ulubionego serwisu mamusi. Może pojawia ci się w głowie obrazek sprzed osiedlowego sklepu? Grupka chwiejących się na nogach panów robi ściepę na jeszcze jedną kolejkę, a po zakupy wysyłają najtrzeźwiejszego. Może przypomni ci się koleś, którego mijałeś całkiem niedawno, sam nie pamiętasz gdzie, leżący na ulicy – obrzygany i z rozbitym łukiem brwiowym.
Gdzieś w naszych głowach – czy tego chcemy, czy nie – żyją swoim życiem i całkiem dobrze się mają – stereotypy. Mówcie, co chcecie: że teraz czasy poprawności politycznej, że schematycznemu myśleniu mówimy stanowcze „nie”. Stereotypy będą funkcjonować, bo posługiwanie się nimi jest najzwyczajniej wygodne. Stąd w przytoczonych przeze mnie przykładach pojawili się wyłącznie mężczyźni. Kobieta-alkoholik wciąż brzmi trochę jak hybryda nie z tego świata; coś między kobietą-kotem a syreną.
Najgorsi piją najwięcej
Prawda jest taka, że po alkohol coraz częściej sięgają kobiety – nierzadko młode, wykształcone, często na wysokich stanowiskach. Najnowsze badania pokazują niepokojący specjalistów trend: kobiety w przedziale wiekowym 18-29 lat piją często więcej alkoholu niż ich rówieśnicy płci męskiej. Uzależniają się najczęściej między 35 a 45 rokiem życia[1]. Alkoholik nie zawsze jest podobny do kogoś z przytoczonych przeze mnie przykładów. Alkoholik nie musi być bezdomny, brudny ani agresywny. To może być twoja sąsiadka, która czasem wpada pożyczyć szklankę cukru. To może być twój kierownik, na co dzień nienagannie ubrany i uczesany. To może być kioskarka, sklepikarz, dozorczyni – ludzie, którzy uprzejmie się z tobą witają. Alkoholikiem może być ktoś z najbliższej ci rodziny. Bo piją wszyscy.
Małgorzata Halber, autorka książki „Najgorszy człowiek na świecie”, dokonała coming outu: oto młoda, ładna, a do tego inteligentna pani z telewizji ogłasza, że jest alkoholiczką i narkomanką. I robi to bardzo świadomie – jako osoba znana – wystawiając się na łaskę i niełaskę krytyków oraz opinii publicznej. „Ponieważ nie narzekałam na nadmiar kontaktów towarzyskich oraz na wysoką samoocenę, bardzo pokochałam ideę zmieniania stanu świadomości” – mówi Krystyna, bohaterka książki, alter ego autorki.
Ekshibicjonistka
Halber opowiada o swojej walce z uzależnieniami bardzo szczerze, momentami odsłaniając się niczym rasowa ekshibicjonistka. Jest w tym taka dawka intymności, że czytając, odnosi się wrażenie, jakby zaglądało się do czyjegoś pamiętnika. Szczegółowo opisuje kolejne etapy terapii, której się poddała. Zauważa niedoskonałości systemu. Uświadamia, że przyczyny uzależnienia, niezależnie od jego rodzaju (wszak uzależnionym można być i od jedzenia słodyczy), zwykle są takie same: pragnienie wypełnienia jakiegoś braku i często też wstyd.
Każdy się wstydzi. Każdy się wstydzi trzech rzeczy. Że nie jest ładny. Że mało wie. I że niewystarczająco dobrze radzi sobie w życiu. Każdy. A używki pomagają na chwilę poczuć się kimś lepszym, ładniejszym, bezwstydnie błyskotliwym. Można się z tym zgadzać albo nie. Osoba mocno stąpająca po ziemi być może ironicznie się uśmiechnie. Jakiś wrażliwiec podpisze się pod tym obiema rękami. Spec od uzależnień wytknie mi brak profesjonalizmu w podejściu do tematu. Chyba nawet trochę mi wstyd, że tak mało wiem.
Ja jej uwierzyłam
Myślę, że warto sięgnąć po „Najgorszego człowieka na świecie”. Mnie książka poruszyła, dotknęła głębiej, niż się spodziewałam. Halber wywleka się w niej na lewą stronę, pisze – jak sama stwierdza – „mięsem”. Dodam od siebie, że też krwią i z pewnością łzami. Jest w tym szczera do bólu. Droga, jaką pokonała: od uświadomienia sobie istnienia problemu, przez terapię, po nowe życie w trzeźwości; życie, w którym nic już nie będzie takie jak dotąd – nie była łatwa. Bo to prawda dość przytłaczająca: wychodzenie z nałogu to uczenie się WSZYSTKIEGO od nowa: począwszy od budzenia się co rano, przez planowanie wolnego czasu, po umiejętność rozmowy i bycia z drugą osobą. A przecież, jak twierdził Sartre, piekło to inni. Więc czy w ogóle da się z nimi być? I jak, do cholery, robić to na trzeźwo?
Uzależnienie odczłowiecza, zamyka w czterech ścianach samotności, upośledza ludzkie odruchy i reakcje. I chyba właśnie tak jest, że trzeba poczuć się najgorszym człowiekiem na świecie, by podjąć walkę z samym sobą. A na to stać tylko najodważniejszych ludzi na świecie.
korekta: Sylwia Klonowska
Małgorzata Halber, Najgorszy człowiek na świecie, wyd. Znak, Kraków 2015.
[1] W kwestiach uzależnień wypowiadają się psychiatrzy, specjaliści. Jako przykład podaję rozmowę z prof. Marcinem Wojnarem, kierującym Katedrą i Kliniką Psychiatryczną Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego: KLIK!